Komentarze
26/2020 (1300) 2020-06-24
To był pierwszy wspólny wypad w góry. Wyczekany, wymarzony. Z plecakami, suchym prowiantem, spaniem w schronisku. Bez mamy i jej „ochów” i „achów”. Męski wypad! Któregoś dnia wybrali się w na stromy szlak.

- Bądź ostrożny i uważaj, gdzie stawiasz swoje kroki - powiedział w pewnym momencie ojciec do dziecka, gdy nagle zrobiło się niebezpiecznie. - Dobrze tato - odpowiedział dziewięcioletni syn. I dodał ciszej: - Ty, tatusiu, też uważaj. Bo ja idę po twoich śladach… Urzekł mnie ten dialog. Czasem patrzę z konfesjonału, ołtarza na rodzinę, która przyszła na niedzielną Mszę świętą. Albo spoglądam z perspektywy zupełnie „świeckiej” - plaży, deptaka, galerii handlowej, parku, wejścia do lodziarni. I zastanawiam się, czy rodzice w pełni zdają sobie sprawę, jak bardzo ich dzieci - zapewne w zdecydowanej większości przypadków nieświadomie - naśladują ich?
25/2020 (1299) 2020-06-17
Aria księcia Mantui z opery „Rigoletto” Giuseppe Verdiego znana jest raczej każdemu, nawet niewykształconemu muzycznie osobnikowi na poziomie szkolnictwa podstawowego.

Podkreśla ona zmienność płci pięknej, porównując ją do piórka na wietrze. Co ciekawe, jest ona częścią tej części opery Verdiego, w której wspomniany książę próbuje poderwać szynkareczkę. Banalny tekst wraz ze skoczną muzyką doskonale wpisuje się w taką właśnie scenerię. Ma jednak w sobie coś ciekawego, co pozwala zastosować go także do sytuacji wyborczej w Polsce AD 2020. Tegoroczna kampania jest chyba najdłuższą w dziejach naszego kraju. Toczy się bowiem nie od ustanowienia nowego terminu wyborów prezydenckich, ale już od marca. Nie mówię tutaj o właściwych dla wszystkich kampanii wyborczych przedbiegach, ale o formalnych wystąpieniach kandydatów na najwyższy urząd w państwie. Podmiana jednego z kandydatów nic w tej materii nie zmieniła, poza, oczywiście, notowaniami sondażowymi. Oprócz swojej długości i spowodowanej przyspieszeniem w finiszu krwawości, niczym zdecydowanie nie odbiega od innych polskich elekcji. Jest jednak coś, co przypomina jako żywo słowa z opery Verdiego. Tym czymś jest zmienność przynajmniej niektórych kandydatów.
25/2020 (1299) 2020-06-17
I tak to przychodzi nam ciągle doświadczać wyjątkowości czasu. W pewnym stopniu każdy czas, każdy dzień czy miesiąc są wyjątkowe, bo w końcu to tylko subiektywna ocena.

Ta „wyjątkowość” jest w sumie cechą nadaną i bardziej wynika z naszego postrzegania, oceny rzeczywistości niż z samych faktów. Obecny czas wydaje się jednak być wyjątkowy w sposób całkowicie obiektywny. Doświadczamy, niektórzy pierwszy raz w życiu, niecodziennych ograniczeń i konieczności wyrzeczeń w związku z pandemią. Wprawdzie wielu z nas zachowuje się już całkiem swobodnie i bez większych obaw - być może ze względu na marną, w społecznej ocenie, „skuteczność” wirusa, bo na ulicach nikt jednak nie umiera, a celebryci skutecznie sączą swoje odkrywcze teorie. Nie ma więc się czego bać, pomyśleli zapewne obywatele i, nie bacząc na zgromadzone uprzednio zapasy ryżu, makaronu oraz kaszy, ruszyli w Polskę. Zdecydowana większość zapomniała, że „można” wcale nie znaczy „należy” i z przywróconej swobody, owszem, warto korzystać, ale używając od czasu do czasu narzędzia rozumu. A tak… jedynym widocznym znakiem epidemii pozostają pozamykane szkoły. Ich uczniowie spotykają się za to w miejscach rozmaitych bez żadnych praktycznie ograniczeń.
24/2020 (1298) 2020-06-10
Łatwowierność opinii publicznej jest niestety faktem. Często wspomina się dzisiaj, że odbiorcy wiadomości przekazywanych przez media łykają je jak pelikan zdobycz. Namysłu nad nimi nie ma żadnego, a nieprzetrawiona wieść staje się podstawą oglądu rzeczywistości i podejmowanych działań.

