Historia
22/2020 (1296) 2020-05-27
Powstanie urzędu biskupa pomocniczego wiąże się z podbojami muzułmańskimi chrześcijańskich państw Bliskiego Wschodu, Afryki i Hiszpanii w VII i VIII w.

Ten urząd pojawił się w dosyć tragicznych okolicznościach - podkreśla ks. kan. Wojciech Hackiewicz, wykładowca w Wyższym Seminarium Duchownym Diecezji Siedleckiej. - Zmuszeni do opuszczenia zajętych przez muzułmanów terenów swoich diecezji biskupi chronili się w chrześcijańskich krajach i tam pomagali miejscowym ordynariuszom. W nadziei na szybkie odzyskanie dla chrześcijaństwa utraconych terytoriów, papieże mianowali po ich śmierci następców, wyznaczając im tymczasowo zadania pomocnicze w istniejących diecezjach. Z czasem Stolica Apostolska usankcjonowała istniejący stan rzeczy. - Do dziś, jeżeli biskup diecezjalny prosi o pomocnika, wyznacza mu go Stolica Apostolska. W związku z tym, że biskup nie może być bez diecezji, to symbolicznie nadaje się mu tytuł diecezji, która już przestała istnieć, czyli jakiejś starożytnej, funkcjonującej przed wiekami gdzieś w Afryce czy na Bliskim Wschodzie - tłumaczy ks. W. Hackiewicz.
21/2020 (1295) 2020-05-20
To - porównywana do Jerozolimy i Paryża - jedna ze stolic polskiej przedwojennej kultury i elegancji. Miasto Ordonki, Piłsudskiego i siostry Faustyny. Ostrej Bramy i cmentarza na Rossie. Niezabliźniona rana wielu Polaków. Wilno.

„Wszystko piękno w mej duszy było przez Wilno pieszczone. Tu perwsze słowa miłości, tu pierwsze słowa mądrości, tu wszystko, czym dziecko i młodzieniec żył w pieszczocie z murami i w pieszczocie z pagórkami. Jedno z najpiękniejszych miast na świecie” - mówił o Wilnie Ziuk, późniejszy marszałek Polski Józef Piłsudski. Łączyły go z tym miastem bardzo skomplikowane uczucia, ale mimo ciężkich przeżyć, jakie go tam spotkały - tu chodził do znienawidzonego rosyjskiego gimnazjum i tu odczuwał upokorzenie z powodu zakazu mówienia po polsku - darzył je ogromnym sentymentem. Piłsudscy zamieszkali w Wilnie - najpierw przy ul. Trockiej 20, później Bakszta 10 - latem 1874 r., po pożarze rodzinnej siedziby w Zułowie. Trzy lata później Józef i jego starszy brat Bronisław (przyszły badacz Sachalinu) rozpoczęli naukę w tej samej klasie wileńskiego gimnazjum. Bracia różnili się usposobieniem i odmiennie traktowali obowiązki szkolne. Bronisław był poważny i opanowany, Józef - wesoły i pełen radości życia. Starszy, choć był uczniem systematycznym i sumiennym, dostawał raczej słabe oceny.
21/2020 (1295) 2020-05-20
Niniejsza kronika - mówi o książce „Parafia Hrud” jej autor ks. Stanisław Zajko - jest utrwaleniem historii małej ojczyzny. Może być też cenną pamiątką i zawsze aktualnym świadectwem głębokiej wiary - na wzór bohaterskich kobiet, które z narażeniem życia chroniły swoje dzieci przed chrztem w prawosławnej cerkwi.

