Historia
46/2017 (1167) 2017-11-15
Błogosławiony męczennik Grzegorz Chomyszyn - biskup stanisławowski - marzył o niezależnej i niepodległej Ukrainie, ale jako kapłan Chrystusowy i biskup nie przyjmował, odrzucał i otwarcie potępiał radykalny nacjonalizm i akty terrorystyczne, twierdząc, że ta droga jest przeciwna Bogu i może doprowadzić naród ukraiński do degradacji i samozniszczenia.

Za wierność Chrystusowi w Kościele greckokatolickim został pojmany przez specjalny oddział komisariatu ludowego bezpieczeństwa państwa w rezydencji w Stanisławowie, w nocy z 11 na 12 kwietnia 1945 r., i odwieziony do wewnętrznego Więzienia Łukianiwskiego NKWD w Kijowie. Zmarł śmiercią męczeńską 28 grudnia 1945 r. - po 36 dniach przesłuchań i tortur. 27 czerwca 2001 r. we Lwowie został ogłoszony przez Ojca Świętego Jana Pawła II błogosławionym męczennikiem unickiej Cerkwi greckokatolickiej.
46/2017 (1167) 2017-11-15
14 sierpnia 1915 r. 5 pułk piechoty Legionów z I brygady J. Piłsudskiego zajął w połowie opuszczoną przez ludność wieś Szóstkę. Wszyscy prawosławni uciekli z popem, pozostawiając nawet inwentarz żywy. Zdążyli jednak z cerkwi wywieźć dzwony i zabrać mosiężną klamkę z głównych drzwi.

Jedna z pozostałych kobiet, katoliczka, objaśniła legionistom, że we wsi było 40 katolików i 40 prawosławnych. Wszyscy katolicy zostali. Cieszyli się ogromnie, że Moskali już nie ma i żalili się na prześladowania religijne i uciemiężenie. Wieś była jednak pod ostrzałem rosyjskiej artylerii. Legionistom udało się uratować jedno mieszkanie, które zajęło się od ostrzału. Sztab komendy legionów ulokował się w Worsach. 1 pułk piechoty Legionów stanął w Wólce Łózeckiej. Tu spotkano starca, który 30 lat spędził na zesłaniu na Syberii. Wólka Łózecka również była w dużej części spalona. 20 rodzin uciekło z Rosjanami, a katolicy pochowali się w błotach obok wsi.
45/2017 (1166) 2017-11-08
O porządkowaniu cmentarzy na Wschodzie - w rozmowie z Jackiem Burym z lubelskiej Fundacji Niepodległości, komendantem Środowiskowego Hufca Pracy.

Oprócz działalności w Środowiskowym Hufcu Pracy (ŚHP), działa Pan również w lubelskiej Fundacji Niepodległości, organizuje m.in. Biegi Papieskie, Wigilię pod Gwiazdami oraz zbiórkę zniczy na lubelskich cmentarzach. Co roku z młodzieżą i wolontariuszami z całej Polski wyjeżdża Pan na Wołyń. Jak rozpoczęła się akcja sprzątania polskich cmentarzy za naszą wschodnią granicą? - Ideę porządkowania cmentarzy na Wołyniu zapoczątkowali w 2008 r. Piotr Gawryszczak, wojewódzki komendant OHP, i Leon Popek z lubelskiego Instytutu Pamięci Narodowej, potomek Wołyniaków. Pragnęli ocalić od zapomnienia historię terenów, które znalazły się za naszą wschodnią granicą. Leon Popek w 1992 r. przeprowadził w Ostrówkach pierwszą ekshumację. Po kilkunastu latach właśnie tam, do Ostrówek, pojechało 15 młodych ludzi z Hufca, zapoczątkowując porządkowanie cmentarzy. Pracuję z wychowankami Hufca od dziesięciu lat i w ten sposób - współdziałając z IPN - zaangażowałem się w szlachetną ideę upamiętniania przeszłości.
45/2017 (1166) 2017-11-08
13 sierpnia 1915 r. oddziały rosyjskie wygoniły całą ludność wsi Radcze k. Parczewa z dobytkiem na tzw. chmielitę z zamiarem zawłaszczenia dobytku i przegnania na wschód, czego zrobić już nie zdążyli.

