Rozmowy
8/2020 (1282) 2020-02-20
Rozmowa z o. Emilem Smolaną OP, dyrektorem Dominikańskiego Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach w Warszawie.

Jednym z negatywnych skutków działania grup destrukcyjnych jest rozpad więzi rodzinnych i społecznych. Budzi to niepokój bliskich i staje się dla nich, przyjaciół, znajomych impulsem do podjęcia konkretnych działań. To właśnie oni najczęściej trafiają do naszego ośrodka, pytając, jak pomóc zmanipulowanej osobie. Niezależnie od profilu grupy - sekty religijnej, ekonomicznej, uzdrowicielskiej - mechanizmy destrukcji działają podobnie. Staramy się wyposażyć ludzi w takie narzędzia, by sami byli w stanie pomóc bliskim. Przychodzą również osoby chcące zweryfikować niepokoje związane z działalnością grup, do których należą, różnych praktyk proponowanych przez medycynę niekonwencjonalną oraz kursów, szkoleń, w których brali udział. Pytają także o to, jak Kościół katolicki odnosi się do nauczania innych wyznań, jaki jest jego stosunek do obecnych we współczesnej kulturze praktyk i zjawisk. Pewną grupę stanowią osoby zaangażowane w życie Kościoła. Zaniepokojeni zachowaniami i postawami swoich liderów, manipulacjami, nieortodoksyjnym nauczaniem proszą o interwencję u biskupa. Pojawiają się, choć rzadziej, także byli członkowie sekt.
8/2020 (1282) 2020-02-20
Rozmowa z ks. dr. Tomaszem Kosteckim, diecezjalnym duszpasterzem harcerek i harcerzy

Najważniejsze to zawsze dbać o relację małżeńską, co pozwala dzieciom karmić się miłością rodziców. Poza tym zapewnić poczucie bezpieczeństwa, bliskości, czułości - bo wtedy można wymagać. I rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać. Rodzice musza też liczyć się z dzieckiem, jego potrzebą samodzielności i uczyć się oddawania dziecka. Nazywam to drugim rodzeniem, które jest o wiele bardziej bolesne niż pierwsze, ale musi nastąpić. Jako że uczniami technikum są w większości chłopcy, cieszy mnie to, że w znacznie większym stopniu doceniana jest dzisiaj rola ojców w wychowaniu dzieci. Przybywa mężczyzn, którzy należą do klubów ojca i innych grup formacyjnych, co pokazuje, że następuje jakieś przebudzenie. Ojcowie chcą być obecni w rodzinie, uczestniczyć w wychowaniu. Przy okazji przypominam: synowie - jeśli mają stać się mężczyznami - muszą z czasem przejść spod kurateli mamy pod skrzydła ojca.
7/2020 (1281) 2020-02-12
Rozmowa z o. prof. Zdzisławem J. Kijasem OFMConv, relatorem procesu beatyfikacyjnego kard. Stefana Wyszyńskiego, pracownikiem watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych

Zadaniem procesu jest dowieść - w oparciu o dokumenty obiektywne i zeznania świadków - że kard. Wyszyński zachowywał wszystkie cnoty, a wiele z nich w sposób heroiczny. Bez wątpienia wiarę przeżywał w sposób wyjątkowy! W ciemnych czasach swojej ziemskiej egzystencji ks. kard. Wyszyński wiary nie utracił, ale w niej nieprzerwanie wzrastał. Dlatego właśnie mógł być pasterzem Kościoła w Polsce. Kto bowiem nie wierzy, że znajdzie zielone pastwiska dla swoich owiec, że wilk ich nie pożre, że mimo zewnętrznych trudności doświadczać one będą pokoju i bezpieczeństwa, nie może być pasterzem. Z wiary wypływała odwaga. Prymas był istotnie osobą odważną. Była to odwaga duchowa. Żywiła się ona wiarą w Boga, którego jedynie należy się obawiać, czuć przed Nim respekt i być Mu posłusznym. Prymas szanował każdego człowieka, ale bał się wyłącznie Boga. Respektował prawa stanowione przez ludzi, lecz ich ostatecznego zakorzenienia szukał w prawie Bożym. Myślę, że inną jeszcze cnotą Prymasa Tysiąclecia, przeżywaną z wielką mocą, była nadzieja. Nie tracił jej także wtedy, kiedy kraj i Europę spowiła ciemność nazizmu czy komunizmu.
5/2020 (1279) 2020-01-28
Co zdecydowało o beatyfikacji prymasa Stefana Wyszyńskiego i czego możemy się od niego uczyć, mówi dr Ewa K. Czaczkowska, dziennikarka, historyk, autorka książki „Kardynał Wyszyński. Biografia”.

