Kościół
45/2019 (1268) 2019-11-06
Wielka tajemnica kryje się za bramą ludzkiej śmierci i żadna dziedzina nauki nie jest w stanie jej rozjaśnić. Ludzka natura jednak nie odpuszcza, wciąż szukając odpowiedzi na pytanie: ale jak „tam” naprawdę jest? „Tam”, czyli za bramą życia, gdzie „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało”. Tymczasem wystarczy wziąć do ręki „Dzienniczek”.

Bóg do wielkich dzieł wybiera proste narzędzia, aby w nich i przez nie ujawniła się Jego mądrość oraz potęga. Klasycznym tego przykładem jest św. s. Faustyna, wiejska dziewczyna pozbawiona wykształcenia, pełniąca w klasztorze obowiązki kucharki, ogrodniczki i furtianki, do której Chrystus skierował zadziwiające słowa: „W Starym Zakonie wysyłałem proroków do ludu swego z gromami. Dziś wysyłam ciebie do całej ludzkości z moim miłosierdziem. Nie chcę karać zbolałej ludzkości, ale pragnę ją uleczyć, przytulając do swego miłosiernego serca” (Dz. 1578). To właśnie tej zakonnicy trzeciego chóru Jezus pokazał, jak wygląda czyściec, niebo i piekło, a wizje te - choć nie wchodzą w zakres oficjalnej doktryny - Kościół uznał za wiarygodne, ogłaszając s. Faustynę świętą.
44/2019 (1267) 2019-10-29
„O dniu wieczysty, o dniu upragniony,/ Wyglądam cię z tęsknotą…” - pisała o śmierci św. s. Faustyna. Tymczasem myśl o „ostatecznych rzeczach człowieka” wielu z nas napawa nie tyle twórczą, tj. skłaniającą do nawrócenia, Bożą bojaźnią, co paraliżującym lękiem... Jak żyć ze świadomością nieuchronności przejścia do wieczności?

„We wszystkich sprawach pamiętaj o swym kresie, a nigdy nie zgrzeszysz” (Syr 7,36) - czytamy w jednej z ksiąg Starego Testamentu. Listopad obchodzony w Kościele katolickim jako miesiąc pamięci o zmarłych sprzyja refleksji nad sensem życia jako - rozciągniętego w czasie zrządzeniem Bożej opatrzności - przygotowania do śmierci. „Czas ucieka, wieczność czeka...” - napis na słonecznym zegarze umieszczonym na ścianie wadowickiego kościoła oglądał codziennie z okien swojego mieszkania Karol Wojtyła. Lekcja odchodzenia do domu Ojca, jaką zostawił nam jako papież Jan Paweł II, nie pozostawiała wątpliwości, że już za życia mieliśmy do czynienia z człowiekiem świętym. Jak uczynić swoją codzienność prostą drogą do szczęśliwej wieczności?
44/2019 (1267) 2019-10-29
Nie od dziś wiadomo, że siłą Kościoła zawsze była jedność. Nie byli jej w stanie skruszyć promotorzy trzech zbrodniczych totalitaryzmów: rewolucji francuskiej, komunizmu i nazizmu. Kościół prześladowany wzmacniał się, oczyszczał. Zaczęto zatem myśleć o niszczeniu go od środka. Niestety, proces ów, zapoczątkowany w ubiegłym wieku, trwa w najlepsze.

