Kościół
2/2020 (1276) 2020-01-08
Gdy się urodził, nie oddychał, nie biło też jego serce. Wszystko wskazywało na to, że nie powinien być zdrowy. A być może w ogóle nie byłoby go już na świecie. Dziś James Engstrom jest zdrowym i pogodnym dziewięcioletnim chłopcem. Stało się to możliwe dzięki cudowi dokonanemu za wstawiennictwem abp. Fultona Sheena, który wkrótce zostanie ogłoszony błogosławionym Kościoła.

Kazania abp. Fultona Sheena, jednego z najsłynniejszych kaznodziejów Ameryki, Bonnie i Travis Engstrom, rodzice Jamesa, odkryli, kiedy dowiedzieli się, że po raz kolejny zostaną rodzicami. Jednomyślnie postanowili nadać dziecku imię na cześć arcybiskupa. Nie wiedzieli jeszcze wtedy, że to właśnie on uratuje życie ich maleństwa. Tak jak dwa wcześniejsze porody, ten również miał odbyć się w domu. Na komodzie w sypialni, obok zdjęć bliskich, stała czarno-biała fotografia abp. Sheena. Po kilku godzinach porodu dziecko przyszło na świat. Na rodziców padł jednak strach: niedające oznak życia niemowlę otrzymało zero punktów w skali APGAR. „Siedziałam na podłodze sypialni i patrzyłam na martwego syna. W mojej głowie nie kotłowały się żadne myśli, żadne pomysły, tylko dwa słowa. W kółko i na okrągło powtarzałam: Fulton Sheen. Przez kilka miesięcy budowałam zaufanie i przyjaźń do Sheena i wyrobiłam w sobie nawyk wzywania go, by modlił się za moje dziecko. Powtarzając jego imię, wiedziałam, że zarówno on, jak i Bóg wiedzieli, co było potrzebne.
2/2020 (1276) 2020-01-08
1 stycznia zakończyło się 42 Europejskie Spotkanie Młodych organizowane przez ekumeniczną Wspólnotę z francuskiego Taizé. Jego gospodarzem była Polska.

Do Wrocławia przybyło około 20 tys. młodych ludzi. Hasło spotkania brzmiało: „Zawsze w drodze. Nigdy nie wykorzenieni”. „Młodzież na przestrzeni lat zmienia się, różnica jest uderzająca, ale jednocześnie to, co najgłębiej porusza młodych, jest niezmienne - to szukanie fundamentu, na którym można budować historię swojego życia” - mówił brat Marek z Taizé. W gronie uczestników ESM we Wrocławiu była Ola Stachniak, studentka UHP w Siedlcach. W Taize uczestniczyła po raz pierwszy. - Moim pragnieniem było zobaczyć międzynarodowość, poznać środowisko ekumeniczne i razem z młodymi różnych wyznań tworzyć wspólnotę. Oficjalną inaugurację zaczęliśmy na modlitwie wieczornej, od pochylenia się nad Słowem: „Pan rzekł do Abrama: «Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę»” (Rdz 12,1). W życiu osobistym to słowo prowadzi mnie od ponad roku. W zaproponowanych rozważaniach podkreślano, by w drodze naszego życia być gotowym wyruszać wciąż od nowa, być dostępnym dla ludzi, zwłaszcza tych najpokorniejszych i podatnych na zranienia, aby przyjmować emigrantów, dbać o środowisko naturalne i zawsze być wewnętrznie zakotwiczonym w Bogu - opowiada Ola.
1/2020 (1275) 2020-01-02
W nowy rok wchodzisz z niepewnością i strachem? Masz problem i nie wiesz, na kim się oprzeć? Wylosuj swojego patrona na 2020 r. Wystarczy internet, wypełnienie krótkiego formularza i kilka kliknięć, by do armii twoich niebieskich orędowników dołączył kolejny. Do udziału w akcji zapraszają siostry ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia.