To z kolei rodzi łatwość przechwytywania tzw. opinii publicznej przez różnorakich szalbierzy i ideologów. Tłum podąża za nimi jak owce na rzeź, nie spostrzegając w ogóle, gdzie jest prowadzony. Otrząsanie się ze zgubnych i nieprawdziwych informacji nie jest jednak kwestią dni czy tygodni, lecz może rozkładać się na lata, jeśli w ogóle będzie możliwe. Dochodzi bowiem do tego wpojone w mózgi współczesnych ludzi przekonanie o własnej doskonałości intelektualnej oraz możliwości posiadania „własnego zdania” na każdy temat. To ostatnie powoduje, że dyskusja czy spór przestają być możliwe, gdyż nie można debatować wśród posiadaczy „całkowitej prawdy”. Dość dobrze widać to na przykładzie ostatnich wydarzeń w Polsce i na świecie. 25 maja w czasie interwencji policji w Minneapolis w Stanach Zjednoczonych zmarł niejaki George Floyd. Świat obiegła wieść, iż bezpośrednią przyczyną jego zgonu była brutalna napaść funkcjonariusza policji, która doprowadziła do uduszenia wspomnianego wyżej człowieka. Po tym wydarzeniu w samym Minneapolis, jak i w innych miastach USA, doszło do gwałtownych zamieszek, a na całym świecie podejmowane były działania potępiające rasizm w Ameryce Północnej.
24/2020 (1298) 2020-06-10
O takich wakacjach, jakie sobie wyobrażamy i mieliśmy do tej pory, możemy zapomnieć - już kilka tygodni temu uprzedzał minister zdrowia. Czy to oznacza, że będziemy musieli odwiesić plażowe kostiumy na kołek, a rozmówki polsko-włoskie odłożyć na półkę? Aż tak źle może nie będzie.

Skutki koronawirusa szczególnie mocno odczuwa branża turystyczna, która już czeka w blokach startowych, by powrócić na właściwe tory i z powrotem przyciągnąć nieco wystraszonych turystów. Choć coraz więcej krajów otwiera swoje granice dla Polaków, u nas nadal obowiązuje zakaz międzynarodowego ruchu lotniczego. Taki tam paradoks. Oczywiście wszędzie, gdzie swoją obecność zaznaczył wirus, obowiązują jakieś ograniczenia. We Włoszech ponoć powstają koronaplaże - turystów mają oddzielać od siebie szyby z pleksi. Trochę to przypomina parawany nad polskim morzem. W sumie to powinniśmy opatentować pomysł i zastrzec do niego prawo. W Hiszpanii do pilnowania dystansu między leżakami mają być zaprzęgnięte patrole policji. U nas można by do takiej akcji zaangażować sprzedawców lodów i świeżutkich jagodzianek. Z kolei Cypr, aby przyciągnąć turystów, zapłaci za wakacje każdemu, kto zarazi się na nich koronwariusem. No cóż, do odważnych świat należy. Sama podróż też nie będzie należała do szybkich i przyjemnych.
23/2020 (1297) 2020-06-03
Myślę, że w obecnej sytuacji co jakiś czas będziemy raczeni kolejną rewelacją wskazującą na swoistą niemoc struktur kościelnych do rozprawienia się z nielicznymi wprawdzie, ale niesłychanie bolesnymi sprawami z przeszłości.

Zresztą tak, jak trudno rozliczyć się dzisiaj z pewnych zaszłości związanych z karygodnymi czynami niektórych duchownych, tak samo było wcześniej, gdy Kościół w Polsce nie umiał prześwietlić spraw związanych ze współpracą niektórych duchownych ze służbami specjalnymi w PRL. Przewlekłość działań Kościoła w tamtych sprawach, kluczenie w tłumaczeniach, mówienie o ludzkich słabościach jako żywo przypomina działania niektórych dzisiejszych „obrońców” duchownych skażonych winą działań pedofilskich. Z tą jednak różnicą, że w przypadku tych drugich ramię sprawiedliwości dzisiaj jest bardziej sprawne i radykalne. Jednak w tym wszystkim pojawia się podskórne pytanie, dlaczego do takich sytuacji w ogóle może dochodzić? Kościół winien być postrzegany, co zresztą w swojej misji stawia sobie jako cel, za wspólnotę nastawioną na jasność mówienia (tak - tak, nie - nie, a reszta od złego pochodzi) i sprawiedliwe osądzanie (nie ma względu na osoby). Niewiarygodność struktury kościelnej w tym przypadku, jak zresztą i w innych, staje się dojmującą bolączką.
23/2020 (1297) 2020-06-03
W przededniu debaty nad uchwaleniem Samorządowej Karty Praw Rodzin siedleccy radni otrzymali list.