Doskonale wiedzieli o tym komuniści. Podczas wizyty Bolesława Bieruta w Moskwie 1 sierpnia 1949 r. Stalin tłumaczył, jak sobie z „problemem” poradzić: „Przy klerze nie zrobicie nic, dopóki nie dokonacie rozłamu na dwie odrębne i przeciwstawne sobie grupy - mówił. Propaganda masowa to rzecz konieczna, ale samą propagandą nie zrobi się tego, co potrzeba. Nie, nastawiacie się na rozłam. Bez rozłamu wśród kleru nic nie wyjdzie” (A. Nowak, „Czas walki z Bogiem. Kościół na straży polskiej wolności”). Efektem działań stał się m.in. ruch księży patriotów, podporządkowany władzy i hołubiony przez nią, kierowany przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Zaczął działać początkowo w ramach utworzonej w 1949 r. Głównej Komisji Księży przy Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, a następnie w okręgowych komisjach księży we wszystkich województwach.
43/2019 (1266) 2019-10-23
Założyciel Zgromadzenia Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych bł. o. Honorat Koźmiński mówił o duszach, że są jakby rozciągnięte między ziemią a niebem, gdyż nie są one już mieszkańcami ziemi, a niebo jest jeszcze dla nich zamknięte. Można je więc nazwać bezdomnymi. Jak im pomóc?

„Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą” - czytamy w „Dzienniczku” św. s. Faustyny. O pomocy cierpiącym w czyśćcu nieustannie przypominał też św. o. Pio. Modlitwę w intencji zmarłych uważał za obowiązek chrześcijanina ważniejszy niż żałoba po nich, ponieważ posiada ona większą wagę od jakiejkolwiek innej czynności podjętej w ich imieniu. Sam utrzymywał silną więź z duszami czyśćcowymi, za które modlił się nieustannie. Pewnego razu powiedział: „Wchodzi na tę górę, by uczestniczyć w moich Mszach i szukać moich modlitw, więcej dusz z czyśćca niż żywych ludzi”. Z kolei św. Małgorzata Maria Alacoque z Zakonu Sióstr Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny (wizytek), żyjąca w drugiej połowie XVII w., w swoim „Pamiętniku duchowym” opisuje „spotkanie” ze zmarłą zakonnicą, która wyznała jej, że cierpi w czyśćcu z powodu lenistwa i niedbalstwa w zachowaniu reguł i niewierności względem Boga. „Proś Boga za mną, ofiaruj Mu swoje cierpienia w łączności z cierpieniami Jezusa Chrystusa, by ulżyć moim” - mówiła zmarła, prosząc o przystępowanie w jej intencji do Komunii św.
43/2019 (1266) 2019-10-23
Nieznany ojciec, dzieciństwo w patologicznej rodzinie i bunt nastolatka. Był też cud, że jego młoda matka nie uległa namowom i wbrew całemu światu postanowiła go jednak urodzić. I jedna modlitwa, która odmieniła całe jego życie. Dzięki temu może teraz jeździć po świecie, by opowiadać niezwykłą historię swojego nawrócenia.

Ks. René-Luc jest bardzo znanym i aktywnie działającym kapłanem we Francji oraz wielu krajach świata. 15 października podzielił się swoim świadectwem w bazylice katedralnej św. Michała Archanioła i św. Floriana w Warszawie. Urodził się na południu Francji. On, jego dwie siostry i dwaj bracia mają trzech ojców. - Rozszerzone, patchworkowe rodziny to we Francji zjawisko już prawie powszechne - mówił kapłan. Kiedy po urodzeniu dwóch braci małżeństwo jego matki się rozpadło, od razu weszła w kolejny związek. Urodził się Lulu (ks. René-Luc), a potem jeszcze dwie dziewczynki. Ten związek również nie przetrwał. - Gdy urodziła się moja najmłodsza siostra, ojciec nas porzucił. Znałem tylko jego nazwisko i zawód, jaki wykonywał. Nigdy nie uznał mnie ani sióstr za swoje dzieci. Nosiłem nazwisko mamy - wspominał. Kolejny mężczyzna, jaki pojawił się w życiu matki, na początku wydawał się bardzo czuły i ojcowski.
42/2019 (1265) 2019-10-16
Gdy Jan Paweł II odchodził do „domu Ojca”, dzisiejsi maturzyści mieli... cztery - pięć lat. To stanowczo zbyt mało, aby zarejestrować historię - tę wielką, która właśnie w jakiś sposób się kończyła. Nic więc dziwnego, że dla nich Papież Polak jest postacią abstrakcyjną. Owszem, wpisaną mocno w dzieje Polski i świata, wzmocnioną obecnością pomników, szkół i instytucji publicznych noszących jego imię, ale już odległą.

