Jedziemy z pielgrzymką do Rzymu do grobu bł. Jana Pawła II - zakomunikowała mi niedawno z dumą znajoma. - A dlaczego tylko do Jana Pawła II? - zapytałem przekornie. Przecież w Bazylice św. Piotra i w jej podziemiach spoczywa wielu innych papieży.
Komentarze
Reprezentant Polski Paweł Fajdek rzucił młotem na odległość prawie 82 metrów i został mistrzem świata! Podobno przez lata uparcie trenował. Gotowa jestem jednak się założyć, że dla wielu osób jest to wyczyn zdecydowanie mniejszej wagi niż ten, o którym informacja obiegła Polskę kilka dni wcześniej.
Władysław Bartoszewski ostatnimi czasy (choć ciężko jest mi wskazać datę początkową) postanowił istnieć w przestrzeni publicznej na sposób zbliżony do słynnego entomologa, dla którego dzień bez inwektyw jest dniem straconym.
Więźniowie to mają klawe życie. I nie chodzi mi tylko o byłych osadzonych, jak choćby „Słowik”, który kilka dni temu opuścił areszt. (Teraz pozostaje już tylko czekać, gdy ten szef gangu pruszkowskiego, uniewinniony w sprawie zabójstwa komendanta policji, zażąda finansowego zadośćuczynienia za niesłuszne pozbawienie go wolności.).
Mam wystarczająco dużo lat, żeby pamiętać czasy, kiedy o Powstaniu Warszawskim mówiono niewiele, pisano tę nazwę małą literą i tak też warszawski zryw traktowano. Przywracanie wiedzy o tej pełnej poświęcenia postawie stoliczan, swoista moda na powstańczą problematykę jest od kilku lat zjawiskiem niewątpliwie pozytywnym.
Na sierpniowe zachęty do trzeźwości patrzymy z przymrużeniem oka. „Abstynencja - to słowo bardzo sponiewierane w świecie nieograniczonej konsumpcji” - napisali biskupi w tegorocznym sierpniowym apelu. I trudno nie przyznać im racji. „Wielki Post, Adwent - OK.
Przyznam się, że niezbyt chętnie napisałem tytuł niniejszego felietonu. Wcale nie jest przyjemnie pisać bądź mówić o świadectwach upadku kulturowego czy cywilizacyjnego. Postanowiłem jednak podjąć ten wątek, gdyż nawet publicyści katoliccy zdają się zauważać tylko powierzchniową sprawę proboszcza z Jasienicy.
No i proszę! Niewiele brakowało, a przeoczylibyśmy 22 lipca. Nie mówię, oczywiście, o dniu jako takim, bo ten nie najgorzej minął, tylko o polskim narodowym święcie, które miało upamiętniać odrodzenie naszego kraju.
Na początku był chaos. Po chwili, na pierwszy plan próbowali wysunąć się potencjalni świadkowie wydarzenia. Za nimi natychmiast podążyli dziennikarze. Ci ostatni od razu wzięli się za szukanie strategicznych miejsc, by móc nadać z nich pełne napięcia relacje.
Czekałem. Piszę te słowa bez cienia egzaltacji. Czekałem, aż zabrzmią dzwony, zawyją syreny...Bo tak miało być. Dzwony budzące pamięć, syreny przerażenia. Ale było cicho. Milczały. Bo nie było ludzkiej ręki ani nawet zwykłego mechanizmu, by je poruszył.
- « Następne
- 1
- …
- 116
- 117
- 118
- 119
- 120
- …
- 176
- Poprzednie »