Byli zwykłymi ludźmi. Zmagali się ze słabościami, nałogami, kłopotami, z małżonkiem i wychowaniem dzieci, śmiercią bliskiej osoby, strachem czy koniecznością rezygnacji z marzeń. Mieli swoje pasje, jak np. jazda na nartach, malowanie, taniec, gotowanie. Lubili ładne ubrania, biżuterię. Inni stawiali na naukę albo cichą służbę na rzecz drugiego człowieka. By poradzić sobie ze światem i własnymi ograniczeniami, szukali Boga: w górach, wśród kolegów z pracy albo bliskich w domu, oczach ubogich ludzi, w pustelniach, klasztornych celach. Żyli codziennymi sprawami i nieraz upadali, zadając sobie pytanie: po co to wszystko? A jednak wracali na drogę Miłości, która w końcu doprowadzała ich do nieba. Jednak bynajmniej nie wpadli tam w stan takiego zachwytu nad własną szczęśliwością, że zapomnieli o tych, którzy zostali na ziemi. Wręcz przeciwnie - interesują się nami i chcą nam pomagać. Wystarczy zaprosić ich do swojego życia.
1/2020 (1275) 2020-01-02
Tuż przed świętami rozpętała się medialna histeria wokół abp. Marka Jędraszewskiego. A wszystko za sprawą wywiadu, jakiego metropolita krakowski udzielił Telewizji Republika. Został zapytany m.in. o to, czy ekologizm stoi w sprzeczności z nauką Kościoła katolickiego. Odpowiedź rozgrzała do czerwoności lewicowo zorientowane media.

Pretekstem do rozmowy stał się manifest, który podpisała m.in. szwedzka aktywistka Greta Thunberg. Jedna z tez w nim zawartych zakłada, iż patriarchat (w domyśle: jego źródłem jest chrześcijaństwo) stanowi... przyczynę globalnego ocieplenia. Według sygnatariuszy deklaracji, ratując Ziemię, należy podjąć radykalne działania, przedefiniować strukturę społeczną. Jeśli trzeba - ograniczyć populację zamieszkujących ją ludzi („najlepsza przysługa, jaką można oddać Ziemi, to wyginięcie ludzkiego gatunku, gdyż nie będzie wtedy kogoś, kto by na przykład powodował efekt cieplarniany”), promując postawy wrogie życiu (aborcja, eutanazja), rezygnując z posiadania dzieci itp. Zapytany o komentarz do tego typu „rewelacji” abp Jędraszewski określił je jako „powrót do Engelsa i do jego twierdzeń”. W dalszej części wypowiedzi wskazał na absurdalność postulatów głoszonych przez różnego rodzaju lewicowe i ultralewicowe ruchy społeczne oraz partie polityczne traktujące „małżeństwo jako kolejny przejaw ucisku” i przekonujące, że „w imię równości trzeba zerwać z całą tradycją chrześcijańską”.
51-52/2019 (1274) 2019-12-18
„Rozmawiaj z każdym językiem miłości. Nie podnoś głosu. Nie przeklinaj. Nie rób przykrości. Nie wyciskaj łez. Uspokajaj i okazuj dobroć”.

Ludzka pamięć jest zaskakująca. Pewne sytuacje i słowa potrafi wyprzeć i odrzucić, a inne przechowywać przez lata. Dotyczy to zarówno spraw pozytywnych, jak i negatywnych. Pamiętamy pewne słowa z dzieciństwa, młodości i dorosłego życia. Pamiętamy czyjeś pochwały, obietnice, deklaracje i zachęty, ale też wyzwiska, przekleństwa, zdania pełne drwiny, krzyki… Te dobre przekazy są jak plastry miodu, te złe… jak noże wbite w plecy i do tej pory niewyciągnięte. Pamiętamy okoliczności i osoby związane z tymi sytuacjami. Których wspomnień jest więcej? Jak z nimi żyć? Na te pytania każdy musi odpowiedzieć sobie sam, ale to nie wystarczy. Mając świadomość mocy słowa, trzeba zapytać siebie, jaki przekaz niosą nasze obecne komunikaty? Czy umiem mówić językiem miłości? A może jestem tym, który nieustannie raczy swoich bliskich i znajomych złością, nienawiścią, gniewem, krzykiem i wulgaryzmami? Niestety, są wśród nas tacy, którzy cieszą się, gdy mogą sprawić innym przykrość. Każdy z nas zna takich ludzi.
51-52/2019 (1274) 2019-12-18
Gdybym nie była Polką, byłabym… Libanką - śmieje się pani Barbara, zakochana w ojczyźnie św. Szarbela, którą poznała dzięki maronickiemu pustelnikowi. Uzdrowiona za jego wstawiennictwem od 2016 r. opowiada o tym, jak zmienił życie jej i innych, którzy mu zaufali.