Autorem tego - niezwykle dramatycznego w swojej wymowie - apelu jest były już mieszkaniec miasta, dziś obywatel stoliczny, ale - jak podkreśla - regularnie odwiedzający pozostawioną na prowincji rodzinę. Obywatel ów przedstawia się nie tylko jako osoba wyróżniona medalem dla najlepszych absolwentów LO im. B. Prusa, ale też „jako absolwent prawa na UW oraz ekonomii i ekonomicznej analizy prawa w SGH, licencjonowany doradca podatkowy”. Nic, tylko chylić czoła przed tak utytułowanym młodym człowiekiem, dla którego mimo tylu zaszczytów „dobro i interes Siedlec stanowi jedną z najważniejszych wartości”. Otóż miłość i przywiązanie do rodzinnego miasta wyraźnie wzmogła na byłym siedlczaninie informacja, że radni tutejsi chcą (o zgrozo!) przyjąć wspomnianą wyżej kartę. W wyniku czego postanowił on „zaapelować do Państwa (radnych - przyp.) o roztropne działanie”.
22/2020 (1296) 2020-05-27
On ma zwisający nos w kształcie ogórka. Ona trochę krótszy, zadarty ku górze. Mieszkają na Borneo w lasach deszczowych. O ich istnieniu wcześniej mało kto słyszał. Wszystko się zmieniło, gdy nosacze sundajskie stały się bohaterami memów.

Charakterystyczne małpy to dziś najbardziej polskie ze wszystkich zwierząt. Przynajmniej w sieci, gdzie ochrzczono je „typowym Januszem” i „typową Grażyną”. Janusz wzdycha, że za komuny było lepiej. Wspomina, jak dawniej na święta dostawał mandarynkę i „cieszył się z niej jak głupi”. Dozgonnie pozostanie fanem dwudaniowego obiadu popijanego kompotem. Szczytem motoryzacyjnych marzeń Janusza jest volkswagen passat. Dlaczego właśnie to auto? Bo kojarzy się z niemiecką solidnością i niekoniecznie jest drogie. Osoby, które mogą sobie pozwolić na coś więcej niż passat, Janusz uważa za złodziei, którzy status zawdzięczają temu, że nakradli. Kiedy więc sąsiad kupuje sobie nowego volkswagena albo remontuje dom - Janusz prezentuje wyjątkowo smutne oblicze nosacza sundajskiego. Ale gdy do sąsiada wpadnie kontrola skarbowa albo spali mu się stodoła - Janusz woła Grażynę i razem podziwiają upadek tego, kto chciał się wspiąć wyżej. Nieszczęście bliźniego uważa bowiem za akt dziejowej sprawiedliwości.
22/2020 (1296) 2020-05-27
Zagrożenie epidemiologiczne sprawiło, że wiele firm w trosce o bezpieczeństwo swoich pracowników wprowadziło system pracy zdalnej. Innymi słowy: robi się to samo, co się robiło w biurze/korporacji, ale we własnym domu.

Wystarczy laptop, w miarę szybki internet i dostęp do poczty elektronicznej. To samo zadziało się w szkołach i na uczelniach wyższych. Technologia umożliwia dziś kontakt online na dziesiątki sposobów: można siebie widzieć, widzieć i słyszeć, prowadzić dialog, wymieniać pliki, prowadzić skomplikowane i skoordynowane działania matematyczne, ekonomiczne itp. Co prawda taka forma komunikacji nigdy nie zastąpi spotkania w realu - co do tego (przynajmniej do tej pory) nie było wątpliwości - biorąc jednak pod uwagę wyjątkowość sytuacji i licząc na tymczasowość rozwiązania, ogół społeczeństwa zaakceptował ją. Nawet jeśli wyraźnie dało się w niej zauważyć wady bycia protezą rzeczywistości. A tymczasem… Tymczasem okazuje się, że coraz więcej firm rozważa wprowadzenie zdalnego modelu pracy na stałe! Po co wynajmować lokale na biura, gdzie metr kwadratowy korporacyjnej „open space” w dużym mieście kosztuje krocie, skoro pracownik to samo może zrobić w domu?
21/2020 (1295) 2020-05-20
Są dwa sposoby zburzenia dużego budynku. Jednym z nich jest miejscowe podłożenie bomby o wielkiej sile rażenia, drugą - rozłożenie małych ładunków wybuchowych.

Pierwsza metoda ma to do siebie, że skutki detonacji mogą jednak dotknąć nie tylko znajdujące się wokół budynku rzeczy, ale ranić także osoby dokonujące detonacji. Druga, wymagająca planów i obliczeń, to takie rozłożenie małych ładunków wybuchowych, by upadek budowli był kontrolowany i wyglądał na samoczynny. Efekt zostaje osiągnięty, budynek wyburzony, a skutki negatywne w miarę wyeliminowane. Przyglądając się temu, co dzieje się w Polsce w ostatnim tygodniu „po zmianie kandydata”, można odnieść wrażenie, iż taką metodę obrali przeciwnicy reelekcji Andrzeja Dudy. Nagromadzenie się w jednym praktycznie momencie pewnych zjawisk, z pozoru niełączących się całkowicie z sobą, a mających za wspólny mianownik odsunięcie obecnie rządzących od władzy, nie wydaje się przypadkowym.