Od kilkunastu dni nie cichnie wrzawa po tym, jak bracia Sekielscy
nagrali i puścili w obieg dzieło swojego życia. Film pt. „Tylko nie
mów nikomu” obejrzały już miliony rodaków i tylko patrzeć, jak na
jego autorów spadnie grad krajowych i międzynarodowych nagród.
Kto wie, może i niejaki amerykański Oscar niebawem trafi w ich ręce, wszak warto, by cały świat w końcu dowiedział się, jaki naprawdę jest polski Kościół. I choć piszę o tym z ironią, to chcę, aby było jasne, że nie staję w obronie duchownych, którzy dopuścili się i nadal dopuszczają niecnych czynów pokazanych w dokumencie. Zło zawsze należy nazywać po imieniu i bezwzględnie z nim walczyć, tym bardziej że od kapłanów i Kościoła wymaga się o wiele więcej. To, że emisję dokumentu zaplanowano akurat przed wyborami i zapomniano - prawdopodobnie przez niedopatrzenie autorów - poinformować widzów, iż najbardziej drastyczne przypadki przedstawione w obrazie dotyczyły byłych współpracowników Służby Bezpieczeństwa, nie jest raczej dziełem przypadku. Co więcej, taki - oczywiście niezamierzony - zbieg okoliczności może nawet świadczyć o tym, iż służby nadal mają się dobrze, inspirując, a nawet finansując niektóre przedsięwzięcia. Niewykluczone, że cała dokumentacja była już od dawna zgromadzona i przygotowana do tego, by jakiś medialny funkcjonariusz w odpowiednim czasie puścił ją w obieg.
Kto wie, może i niejaki amerykański Oscar niebawem trafi w ich ręce, wszak warto, by cały świat w końcu dowiedział się, jaki naprawdę jest polski Kościół. I choć piszę o tym z ironią, to chcę, aby było jasne, że nie staję w obronie duchownych, którzy dopuścili się i nadal dopuszczają niecnych czynów pokazanych w dokumencie. Zło zawsze należy nazywać po imieniu i bezwzględnie z nim walczyć, tym bardziej że od kapłanów i Kościoła wymaga się o wiele więcej. To, że emisję dokumentu zaplanowano akurat przed wyborami i zapomniano - prawdopodobnie przez niedopatrzenie autorów - poinformować widzów, iż najbardziej drastyczne przypadki przedstawione w obrazie dotyczyły byłych współpracowników Służby Bezpieczeństwa, nie jest raczej dziełem przypadku. Co więcej, taki - oczywiście niezamierzony - zbieg okoliczności może nawet świadczyć o tym, iż służby nadal mają się dobrze, inspirując, a nawet finansując niektóre przedsięwzięcia. Niewykluczone, że cała dokumentacja była już od dawna zgromadzona i przygotowana do tego, by jakiś medialny funkcjonariusz w odpowiednim czasie puścił ją w obieg.