W każdym procesie beatyfikacyjnym trzeba udowodnić, że kandydat na ołtarze żył takimi cnotami, jak wiara, nadzieja, miłość, a także męstwo, umiarkowanie, sprawiedliwość, roztropność, ubóstwo... Teolodzy musieli dowieść, że wszystkie objawiały się w codziennym życiu prymasa, w jego decyzjach i wyborach. Bardzo często postrzegamy i opisujemy kard. Wyszyńskiego poprzez ważną cechę, jaką jest odwaga, niezłomność, podając za przykład „non possumus”. Memoriał z tymi słowami - napisany przez prymasa w imieniu episkopatu do Bieruta w maju 1953 r. - był konsekwencją dekretu z lutego 1953 r. o obsadzie duchownych stanowisk kościelnych, w którym władze przyznały sobie prawo do decydowania, kto będzie proboszczem, a nawet biskupem. Poprzez politykę personalną dążyły do utworzenia Kościoła narodowego i zerwania z Watykanem. Prymas nie mógł się zgodzić na to, stąd „non possumus”. Rzeczywiście, był niezłomny, co potwierdził w więzieniu, broniąc praw Kościoła, nie idąc na kompromisy światopoglądowe. Ale jednocześnie był człowiekiem umiaru, roztropności, co też jest brane pod uwagę w procesie beatyfikacyjnym.
4/2020 (1278) 2020-01-23
Rozmowa z Bartoszem Tarachulskim, trenerem piłkarzy II-ligowej Pogoni Siedlce.

Przede wszystkim chciałbym, by zawodnicy na boisku dawali z siebie wszystko. Rozumiem, że ktoś może mieć nieudane zagranie, bo to jest piłka. Natomiast zawodnik na boisku musi oddać serce drużynie, w której występuje. Jeżeli nawet gra nam się nie ułoży, a każdy z piłkarzy da z siebie wszystko, to nie będę miał do nikogo pretensji. Gorzej natomiast będzie, jeżeli któryś z zawodników przejdzie obok meczu. Wtedy nie będę z tego zadowolony.
4/2020 (1278) 2020-01-22
Z Barbarą Karską, coachem chrześcijańskim, o słuchaniu głosu świętych, uzdrowieniu, odczytywaniu woli Pana Boga i gotowości, by nasze życie przewrócił do góry nogami.

Dzięki św. Charbelowi pokładam ogromną wiarę we wszechmoc Boga. Rozmawiając z ludźmi, staram się nauczyć ich wierzyć, że w ich życiu też mogą się wydarzać cuda, jeśli tylko pozwolą Bogu działać. Bóg przysyła do mnie osoby wierzące. Widzę jednak, że wiele z nich ma problem z zaufaniem Mu. Boją się. Mówię: Bóg wie, że musisz zapłacić rachunki, nakarmić dzieci. Nie da ci zginąć, tylko otwórz się na Niego. Nam się wydaje - ja też wcześniej tak myślałam - że jak się otworzymy na wolę Bożą, zaraz dopadnie nas bieda, dziać nam się będzie krzywda. Mówię: zaufaj Bogu. Oddaj Mu kierownicę swego życia. A wtedy zaczniesz chodzić po wodzie jak św. Piotr. Wracając do pytania o rolę św. Charbela - gdyby nie uzdrowienie, a potem rozmnożenie oleju, nie zdecydowałabym się na odejście z pracy tak łatwo. Te wydarzenia przygotowały mnie do tej nowej misji. Na tym nie koniec. W 2016 r. pojechałam do Libanu podziękować Charbelowi.
3/2020 (1277) 2020-01-15
Rozmowa z dr. hab. Andrzejem Podrazą, profesorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, kierownikiem Katedry Stosunków Międzynarodowych, Instytut Nauk o Polityce i Administracji KUL

