Opinie
41/2020 (1315) 2020-10-07
Wierzę, że człowiek, któremu pokaże się piękno przyrody, będzie ją szanował - mówi ks. Robert Bartosik kierujący parafią Żeszczynka - kapłan z ornitologicznym zacięciem, pasjonat fotografii przyrodniczej, popularyzator ekologii.

Parafia Podwyższenia Krzyża Świętego jest jedną z mniejszych w diecezji: pięć rozrzuconych wiosek, 652 wiernych. O tych terenach w gminie Sosnówka sami żeszczynianie mówią: trochę zapomniany świat. Za to można znaleźć tutaj spokój - tak na swojej stronie internetowej zachęca do odwiedzin Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych w Żeszczynce. Ks. Robert Bartosik skierowany sześć lat temu do tej parafii z unickimi korzeniami spotkał tutaj otwartych, życzliwych i przywiązanych do Kościoła ludzi. A na zalewowych łąkach, polach i w lasach znalazł idealne miejsce obserwacji przyrodniczych. - Robię to, co lubię i na czym się znam. To, że prowadzę obserwacje ornitologiczne, że dokarmiam ptaki, fotografuję, wynika z tego, że od dziecka czuję przyrodę. Nazewnictwo ptaków, określanie gatunków - mogę o tym opowiadać godzinami i czuję się w tym pewnie. Nikt mnie tego szczególnie nie uczył, zainteresowanie wyniosłem z domu.
40/2020 (1314) 2020-09-30
Oddać się w niewolę Matce Bożej, to oddać się w niewolę szczęściu - wyznaje Anna Kozikowska ze Wspólnoty Duchowych Niewolników Maryi. O 33-dniowych rekolekcjach, jakie prowadzą także w naszej diecezji, mówi: to droga ciągłego nawracania się, zadośćuczynienia Bogu za grzechy i życia oddaniem.

- Nie jestem osobą, której przekazano wiarę. W moim domu rodzinnym Pan Bóg był nieobecny - wyznaje pani Anna. Chrzest przyjęła w wieku sześciu lat i - jak podejrzewa - głównie za namową babci, którą wyróżniała żywa pobożność maryjna. - Żyłam „po swojemu”, bardzo pragnąc miłości, której nie znajdowałam ani w rodzinie, ani wśród rówieśników. To pragnienie miłości było we mnie tak silne, że pewnego dnia zaowocowało modlitwą z głębi serca: „Boże, jeżeli Ty jesteś, czy nie widzisz, jak bardzo pragnę kochać i być kochana?!”. Po ludzku straciłam nadzieję, że ziemia może nosić człowieka, który nie jest egoistą, który potrafi - i chce - kochać tak jak ja… Poprosiłam Boga całym sercem o „konkret”. Zaczęłam wymieniać jego pożądane cechy, łącznie z tym, by wracał z pracy o 17.00 - śmieje się. - Trzy miesiące później Pan Bóg postawił na mojej drodze dokładnie takiego mężczyznę. Dziś wychowujemy wspólnie czwórkę dorastających dzieci i razem też prowadzimy 33-dniowe rekolekcje.
40/2020 (1314) 2020-09-30
Łagiewniki to miejsce niezwykłe. Tu chodzi się po śladach św. s. Faustyny i niemal co krok odnajdujemy miejsca, gdzie apostołka Bożego Miłosierdzia spotykała się z Panem Jezusem, Maryją czy aniołami.