Wspominaną bez owego poruszenia, a nierzadko ukłucia serca towarzyszącego nam - „pokoleniu Jana Pawła II”, jako kochamy o sobie mówić (choć jest to pojęcie socjologicznie bardzo nieostre) - którzy byliśmy świadkami wydarzeń z jego udziałem, uczestnikami papieskich pielgrzymek, audiencji na Placu św. Piotra, a nierzadko też małych, kameralnych spotkań. Tych, którzy doskonale pamiętają wybór kardynała Karola Wojtyły na następcę św. Piotra. Albo też przyszli na świat po 1978 r. i dla nich był on „od zawsze” aż do momentu odejścia do „domu Ojca” pamiętnego 2 kwietnia 2005 r. Pamięć 30-, 40- czy 50-latków i starszych jest inna niż pamięć młodych ludzi. Inaczej przedstawia się wyobrażenie świętości. Dla nich św. Jan Paweł II pozostaje wielki, ale owa wielkość jest podobna (niekiedy równorzędna) do wspomnienia Piłsudskiego, Kościuszki, innych sławnych Polaków. Żywa historia została zastąpiona opowiadaniami rodziców, dziadków, ale też szeregiem liter w kartach podręczników - a jako że młode pokolenie nie za bardzo lubi „tracić” czas na ich studiowanie, tak też i pamięć pontyfikatu staje się płytka, płaska, byle jaka...
42/2019 (1265) 2019-10-16
Misje święte to stara i sprawdzona forma odnawiania życia religijnego. Coraz częściej ważną rolę w ich prowadzeniu odgrywają świeccy, bo współczesny świat bardziej potrzebuje świadków, a nie nauczycieli.

Każdy proboszcz doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że co jakiś czas niezbędny jest remont kościoła. Taką potrzebę doskonale widzą również parafianie, którzy wspierają tego typu przedsięwzięcia. Jednak Kościół to coś więcej niż mury, to przede wszystkim wspólnota wiernych. Ona też od czasu do czasu potrzebuje liftingu. Z pomocą przychodzą misje święte. - Kodeks Prawa Kanonicznego w kanonie 770 obliguje proboszczów, aby co jakiś czas organizowali przepowiadanie, które nazywane jest misjami świętymi. Zwyczajowo odbywają się one co dziesięć, dwadzieścia lat - wyjaśnia ks. dr Tomasz Bieliński, dyrektor Szkoły Nowej Ewangelizacji Diecezji Siedleckiej, dodając, iż zwykle impulsem do zorganizowania misji jest albo dekret biskupa miejsca, albo jakaś wyjątkowa rocznica czy jubileusz parafii. - W minionym roku biskup siedlecki zainaugurował takowe misje w Janowie Podlaskim. Okazją było 200-lecie naszej diecezji. Ponieważ misje przeżyją wszystkie parafie, zakończenie tego duszpasterskiego projektu przewidywane jest w 2022 r. - przypomina.
41/2019 (1264) 2019-10-09
Bez niego nie byłoby religii w szkołach, Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego czy Papieża Polaka. Po 30 latach trwania procesu beatyfikacyjnego papież Franciszek ogłosił uznanie cudu za wstawiennictwem sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego.