- Przez siedem lat borykałam się z zespołem napadowego lęku panicznego. Zaczęło się to w 2009 r., po moim nawróceniu, które dokonało się dzięki cudownej ingerencji św. Jana Pawła II. Wcześniej byłam zaangażowana w religie Wschodu oraz wróżbiarstwo - rozpoczyna swoją opowieść o długiej drodze, jaką musiała przejść. Silne ataki lęku dopadały ją kilka razy dziennie. - Podczas napadu cała się trzęsłam, a trwało to nawet do kilku godzin - tłumaczy. Z tego powodu często nie było mowy o wyjściu do pracy czy choćby zrobieniu zakupów. Ratunkiem były mocne leki uspokajające i nasenne. Ceną chwil spokoju, który dzięki nim odzyskiwała, było - niestety - uzależnienie. Niezależnie od leczenia farmakologicznego i terapii behawioralnej, której się poddała, pomocy szukała w Kościele. Przeszła dwa egzorcyzmy, uczestniczyła w Mszach św. z modlitwą o uzdrowienie i spotkaniach z katolickimi charyzmatykami, nawiedziła San Giovanni Rotondo, prosząc o uzdrowienie św. o. Pio. Choroba była jednak silniejsza.
50/2019 (1273) 2019-12-11
„Mów zawsze życzliwie o drugich - nie mów źle o bliźnich. Napraw krzywdę wyrządzoną słowem. Nie czyń rozdźwięku między ludźmi” (kard. Stefan Wyszyński)

Spotykają się dwie sąsiadki. Na początku omawiają promocje w pobliskich marketach, potem temat schodzi na choroby i lekarzy, a później bardzo gładko na innych ludzi. Pani „A” ma nowego amanta, pan „B” znów pije, pani „Z” dalej nie radzi sobie z dziećmi… i zaczyna się „przewracanie do góry nogami” swojej miejscowości. Jak refren powtarza się: bo na mieście mówią, ja słyszałam, że …, ona mi powiedziała o…. itd. Dlaczego tak trudno w dziennych i nocnych rozmowach Polaków usłyszeć dobre, piękne i szczere słowo o bliźnich? Nawet gdy mówimy o czyichś dokonaniach, w tonie nieraz przebija zazdrość, zaraz doszukujemy się drugiego dna. - „Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym (Ef 4,29)” - cytuje Magdalena Adamska z fundacji Kurs na Miłość. - O ile lżej byłoby mi w życiu, gdybym kierowała się tą bezcenną wskazówką! Dlaczego tak łatwo przychodzi mi mówić źle o innych?
50/2019 (1273) 2019-12-11
„Abyśmy się mogli cieszyć Niepokalaną, Jezuskiem, mamy całą wieczność. By cieszyć Niepokalaną, Jezuska, mamy krótkie istnienie. Dlatego wyciśnijmy z naszego życia wszystko, co może przynieść chwałę Niepokalanej, Sercu Jezusowemu. Abyśmy, umierając, byli jedynie miłością” - pisała w liście do franciszkanina br. Feliksa Grabowca pochodząca z diecezji siedleckiej s. Wanda Róża Niewęgłowska, wielka charyzmatyczka cierpienia.