Początki parafii sięgają 1666 r. 200 lat później - o czym informuje autor książki - miejscowość z 50 domami zamieszkiwało 360 osób, zaś w 2016 r., tj. czasie, kiedy powstawała ta publikacja, Hrud liczył już odpowiednio 140 domów i 526 mieszkańców. Historyczny rys przynosi też wzmiankę o Michale Kazimierzu Radziwille herbu Trąby, księciu podkanclerzym litewskim, biegłym w naukach gorliwym katoliku, który zasłynął m.in. jako fundator drewnianego kościoła (cerkwi) i parafii w Hrudzie. Wiele miejsca w publikacji autor poświęca czasom prześladowań unickich. W oparciu o znane źródła - książki: „Z ziemi chełmskiej” Władysława Stanisława Reymonta oraz „Martyrologium, czyli męczeństwo Unii Świętej na Podlasiu” ks. Józefa Pruszkowskiego - opisuje bohaterstwo kobiet z Hruda, które nie chcąc dopuścić do chrztu dzieci w zmienionej już wówczas na prawosławną cerkwi, przez sześć tygodni ukrywały się w pobliskim lesie. Zanim jednak zapoznamy się ze znamiennym świadectwem wiary przodków, ks. S. Zajko rzuca światło na okoliczności poprzedzające męczeństwo mieszkańców...
20/2020 (1294) 2020-05-13
Kapłanem świętym i nieskazitelnym określił ks. Karola Wojtyłę proboszcz parafii w Niegowici, gdy po roku pracy młody wikary został skierowany do Krakowa. Obydwie parafie pieczołowicie pielęgnują ślady jego posługi i pamiątki po nim.

Znamy go jako następcę św. Piotra, Papieża Narodów, Papieża Pielgrzyma, świętego. A przecież na początku swej kapłańskiej drogi, którą rozpoczęły święcenia w 1946 r., był skromnym wikariuszem w prostej sutannie i znoszonych butach. Codziennie stawał przy ołtarzu, by sprawować Najświętszą Ofiarę, klękał przed krucyfiksem, zatapiał się w modlitwie. Ale też spowiadał, chrzcił, udzielał ślubów, uczył religii rozbrykane dzieciaki w wiejskich szkołach. W parafiach, gdzie pracował jako wikary, co krok coś o tym przypomina. Po powrocie ze studiów w Rzymie z dniem 28 lipca 1948 r. ks. K. Wojtyła został skierowany do parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Niegowici (powiat Wieliczka). - W 1948 r. w wiosce nie było prądu ani asfaltu. Autobusy dojeżdżały tylko do Gdowa - mówi ks. prałat Paweł Sukiennik, proboszcz niegowickiej parafii. Odsyła do fragmentu książki „Dar i Tajemnica”, w którym papież wspomina, że podwieziony wozem drabiniastym do granicy parafii, uklęknął i ucałował ziemię - o czym dzisiaj przypomina napis na kapliczce w Marszowicach - a następnie polami, na których trwały żniwa, pokonał resztę drogi pieszo. W Gdowie cztery lata temu stanął pomnik przedstawiający ks. Wojtyłę z walizką w ręce.
20/2020 (1294) 2020-05-13
Jak można kroczyć za świętym papieżem, pokazują życiorysy wielu ludzi, a ich świadectwa niosą przesłanie dla młodego pokolenia.

Jedną z osób, którym dane było żyć w czasie, kiedy na Stolicy Piotrowej zasiadał nasz rodak - św. Jan Paweł II, jest emerytowana nauczycielka z włodawskiego gimnazjum, katechetka Teresa Szczygielska. W 1978 r. pani Teresa była młodą mężatką i matką półtorarocznego syna Grzegorza. Z 16 października, kiedy usłyszała wiadomość telewizyjną, że Karol Wojtyła został wybrany papieżem, zachowała wspomnienie radości i spontaniczności spikerów, która - jak wyznaje - „stała się radością mojego narodu, moją radością”. Potem wsłuchiwała się wraz z mężem i rodzicami w kolejne medialne doniesienia dotyczące posługi papieskiej. - Płakaliśmy ze wzruszenia, kiedy nastąpił ten historyczny uścisk, dziś znany tylko ze zdjęć, dwóch wielkich polskich świętych - mówi. Z rodziną słuchała też Radia Wolna Europa, skąd można było dowiedzieć się więcej, ponieważ relacje z Rzymu w polskich mediach były dość skąpe. Potem oglądali relację z pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski i widzieli „las krzyży uniesionych w górę”. Ufając głęboko w duchowe zjednoczenie papieża i kardynała, poprzez lektury pogłębiała wiedzę o tym niezwykłym człowieku, który przyjął posługę jako dar i tajemnicę. Dzięki siostrom loretankom pani Teresa zakupiła kilka książek, m.in. „Ostatnie dni Prymasa Tysiąclecia” czy „Jan Paweł II - rodowód”. - W maju, po zamachu na Ojca Świętego, kiedy umierał prymas Wyszyński, byliśmy z mężem na Jasnej Górze - wspomina. - Przejmujący był Apel Jasnogórski, podczas którego modliliśmy się o uratowanie Jana Pawła II i o uzdrowienie prymasa. Płakaliśmy wszyscy.
19/2020 (1293) 2020-05-06
Przez tyle lat próbuję odpowiedzieć na pytanie, dlaczego niemiecki żołnierz podarował mi św. Józefa. Myśl, że pochodził z pobożnej rodziny i na pewno miał Boga w sercu, zawsze podnosiła mnie na duchu - mówi Czesława Sokół z Bork, która z miniaturową figurką świętego nie rozstaje się niemal od 80 lat.