Tu dziś znajduje się światowe centrum kultu Bożego Miłosierdzia: kaplica ze słynącym z łask obrazem Jezusa Miłosiernego i relikwiami św. s. Faustyny oraz poświęcona przez Jana Pawła II Bazylika Bożego Miłosierdzia. Tu też wymodlono wiele łask, o czym świadczą nadsyłane świadectwa oraz wota - mówi Małgorzata Pabis, rzecznik prasowy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach. Jest ono bliskie jej sercu od lat. Od siedmiu jest jego rzecznikiem prasowym, co - jak podkreśla - postrzega jako wielką łaskę Bożego Miłosierdzia, wyproszoną właśnie za wstawiennictwem św. s. Faustyny. - Moja mama za każde ze swoich dzieci modli się, prosząc o pomoc szczególnego patrona. Mnie przypisała właśnie św. Faustynę... I tak trwa moja przygoda z apostołką Bożego Miłosierdzia i Łagiewnikami. Przebywając tu na co dzień, byłam i wciąż jestem świadkiem wielu cudów, zarówno małych, jak i tych wielkich - mówi M. Pabis.
39/2020 (1313) 2020-09-23
Dawniej mówiono: „stara panna”, „stary kawaler”, deprecjonując w pewien sposób życie osób samotnych. Dziś częściej używa się terminu „singel” i nie jest to tylko przejaw mody na język angielski, ale również nowy sposób podejścia do ludzi żyjących w pojedynkę - pisze o. Dariusz Kowalczyk.

Kilka dni temu metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski tak mówił do rodzin w sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej: „«Nikt zaś z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie». Nie żyjemy dla siebie i nie umieramy dla siebie, wbrew lansowanym dzisiaj najprzeróżniejszym ideologiom, począwszy od ideologii singli, która każe nam żyć właśnie jako te samotne wyspy. Jeżeli akceptuje się jakieś związki z innymi, to na zasadzie przelotności i nietrwałości, bez jakichkolwiek wzajemnych zobowiązań, by móc pewnego pięknego dnia powiedzieć «dziękuję, kończymy, idziemy sobie osobno dalej przez to życie»”. Jak można się było spodziewać, słowa sprawiły niemałe poruszenie wielu środowisk. Wywołały też zdziwienie, powodując bolesne ukłucie w sercu, wśród tych, którzy taką formułę życia wybrali - z zupełnie innych powodów, niż mówił hierarcha.
39/2020 (1313) 2020-09-23
Czasy, w jakich żyjemy, wymagają od nauczycieli, rodziców i wychowawców nie tylko dotrzymywania kroku postępowi technicznemu, nie tylko świadomości zagrożeń, ale też szczególnej troski o relacje z dziećmi i młodzieżą. I mądrości.

Tak streścić można główne przesłanie XXXIX Siedleckiego Forum Nauczycieli, Rodziców i Wychowawców ph. „Jak wygrać z uzależnieniami?”, które odbyło się w sobotę 19 września, wpisując się w X Tydzień Wychowania „Budujmy więzi”. Chociaż można mieć wątpliwości, czy forum mające w tym roku formę wirtualną, śledzone przez uczestników na monitorach, było spotkaniem, bez wątpienia tematy poruszane przez prelegentów to sprawy aktualne, ważne i warte uwagi. Michał Zawadka, aktor, twórca rozwojowych programów dla dzieci i młodzieży, szkoleń dla nauczycieli oraz rodziców, autor wielu publikacji z tego zakresu, zreferował bardzo szerokie treściowo zagadnienie pt. „Dziecinnie proste, czyli czegośmy, dorośli, powinniśmy się nauczyć od dzieci”. Jak mówił, dorastając, tracimy otwartość na innych, nabieramy obaw przed światem, pozbywamy się marzeń. Czy tak ukształtowany dorosły sprosta roli przewodnika wobec dzieci?
38/2020 (1312) 2020-09-16
I znów coś poszło nie tak. Mężczyzna XXI w. - wedle ideałów neomarksistowskich - miał być słabeuszem, dandysem, rozmamłanym chłoptasiem ze smartfonem w ręku i podciągającym opadające gatki, zbyt słabym, by hołdować „opresyjnemu, patriarchalnemu modelowi rodziny”. Bez zasad, honoru, wypranym z wiary w Boga i kościelne „przesądy”.