Urodziła się 6 listopada 1926 r. w położonych w powiecie łukowskim Toczyskach. Kiedy miała zaledwie pięć lat, zmarli jej rodzice i trafiła do domu dziecka przy ul. Cichej 6 w Lublinie. W wieku 22 lat zdiagnozowano u niej chorobę Heinego-Medina. Po kilkuletnim leczeniu w różnych szpitalach lekarze orzekli, iż Wanda do końca życia będzie sparaliżowana. Tak trafiła do Domu Opieki Społecznej przy ul. Głowackiego w Lublinie, gdzie przebywała do końca życia. Przeszła dziewięć operacji, cztery zawały serca. Trzy razy śmierć kliniczną. Miała też ciężką astmę oskrzelową, która powodowała obrzęki i duszności. Z wiekiem urazów i chorób przybywało. Nie sposób nawet je wszystkie wymienić. Dopóki mogła leżeć na wysoko ułożonych poduszkach, pracowała chałupniczo dla spółdzielni inwalidów, robiąc kapsle do butelek.
49/2019 (1272) 2019-12-04
Myśl dobrze o wszystkich - nie myśl źle o nikim. Staraj się nawet w najgorszym znaleźć coś dobrego (kard. Stefan Wyszyński)

Zróbmy test. Gdy na naszym horyzoncie pojawi się jakiś człowiek, zbadajmy swoje myśli na jego temat. Róbmy tak przez cały jeden dzień. Co wyszło? Ile razy pomyśleliśmy: znowu ten pijak, znowu ta plotkarka, znowu ta dewotka, głupia, znowu ten cwaniak, złodziej, dziwaczka, matka-krzykaczka, znowu to głupie dziecko… Idziemy, patrzymy i przyklejamy etykietki… Mamy wyrobione zdanie o każdym. „Przekonywano kiedyś, że wśród nas jest najwięcej lekarzy, bo każdy zna się po swojemu na chorobach i ich leczeniu. Ale to błąd. Stokroć więcej wśród nas sędziów. Ktoś zajechał samochodem drogę - to prymityw. Ktoś źle załatwił sprawę - jest beznadziejny. Ktoś ma inne poglądy - jest całkiem bezsensowny. To już nie sądy 24-godzinne. To sądy 24-sekundowe. Spojrzenie. Odruch. Wyrok - pisał w swoich rozważaniach ks. Piotr Pawlukiewicz. Nie pomylił się ani trochę.
49/2019 (1272) 2019-12-04
Czasy współczesne, w których dane jest na żyć, przyniosły człowiekowi spotęgowanie skutków grzechu w postaci rozszalałego zła, coraz bardziej przybierającego na sile, które zdaje się nie liczyć z niczym i nikim - jak mówi św. Jan Paweł II.

Żyjemy w czasach wielkiego postępu technicznego, a zarazem czasach wielkiego zagrożenia, niepewności lęku. Wydaje się, że nie liczą się już dzisiaj Boże prawa ani przykazania, głos sumienia i chrześcijańskie wartości. Godność osoby ludzkiej jest nieustannie deptana, jej życie zagrożone już od momentu poczęcia aż do późnej starości, a obłuda i kłamstwo to już nie grzech, nie zło, ale „kompromis polityczny, sztuka rządzenia”. Widzimy zatem, że obecne czasy potrzebują znaku świętości, wolności od zła - jest nim Niepokalane Poczęcie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego papież Pius IX, ogłaszając uroczyście - 8 grudnia 1854 r., bullą Ineffabilis Deus (Niewyrażalny Bóg) - Maryję Niepokalanie Poczętą. „Ogłaszamy, orzekamy i określamy, że nauka, która utrzymuje, iż Najświętsza Maryja Panna od pierwszej chwili swego poczęcia - mocą szczególnej łaski i przywileju wszechmocnego Boga, mocą przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego - została zachowana nietknięta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego, jest prawdą przez Boga objawioną i dlatego wszyscy wierni powinni w nią wytrwale i bez wahania wierzyć”.