Tyle emocji, ile w tym roku, festiwal polskiej piosenki nie
wzbudził chyba nigdy. No, może na początku swojego istnienia, ale
były to emocje w zgoła innym stylu. Tym razem zadziałały - po raz
kolejny w ostatnim czasie - względy polityczne. I zadziałały
paskudnie. Problem z organizacją imprezy istniał od miesięcy.
Przepychanki, pomówienia i niedomówienia nadały mu rozgłos - niekoniecznie taki, jak chcieliby organizatorzy. Bojkotujący opolskie święto artyści odcisnęli na nim polityczne piętno - i lawina ruszyła. Najbardziej - czego zresztą można się było spodziewać - poturbowała Jana Pietrzaka. I choć od lat jednym z ważniejszych punktów opolskiego festiwalu była nie wolna przecież od politycznych aluzji noc kabaretowa, to nigdy nie poświęcono tyle uwagi wszystkim występom razem wziętym, ile w tym roku jednemu panu Jankowi.
Przepychanki, pomówienia i niedomówienia nadały mu rozgłos - niekoniecznie taki, jak chcieliby organizatorzy. Bojkotujący opolskie święto artyści odcisnęli na nim polityczne piętno - i lawina ruszyła. Najbardziej - czego zresztą można się było spodziewać - poturbowała Jana Pietrzaka. I choć od lat jednym z ważniejszych punktów opolskiego festiwalu była nie wolna przecież od politycznych aluzji noc kabaretowa, to nigdy nie poświęcono tyle uwagi wszystkim występom razem wziętym, ile w tym roku jednemu panu Jankowi.