Nic więc dziwnego, że gdy na ulicach miast i miejscowości w Polsce zaczęły pojawiać się grupy mężczyzn modlących się publicznie na różańcu, zapanowała panika! Histeria pojawiła się nie tylko po stronie organizacji lewackich, Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Kesnofobicznych, ale też co niektórych „otwartych” katolickich publicystów.​ OMZRiK szczególnie upodobał sobie grupę modlitewną Żołnierze Chrystusa - na swojej stronie internetowej zamieścił wiejący grozą wpis: „Różaniec do smagania. Różaniec do zabijania!”. Cóż tak zmroziło pracowników fundacji? „Różańce, które widzieliśmy owinięte na pięściach fanatyków religijnych z organizacji Żołnierze Chrystusa, wydawały nam się dziwnie ciężkie i długie” - czytamy we wpisie na www.omzrik.pl. „Postanowiliśmy sprawdzić, co się za tym kryje. Okazało się, że produkują je firmy zajmujące się militariami. Tzw. różańce wykonane są z ekstremalnie wytrzymałej linki, używanej w armii do produkcji spadochronów. Na lince znajdują się ciężkie, centymetrowej średnicy kulki ze stali, natomiast krzyż, który jest jej zakończeniem, jest tak wykonany i wyprofilowany, by wbijać się w ciało”. Wow! Powiało grozą?
38/2020 (1312) 2020-09-16
Wielodzietność, choć piękna i inspirująca, nie zawsze jest sielanką. Często bywa długą drogą pełną wyzwań, trudów, przełamywania siebie i wieloletnim odkrywaniem Bożego zamysłu.

Świadectwo Basi i Tomka to szczere i jednocześnie pełne prostoty wyznanie poruszające ważne kwestie, często przemilczane w środowiskach katolickich małżeństw: wewnętrzny bunt przeciw niespodziewanej ciąży, poronienie, antykoncepcja. To wszystko było elementem ich rodzicielstwa. Zaistniało, by poprowadzić dużo dalej, pokazać więcej, dać doświadczyć mocniej: że Pan Bóg chce ich szczęścia i zbawienia. Czasem dopiero po latach okazuje się, że to, od czego uciekaliśmy i czego się panicznie baliśmy, staje się naszym szczęściem i spełnieniem. Wtedy zaczynamy dziękować Bogu, że On zna nas lepiej niż my siebie... - Mam 38 lat i jestem magistrem politologii. Pracowałam na stacji paliw, w kantorze, a ostatnio w banku. Obecnie przebywam na urlopie macierzyńskim po narodzinach naszego piątego dziecka - Uli - mówi Basia. Jej mąż Tomek ma 43 lata i jest policjantem, małżeństwem są od 17 lat. Zawsze byli blisko Kościoła. Poznali się na spotkaniach dla młodzieży Ruchu Światło- Życie, służyli w parafii, byli animatorami.
37/2020 (1311) 2020-09-09
Dzięki Jamajce zrozumiałem słowa papieża Franciszka, kiedy mówił, że trzeba wstać, wyjść i szukać ludzi - mówi ks. Tomasz Denicki, misjonarz.

- To ambasadorzy naszej diecezji w różnych częściach świata - mówi o misjonarzach ks. Kazimierz Jóźwik, referent do spraw misyjnych diecezji siedleckiej. I jednocześnie uwrażliwia: - Nie możemy zamykać się tylko w małych światkach. Musimy się dzielić, być otwarci na innych. Od półtora roku ks. T. Denicki pełni posługę misyjną na Jamajce. - Większości z nas to miejsce kojarzy się ze słońcem, piaszczystymi plażami, Bobem Marleyem i muzyką reggae. To jednak nie jest cała rzeczywistość tej słonecznej wyspy. Turystycznych miejsc jest stosunkowo niewiele. Oczywiście są piękne wille, hotele, baseny czy restauracje, ale w głębi wyspy, gdzie turyści nie docierają, panuje ogromna bieda, przeważają drewniane domki na palach pokryte liśćmi palmy - relacjonuje misjonarz. Kościół katolicki na Jamajce jest mniejszością. Według statystyk jest tylko 2-3% katolików - tym samym wspólnoty są bardzo malutkie. - Moja obecna parafia w Cambridge, małym miasteczku, liczy 35 osób. Na Mszę św. przychodzi ok. 25 parafian.
37/2020 (1311) 2020-09-09
Był człowiekiem pełnym pasji, talentów i zapału. Kochał muzykę i ludzi. Ciepły, życzliwy, wrażliwy, skromny. Świadek Dobrej Nowiny - tak o zmarłym Marcinie Mazurku, dziennikarzu, mówią jego przyjaciele i znajomi.