- Urodziłam się tutaj, wychowałam, wyszłam za mąż i całe życie mieszkam - mówi pani Czesława, rocznik 1929. - Żyje nam się tutaj bardzo dobrze. Mamy kościół i naszą św. Ritę, do której na nabożeństwo każdego 22 dnia miesiąca ludzie zjeżdżają autokarami. Jest urząd gminy, ośrodek zdrowia, apteka, szkoła - wszystko na miejscu. Szkoda pieknego pałacu, który ciągle przechodzi z rąk do rąk. A najbardziej żal mi stawów wykopanych jeszcze przez Jaźwińskich, właścicieli majątku. Przez tyle lat patrzyłam na nie z mojego podwórka. Dzisiaj nie ma po nich śladu. Wszyscy mówią, że Borki urok straciły, odkąd nie ma stawów - tłumaczy. O historii podradzyńskich Bork Cz. Sokół może opowiadać bez końca: o dziedzicach i pałacu, czasach wojny, zmieniającym się pejzażu wsi. Dobrze pamięta początek wojny, który 12 września 1939 r. wyznaczyły tutaj niemieckie naloty. Borki stanęły w ogniu. - Do dzisiaj mam w oczach samolot, z którego na naszą wieś zrzucano pociski i strzelano do ludzi. Jedna z bomb spadła na podwórko sąsiadów.
19/2020 (1293) 2020-05-06
Wyciągnęła mnie z kałuży błota i postawiła na skale. Zrozumiałam, że czuwa nade mną, że jestem Jej dzieckiem. Nasza kochana Mamusia zrobiła w moim życiu prawdziwą rewolucję - opowiada Maria Piela, założyciela internetowego bloga „wojowniczka Niepokalanej”.

<br /. Mówi o sobie, że jest niewolnicą Matki Bożej i chce pokazywać w sieci, jak piękne może być życie kobiety przy Sercu Maryi. Z miłości do Najlepszej z Mam narodził się pomysł założenia strony internetowej wojowniczkaniepokalanej.pl i profilu pod takim samym tytułem na facebooku. Niedawno ruszyła też „Perła Króla”. - Obiec strony są oparte na wartościach chrześcijańskich. Powstały z miłości do Niepokalanej. Pragnę, by była Ona jeszcze bardziej znana i kochana. Chcę też ukazywać piękno Córki Króla w mojej codzienności, ale również, że można pięknie ubrać się i umalować dla Pana Boga, nie obrażając Go, tak, by inni dostrzegli nasze piękno, które jest dziełem Pana. Dzisiaj świat twierdzi, że im bardziej kobieta się rozbierze, tym jest piękniejsza. Kiedyś też tak myślałam. Jednak Najlepsza Mama nauczyła mnie, iż piękne jest ciało, kiedy piękna jest dusza, a dusza jest piękna, kiedy jest czysta - opowiada Maria.
18/2020 (1292) 2020-04-29
Współcześnie, gdy wpływ nowoczesnych technologii widoczny jest w wielu dziedzinach życia, dużą popularnością cieszy się zawód grafika komputerowego.

