Wspominał ksiądz niedawno o niedoskonałości języka, manifestującej się także w języku religijnym - napisał do mnie pan Władysław. - Konkretnie chodziło o formułę spowiedzi, wedle której Pana Boga „obrażamy” naszymi grzechami, co tak naprawdę jest teologicznym absurdem, ponieważ, jak ksiądz to słusznie ujął, Pan Bóg jest bytem doskonałym pozostającym poza naszym zasięgiem. Dorzucę i mój kamyczek do tego ogródka. Skoro tak, jak rozumieć wyrażenie: „wynagradzać” Panu Bogu?
Często słyszymy je w kościele, w bardzo dostojnych kontekstach - kontynuował Czytelnik. I znów myśli uciekają na pole ekonomii, wymiany handlowej, konieczności rekompensaty za wyrządzone szkody. Wyobraźnia podpowiada nierówność w wymianie dóbr itd. A przecież to błędne skojarzenia. Jak się w nich nie pogubić?”. Rzeczywiście, zanurzonym w materię stosunkowo łatwo przychodzi nam „wikłać” w jej prawa Pana Boga. Nie jest to obrazoburstwo, ponieważ On jest doskonale świadom faktu, iż tu, na ziemi, możemy Go poznawać co najwyżej przez paralele - na tyle, na ile nam pozwala na to ułomna, ludzka myśl.
Często słyszymy je w kościele, w bardzo dostojnych kontekstach - kontynuował Czytelnik. I znów myśli uciekają na pole ekonomii, wymiany handlowej, konieczności rekompensaty za wyrządzone szkody. Wyobraźnia podpowiada nierówność w wymianie dóbr itd. A przecież to błędne skojarzenia. Jak się w nich nie pogubić?”. Rzeczywiście, zanurzonym w materię stosunkowo łatwo przychodzi nam „wikłać” w jej prawa Pana Boga. Nie jest to obrazoburstwo, ponieważ On jest doskonale świadom faktu, iż tu, na ziemi, możemy Go poznawać co najwyżej przez paralele - na tyle, na ile nam pozwala na to ułomna, ludzka myśl.