Marcin odszedł niespodziewanie 2 września. Miał 45 lat. Jako dziennikarz w ostatnich latach pracował w Radiu Eska Siedlce. W przeszłości współpracował także m.in. z RDC i Katolickim Radiem Podlasie. Był również założycielem i redaktorem prowadzącym lokalną gazetę „Prestiż”. W przeszłości Marcin współpracował także z naszą redakcją. W młodości związany z Ruchem Światło-Życie, a ostatnio ze Wspólnotą Jednego Ducha i Szkołą Nowej Ewangelizacji Diecezji Siedleckiej. Człowiek Kościoła. Wielką pasją Marcina była muzyka. Śpiewał i grał na gitarze. Był też ewangelizatorem w WJD w Siedlcach organizującej Wieczory Chwały. Posługiwał także jako muzyk w trakcie wydarzenia „Stadion Młodych: włącz pełnię wiary...”, a także podczas Światowych Dni Młodych. Pogrzeb M. Mazurka odbył się 7 września w kościele pw. św. Stanisława w Siedlcach. Mszy św. przewodniczył bp Grzegorz Suchodolski. Marcin spoczął na cmentarzu przy ul. Janowskiej. Pozostały po nim muzyka, teksty, archiwalne audycje i wspomnienia.
36/2020 (1310) 2020-09-02
Minęło 40 lat od słynnych porozumień sierpniowych. Dla znacznej części Polaków to prehistoria, wspomnienie, które oprócz telewizyjnych migawek rocznicowych, szczeniackich demonstracji agresji i „niezależności” dawnych opozycyjnych legend, marnych opracowań historycznych czy rachitycznej obecności w podręcznikach szkolnych, nie wnosi nic w ich życie. A szkoda.

Ktokolwiek był w Ziemi Świętej, zapewne spotkał przy Bazylice Grobu „pielgrzymów”, którzy przy okazji plażowania w którymś z egipskich kurortów odwiedzili Jerozolimę. Plażowe stroje, japonki na nogach, totalny luz. - To jest ten, no, najważniejszy kościół na świecie, wiecie, no, co to Msza, no, zobaczcie sami. Za 20 minut zbiórka przy drzwiach - podsłuchałem kiedyś „wyjaśnienia” pani pilot takowej grupy przy Bazylice Grobu Pańskiego. Ot, wytłumaczyła, pomyślałem sobie. Ale nie w tym rzecz. Skoro plażowicze w ciągu kilku- czy kilkunastogodzinnej nocnej eskapady mogli dojechać autokarem z egipskiego Szarm el-Szejk do Jerozolimy, dlaczego wieki temu Izraelitom zajęło to (co prawda na piechotę, z bagażami, licznymi przystankami i hardcorowym epizodem przejścia przez Morze Czerwone) długie 40 lat? Czy to aby nie przesada? Co zadecydowało, że droga tak skrajnie się wydłużyła? I czy tylko o dystans chodziło? Sięgnijmy do źródeł. Księga Liczb opisuje wędrówkę Izraelitów do Ziemi Obiecanej. Potężna karawana przemierza szaro-czerwono- brunatne, bardziej kamieniste niż piaszczyste obszary pustyni. Niosą pamięć niewoli, setek lat upokorzeń, a przede wszystkim nadzieję na lepsze jutro. Nieznany Bóg Jahwe przecież obiecał... I oto przychodzi moment, że zaraz marzenia się zmaterializują!