Nie można zapominać o tradycyjnych technikach graficznych, np. linorytach czy gipsorytach. Te jednak, choćby ze względu na wymóg dużego nakładu pracy, w dynamicznych czasach nie sprawdzają się. Graficy sięgają po różne tematy. Są tacy, którzy tworzą nie tylko z pasji, ale również z inspiracji wiarą. Do nich należy Andrzej Micor. Artysta ręcznie wykonuje grafiki. Zajmuje się również pirografiką, tj. wypalaniem w drewnie ozdobnych wzorów i napisów o tematyce religijnej. - Kiedyś, gdy rozmyślałem o trudnościach życia, wziąłem do rąk starą wypalarkę do drewna, która należała do mojej śp. mamy, i wykonałem Jezusa cierpiącego. Połączyłem klasyczną metodę pirografii na desce z malowaniem - opowiada o początkach swojej pracy. Pan Andrzej, rodowity Ślązak, mieszkał wówczas w Międzyrzecu Podlaskim. Rodzinnym mieście swojej żony Agnieszki. - Żonie obraz bardzo się spodobał i pochwaliła się nim na forach internetowych. Ku naszemu zaskoczeniu, zaczęły napływać zamówienia - mówi Micor.
18/2020 (1292) 2020-04-29
Rozmowa z Haliną Zgrajką, autorką publikacji „Klucz borkowski. Dzieje dóbr ziemskich i losy ich właścicieli”.

Klucz borkowski wyłaniał się na przestrzeni lat z większych obszarowo kluczy: kockiego, a następnie czemiernickiego. W XVIII w. (własność rodu Humieckich) obejmował Borki, Osowno, Sitno, Wolę Osowińską, Starą Wieś, część Wrzosowa, Tchórzewek oraz część firlejowską Oszczepalina (tzw. Firlejowszczyznę). Płk Tadeusz Czerski, który stał się właścicielem klucza borkowskiego w roku 1802, na początku XIX w. nabył również część Przytoczna i osadę Ferdynandów.Mnie przede wszystkim interesuje centrum klucza: Borki oraz tworzące z nimi jeden organizm gospodarczy Osowno i Sitno. Dzieje majątku, który to rozkwita, to popada w ruinę, są równie ciekawe, co losy jego właścicieli. Ostatnim - braciom Jaźwińskim: Zygmuntowi Ignacemu, Konstantemu i Tadeuszowi oraz ich matce, Marii z Jezierskich udało się utrzymać go do 1944 r., gdy zmuszeni byli do ucieczki przed zbliżającą się Armią Czerwoną. Znamienne jest to, że najbardziej związany z dobrami Konstanty umiera w roku 1970, oglądając z okien autobusu to, co stanowiło kiedyś własność rodziny.
17/2020 (1291) 2020-04-22
Wirtualne zwiedzanie wystaw, oglądanie eksponatów czy zgłębianie lokalnej historii online - tak wyglądają teraz propozycje placówek muzealnych.

Decyzją rządu od 12 marca instytucje kultury w Polsce zostały zamknięte dla odwiedzających z powodu rozprzestrzeniania się koronawirusa. Nie oznacza to jednak, że muzea zawiesiły swoją działalność. Przeniosły się do sieci, gdzie prezentują posiadane eksponaty. Na wirtualne lekcje historii zaprasza Muzeum Regionalne w Siedlcach. - Staramy się codziennie zamieszczać przynajmniej jeden post na fanpage’u muzeum na FB dotyczący naszych ciekawych zbiorów. Pracownicy z poszczególnych działów pracują zdalnie w domu, przygotowując materiały, które udostępniamy. W ten sposób kontaktujemy się z naszymi odbiorcami - mówi Krzysztof Cabaj, specjalista ds. promocji w Muzeum Regionalnym. Na swoim profilu placówka prezentuje m.in. jeden z najcenniejszych eksponatów z działu historyczno-archeologicznego, jakim jest Conspicuous Gallantry Medal (medal za wykazaną dzielność). Należy on do najważniejszych brytyjskich odznaczeń wojskowych. Początkowo był przeznaczony dla marynarki wojennej.