We wsi zostało kilku Kozaków, którzy przejechali przez wieś z zapalonymi pochodniami i podpalali słomiane strzechy - dom po domu. Zdążyli zabrać kilka koni, pobić nahajami kilku ludzi i zastrzelili gospodarza A. Harko. Ludzie zgromadzeni na łące modlili się, jęczeli i płakali. W nocy klęczeli przy wozach, widząc łunę i słysząc strzały. Całymi rodzinami wołali głośno: „Przepuść, Panie, ludowi twemu” i tak wśród szlochów i modlitw przetrwali noc. M. Lisiecka-Szwaj wspominała: „Blady świt okazał się jakiś dziwny. Całe pole i łąka pokryte zostały jakąś nowością. O świcie okazało się, że było to leżące wojsko austriackie i czeskie, a ta szarość to było ich umundurowanie”. Ci właśnie żołnierze uwolnili Radcze od okupantów Moskali. Postój ludzi na chmielicie trwał trzy dni, ale spalona wieś uniemożliwiała powrót na jej zgliszcza.
44/2017 (1165) 2017-10-31
Muzeum parafialne - uruchomione w roku obchodów 600-lecia lokacji Kocka i w przededniu jubileuszu 200 lat istnienia diecezji siedleckiej - rzuca światło na historię i wielokulturowość miasteczka położonego u ujścia Czarnej do Tyśmienicy.

Otwarcie i poświęcenie muzeum w kryptach parafialnego kościoła pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny miało miejsce 29 września, będąc zwieńczeniem prawie dziesięciu lat przygotowań. Uroczystościom przewodniczył biskup siedlecki Kazimierz Gurda. - Pomysł utworzenia muzeum zrodził się w pierwszym roku mojego proboszczowania w Kocku, tj. w 2008 r., a podstawą ku temu była bogata historia parafii i miasta, potwierdzona m.in. w dokumentach znajdujących się w archiwum parafialnym, jak też chęć upowszechnienia wartości kulturowych Kocka - mówi proboszcz ks. prałat Bogdan Krawczyk. Miasteczko zamieszkane dzisiaj przez niespełna 3,5 tys. osób może pochwalić się przeszłością, w którą wpisują się: zarówno współistnienie społeczności katolickiej, kalwińskiej i żydowskiej, patronat Sapiehów, czego śladem są doskonale zachowane zabytki: kościół i pałac, zaangażowanie patriotyczne mieszkańców czy fakt, że okolice były na przestrzeni wieków miejscem wielu bitew.
44/2017 (1165) 2017-10-31
8 sierpnia 1915 r. wojska niemieckie zajęły Garwolin. Korespondent gazety „Polak” dziwił się bardzo, widząc, jak „Moskale uciekali przez miasto, siedząc po dwóch na koniach”. Przepełnione pociągi odjeżdżały dniem i nocą na wschód.

Anna Kahan, która ewakuowała się późnym wieczorem z Siedlec do Brześcia, wspominała: „Dwa razy zatrzymujemy się przed Łukowem. Dzieci zasypiają na podłodze (…). nowi pasażerowie wciskają się w Łukowie. Pilnujemy, żeby nikt nie zdeptał dzieci. Nie możemy już siedzieć na naszych bagażach, bo teraz leżą na nich pakunki innych. Ledwo można znaleźć miejsce do stania. Nagle konduktor krzyczy: zasuńcie zasłony w oknach! Sterowiec! Światła gasną. Słyszymy warkot silników. Wstrzymujemy oddech. Wreszcie hałas cichnie (…). Ogromna ulga. Światła nie zapalają się jednak przez kolejną godzinę, aż do chwili kiedy pociąg odjeżdża z Łukowa (…). Na każdej stacji wsiadają nowi pasażerowie (…). Pociąg turkocze i potrząsa ludźmi śpiącymi we wszystkich możliwych pozycjach”.
43/2017 (1164) 2017-10-25
Jubileusz 80-lecia kościoła parafialnego w Turowie jest uzasadnioną okazją do przypomnienia historii jego budowy.

