Komentarze
41/2015 (1058) 2015-10-07
Pisanie dzisiaj o „wyczynie” ks. Charamsy jest cokolwiek nudnawe. Wychodzące na jaw działania owego księdza wskazują wybitnie nie tylko na interesowny charakter jego „ujawnienia się”, ale również ośmieszają periodyki, które iście zaślepione chęcią dokopania Kościołowi (nieważne z jakich pobudek - czy ideologicznych, czy tylko pragmatyczno-wyborczych) nie zauważyły, jak dają się wkręcać żądnemu eventu byłemu urzędnikowi watykańskiemu.

Można oczywiście skonstatować, że taki mamy świat (jak klimat) i trudno dziwić się w końcu zanurzonemu w nim (być może tylko po szyję) człowiekowi. Faktem jednak jest, że miało to miejsce, a wielu dzisiaj jeszcze bierze tegoż człowieka za odnośnik dla oceny Kościoła i wierzących (o duchowieństwie nie wspominając).
41/2015 (1058) 2015-10-07
Oj, jak dawno-dawno to już było. Ale coś jeszcze pamiętam. Coś, czyli głównie radość, że dołączymy do grona państw o wyższym prestiżu. Powodem zaś wybór pierwszego prezydenta w nowej, popeerelowskiej Polsce.

I choć ówczesna głowa państwa nie była z mojej bajki, liczył się sam fakt i nadzieja, że teraz to już tylko lepiej być może. Prezydent - to brzmiało dumnie. Nie jakiś tam sekretarz, choćby nawet pierwszy. Jak w normalnych krajach. I czy za dużo ich już mieliśmy, czy co, że fotel pod żyrandolem się obniża?
40/2015 (1057) 2015-09-30
Odnoszę niekiedy wrażenie, że medialny światek traktuje mnie i pozostałą polską populację jak skrajnych idiotów. Najczęściej przybiera to formę wciskania do naszych głów tez tak nieprawdopodobnych, że zdają się przypominać bajania przepitego faceta na kacu gigancie następnego dnia rano.

Słuchając tych medialnych wynurzeń, ze zdumieniem przecieram oczy i zastanawiam się, czy naprawdę sam twórca wierzy w to, co przekazuje pozostałej braci narodowej. Weźmy np. relacje z napływu tzw. uchodźców na europejskie tereny.
40/2015 (1057) 2015-09-30
Św. Jan Paweł II wprowadził do obiegu kulturowego określenia - bardzo nielubiane przez środowiska lewackie - cywilizacji życia i cywilizacji śmierci. Przez lata nabrały one dodatkowego znaczenia: obrazem pierwszej z nich stała się odwaga, drugiej - strach. Pozwólcie Państwo, że o tym drugim będzie dziś słów kilka.

Mówi się, że ma wielkie oczy. Dlaczego? Może dlatego, że przez nie wchodzi do człowieka najszybciej, paraliżuje umysł i serce. Oczy są zwierciadłem duszy. Gdy się je stłucze, zniszczy, cały odbity w nim świat podlega deformacji.
39/2015 (1056) 2015-09-23
Na początek mała powtórka z literatury, dzisiejszemu człowiekowi bardziej znanej z ekranów telewizyjnych niż z wertowania książkowych stronnic. Chciałbym wspomnieć jeden z najstarszych zabytków piśmiennictwa i twórczości - „Iliadę” Homera. I chociaż na pytanie o głównego bohatera większość z młodych (i nie tylko) odpowie zapewne, że był nim Brad Pitt, to jednak zaryzykuję.

Pamiętacie Państwo, że Troja została zdobyta dzięki podstępowi wymyślonemu przez Odyseusza, który zaproponował, by dostać się do miasta pod osłoną drewnianego konia.
39/2015 (1056) 2015-09-23
Patrzyłem z bliska na jego życie, widziałem, jak umiał od siebie wymagać, widziałem, jak klękał do modlitwy. To było najważniejsze w tych latach, które tak wiele znaczą w okresie dojrzewania młodego człowieka. Ojciec, który umiał sam od siebie wymagać w pewnym sensie nie musiał już wymagać od syna.

Patrząc na niego nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się do spełniania swoich obowiązków” - tak swego ojca wspominał św. Jan Paweł II. Słowa te są świadectwem, jak ważne dla dziecka jest świadectwo jego rodziców. Mówią także o tym, jak ważne jest, by to wychowanie dokonywało się w rodzinie.
38/2015 (1055) 2015-09-16
Kończy się rejestracja komitetów, które będą mogły wystawić listy z kandydatami w całym kraju. Jest to już wyraźny znak, że jesienna elekcja parlamentarna zbliża się jak leśniczy Wiesiek z piosenki Artura Andrusa do naszych drzwi.

Symptomy wyborczej gorączki widać jednak nie tylko w tym jednym fakcie. Najważniejszą oznaką nieuchronności wyborów jest festiwal obietnic. Każda partia, która aspiruje do wejścia na sejmowe salony (po raz pierwszy czy też któryś z kolei), przedstawia wyborcom najróżniejsze propozycje. Nie zżymam się jednak na tę procedurę.
38/2015 (1055) 2015-09-16
Jakiś czas temu znajomi poprosili mnie, abym asystował przy ślubie ich dziecka. Wszystko zostało przygotowane, jak należy. Po skończonej uroczystości jeden z gości zapytał: „Czy u was zawsze na ślubie wszystkie części stałe Mszy św. są śpiewane?”.

Cóż, nie zawsze. Nie tłumaczyłem już, że gdyby nie organista, nie byłoby żadnego liturgicznego dialogu. Większość obecnych w kościele nie miała bowiem pojęcia, jak odpowiadać, jak się zachować - kiedy stać, kiedy klęczeć, jak się modlić.
37/2015 (1054) 2015-09-09
Po tym, co dzisiaj zamierzam napisać w felietonie, zapewne przez wielu zostanę okrzyknięty ksenofobem, nieczułym na ludzką tragedię konserwatystą, przeciwnikiem otwartego na świata i miłosiernego papieża Franciszka, nieznającym lub zmieniającym nauczanie Jezusa i Kościoła etc.

<br /. Katalog rzucanych pod moim adresem określeń proszę sobie dowolnie zwiększać włącznie z intensywnością ujawnianych emocji. Powiem krótko: jestem przeciw przyjmowaniu fali imigracyjnej do Europy, a szczególnie do Polski. Nie oznacza to, że w ogóle jestem przeciwnikiem przemieszczania się ludzi bądź udzielania schronienia osobom, które we własnym kraju nie mają możliwości bezpiecznego życia z powodu swoich przekonań, wyznawanej religii czy też koloru skóry. Ale to już inna bajka.
37/2015 (1054) 2015-09-09
Moja znajoma śmieje się, że w pewnym wieku wszystko jest pretekstem do wspomnień. I pewnie ma rację, skoro Narodowe Czytanie uruchomiło we mnie całe ich pokłady.

Otworzyło drzwi do zdarzeń pozornie zapomnianych, a - okazuje się - ciągle jednak gdzieś tam w człowieku żyjących. Serdeczny śmiech mnie ogarnął, kiedy - wydawać by się mogło: ni z gruszki, ni z pietruszki - przypomniałam sobie pierwszą samodzielnie przeczytaną od deski do deski książkę. To była wypożyczona w szkolnej bibliotece „Uczennica I klasy” radzieckiego autora Edwarda Szwarca.