Decyzja papieża z 4 października 2019 r., na mocy której upoważnił Kongregację Spraw Kanonizacyjnych, by ogłosiła dekret o cudzie, oznacza zakończenie procesu wyniesienia na ołtarze kolejnego Polaka. Wkrótce poznamy datę i miejsce uroczystości beatyfikacyjnych. Cud, jaki stał się uwieńczeniem starań o uznanie świętości kard. S. Wyszyńskiego, miał miejsce w Polsce, w archidiecezji szczecińsko- kamieńskiej, w 1988 r. 19-latka, która zachorowała na nowotwór tarczycy, mimo złych rokowań przeszła rozległą operację usuwającą zmiany nowotworowe oraz dotknięte przerzutami węzły chłonne. Po pewnym czasie polepszenia jej stan zdrowia pogorszył się, zaś w gardle powstał guz, który powodował duszenie się. 14 marca 1989 r., po intensywnych modlitwach za wstawiennictwem kard. Wyszyńskiego, nastąpił przełom. Kolejne badania prowadzone w gliwickim Instytucie Onkologii, potwierdzały dobry stan kobiety. W ciągu 30 lat nie stwierdzono u niej nawrotu nowotworu.
41/2019 (1264) 2019-10-09
Określenie choćby przybliżonej liczby objawień maryjnych w dwutysiącletniej historii chrześcijaństwa nie jest możliwe. Różne źródła podają rozmaite dane: od 900 do 21 tys. świadectw takich fenomenów, spośród których Kościół uznał zaledwie około 70. Dlaczego tak niewiele? Ponieważ z wielką pokorą i ostrożnością podchodzi do takich spraw.

Objawienia Matki Bożej są jednymi ze szczególnych i interesujących zdarzeń historii chrześcijańskiej, zwłaszcza ostatnich dwóch wieków. Od Europy po Azję, od Afryki po Amerykę, każdy kontynent ma swoją historię objawień maryjnych - podkreśla Daniela Del Gaudio, włoska zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Immacolatine, zarazem wykładowca teologii dogmatycznej w Instytucie Nauk Teologicznych w Benevento, autorka książki pt. „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Objawienia maryjne od starożytności po czasy współczesne”, zabierając czytelników w wyjątkową podróż do 24 miejsc, gdzie ukazała się Maryja. Obok najczęściej odwiedzanych przez pielgrzymów Guadalupe, Lourdes czy Fatimy są też miejscowości mniej znane, jak Szydłowo na Litwie, La-Vang w Wietnamie, Champion w USA, Akita w Japonii czy Cuapa w Nikaragui. Z Polski autorka wybrała Licheń. Aby ukazać nieprzypadkowość objawień, przy każdym z nich ukazuje ówczesne uwarunkowania społeczne.
40/2019 (1263) 2019-10-02
Gorliwych utrzymać w stałości, wątpiących podnieść na duchu, wypalonych rozbudzić na nowo, upadających skierować ku nawróceniu, zmęczonym wyprosić siły, rozeznającym wybłagać światło, kuszonych osłonić od zła…

Brzmi jak pacierzowa wyliczanka? A może trochę jak uczynki miłosierdzia względem dusz kapłańskich? Wielu tylko wzrusza ramionami i pyta: „a co ja mogę zrobić?” Albo wpada w zdumienie, jak pewien mężczyzna uczestniczący w spotkaniu modlitewnym. Kiedy osoba je prowadząca powiedziała: „a teraz pomódlmy się za księży”, wyżej wymieniony człowiek zrobił oczy jak pięciozłotówki i na głos zapytał: „Za księży???? A po co?”. Modlitwa jest dobrą odpowiedzią na wszystko, czego doświadczamy i co obserwujemy, także w stosunku do kapłanów. Niedawno pisaliśmy o zjeździe Apostolatu Złota Róża. Jej założycielka Teresa Kruszewska radziła: „Kapłanów nie można obnosić na językach, trzeba się za nich modlić”. Lech Dokowicz, pomysłodawca akcji Polska pod Krzyżem, poszedł jeszcze dalej i mówił we Włocławku: „Zły duch chce oddzielić ludzi od kapłanów. To jest wojna przeciw kapłanom, bo jak ludzie odwrócą się od kapłanów, to nie ma sakramentów. Dlatego musimy otoczyć modlitwą kapłanów, stanąć przy nich. To jest zadanie dla nas świeckich”.