Opis tych wydarzeń opiera się w większości na szczątkowych wspomnieniach ludzi, którzy uczestniczyli wówczas w pracach przy budowie. Dokumentacja archiwalna również przedstawia dość skromne źródło wiedzy. Uczestnicy budowy i świadkowie już odeszli do Pana, a ci, którzy jeszcze żyją, byli wówczas dziećmi. Dlatego chcemy ocalić od zapomnienia to, co zachowała ludzka pamięć. Radzyńska parafia Świętej Trójcy, do której należał Turów, obejmowała swoim zasięgiem 22 wioski oraz miasto Radzyń. Liczba wiernych w latach 30 XX w. wynosiła około 15 tys. Posługę kapłańską sprawowało trzech duchownych: proboszcz i dwóch wikariuszy.
43/2017 (1164) 2017-10-25
30 lipca 1915 r. Niemcy zajęli Maciejowice. 31 lipca Rosjanie opuścili Podzamcze. 1 sierpnia front ustala się na linii Lublin - Chełm. Dzień później Komitet Obywatelski w Siedlcach organizuje milicję miejską i straż ogniową. 3 sierpnia Niemcy zajmują Sobolew i przecinają połączenie między Warszawą a Dęblinem.

Tego dnia rosyjski generał Aleksiejew wydaje rozkaz odwrotu na linię Łomża - Ostrów Mazowiecka - Węgrów - Jedlanka - Kock - Ostrów Lubelski - Opalin - Turyjsk. Do Siedlec tymczasem dotarła fałszywa wiadomość, że Niemcy zajęli Warszawę. 4 sierpnia oddziały niemieckie na zachodzie zajmują Dęblin, a na południu rozwijają ofensywę na Lubartów i toczą zacięte walki o wieś Tarnów k. Wereszczyna. 5 sierpnia Niemcy rzeczywiście zajęli Warszawę lewobrzeżną do Wisły. Tego dnia zaczęła się realizacja rosyjskiej doktryny wojennej „Taktyka spalonej ziemi”. Polegała ona na tym, że w ręce Niemców nie mogli się dostać ani cywile, ani ich dobytek. Wojsko miało palić zboże na pniu, jak również domy i gospodarstwa. Ponieważ ewakuowana ludność nie mogła już się dostać do zatłoczonej linii kolejowej Warszawa - Brześć, tysiące furmanek z załadowanym dobytkiem rozpoczęło przymusowy marsz na wschód.
42/2017 (1163) 2017-10-18
Za wiarę cierpiał i umierał lud unicki. Cierpiały i umierały także jego dzieci… Te, które przetrzymały głód, zimno, nędzę i poniewierkę, wyrosły na dzielnych obrońców unii, stając się godnymi imienia i nazwiska swoich rodziców - męczenników.

Historia narodu polskiego obfituje w wiele przykładów bohaterskich postaw młodzieży, która miłość do ojczyzny i Kościoła wyrażała poprzez ofiarną pracę, jak również męstwo w znoszeniu cierpień. Młodzi potrafili dochować wierności Panu Bogu nawet za cenę własnego życia. Piękną kartą w dziejach naszego regionu zapisała się niezłomność unitów podlaskich - dumnych mężów i dzielnych matek oraz ich dzieci. Mało tego - jak zauważa na łamach swej książki ks. Kazimierz Dębski SDB - chłopcy i dziewczęta ubiegali się wręcz o palmę pierwszeństwa!
42/2017 (1163) 2017-10-18
W grudniu 1914 r. car Mikołaj II przybył ponownie do Siedlec i odbył na polach pod miastem przegląd czterech pułków gwardii: siemionowskiego, izmaiłowskiego, preobrażeńskiego i pawłowskiego. W styczniu 1915 r. Powiatowy Komitet Obywatelski (KO) Garwolina poprzez proboszcza parafii Maciejowice ks. A. Pleszczyńskiego udzielił pomocy - w postaci 132 pudów zboża - mieszkańcom wsi Pawłowice i KO w Kłoczewie.

W lutym 1915 r. odbyło się posiedzenie KO powiatu sokołowskiego. W jego trakcie rozpatrywano podania obcych poddanych, których władze wysiedlają z granic guberni lubelskiej, o poręczenie komitetu za ich prawomyślność. Komitet wydał 38 poręczeń - przeważnie za rosyjskich poddanych pochodzenia niemieckiego i za Polaków z Poznańskiego i Galicji oraz Czechów. 24 lutego 1915 r. naczelnik powiatu konstantynowskiego raportował ze zgrozą do gubernatora chełmskiego, że mieszkaniec wsi gminnej Bohukały Józef Antoszczuk, komentując zakupy prowadzone na rzecz armii rosyjskiej, powiedział, że lepiej oddać bydło Niemcom niż Rosji.