Jeżeli Iran będzie dalej prowadził prace nad stworzeniem broni atomowej, może to skończyć się atakiem na niego. Bo, jak słyszeliśmy od prezydenta Trumpa, nie pozwoli on, aby za jego prezydentury Iran stał się państwem atomowym. Przypomnijmy, że jeszcze za czasów Baracka Obamy bardzo mocno do ataku na Iran namawiał premier Izraela Netanjahu. Izrael nie może sobie pozwolić na to, aby Iran stał się państwem nuklearnym, bo - pamiętajmy o tym - władze Iranu niejednokrotnie mówiły, że Izrael to państwo, które nie powinno istnieć. Jeżeli Iran będzie kontynuować prace nad stworzeniem własnej broni atomowej, może się to skończyć konfliktem regionalnym, bo do tego mógłby doprowadzić atak Izraela lub Amerykanów na Iran.
2/2020 (1276) 2020-01-08
Czy współczesny świat może mieć kilka twarzy i jak poznać tę prawdziwą, mówi dr Małgorzata Borkowska-Nowak z katedry etyki Wydziału Filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.

Brakuje nam czasu, aby samodzielnie szukać informacji, porównywać źródła, analizować, Oczekujemy, że media nas w tym zastąpią, bo taka jest ich rola. Kiedy coś mi dolega, nie leczę się sama, lecz idę do lekarza, ufając jego kompetencjom. Kiedy potrzebuję informacji, sięgam po gazetę. Problem w tym, że współczesne społeczeństwa są tak dalece rozproszone i zróżnicowane, a przez to niesterowne, że brakuje im trwałych punktów odniesienia - na przykład jednej scalającej doktryny, która wyrażałaby katalog wartości podstawowych dla danego społeczeństwa. Żyjemy w świecie, w którym zacierają się tradycyjne granice: między tym, co publiczne, a tym, co prywatne, między lewicą a prawicą, gorzej jeszcze: między dobrem a złem, prawdą a fałszem. W konsekwencji jesteśmy coraz bardziej zdezorientowani. Klasyczną definicję prawdy (jako zgodności sądu z rzeczywistością) coraz częściej zastępujemy definicją pragmatyczną czy utylitarną. Widzę to na każdym kroku podczas moich uniwersyteckich zajęć ze studentami. Kiedy pytam, co jest dla człowieka dobre, studenci najczęściej utożsamiają dobro z pożytkiem czy korzyścią.
1/2020 (1275) 2020-01-02
Rozmowa z o. dr. hab. Waldemarem Linke, pasjonistą, biblistą, wykładowcą Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Magowie przychodzą z Persji, która w szerokim obiegu kulturowym kojarzyła się z kilkoma charakterystycznymi elementami. Jednym z nich obowiązkowo było „proskynesis”. To forma uczczenia władcy, która polegała na uklęknięciu i uderzeniu czołem w podłogę, czyli na głębokim pokłonie. Kultura zachodnia spotkała się z tym fenomenem, kiedy Aleksander Macedoński podbił Persję. Chciał on wykorzystać ów ceremoniał do zmiany swojej słabej pozycji politycznej. Król macedoński był wybieramy przez arystokrację i uważany za najwyższego urzędnika do spraw wojskowych. Arystokracja chętnie przypominała mu, że w każdej chwili może wymienić go na kogoś innego. Aleksandrowi marzyła się władza absolutna. W pewnym momencie nakazał, by najpierw oddawano mu pokłon do ziemi a dopiero później wolno było arystokratom wymienić z władcą tradycyjny pocałunek. Magowie poprzez swój gest pokazują, że w Nowonarodzonym, którego szukali i znaleźli, uznają kogoś obdarzonego godnością królewską. Dlaczego wyruszyli w drogę? Ponieważ odkryli na niebie układ gwiazd mówiący im, że narodził się nowy władca. Magowie przyszli i oddali pokłon Dziecku, a więc osiągnęli cel. Szukali Króla, odnaleźli Go, uczcili, jak na króla przystało, i wrócili do siebie.
1/2020 (1275) 2020-01-02
Rozmowa z dr Małgorzatą Trzaskalik-Wyrwą, prezesem Stowarzyszenia Pro Musica Organa

W małych miejscowościach, gdzie kościół jest jedynym nośnikiem kultury, organy są jedynym instrumentem, jaki na co dzień słyszą mieszkańcy. Jeżeli zagra się na nich coś innego niż zwykle, a ludzie słyszą to, co jest w stanie wydobyć z nich organista, to stają się żywym instrumentem. Muzyka artystyczna zmienia optykę postrzegania instrumentu, szczególnie gdy parafianie przez wiele lat zbierają pieniądze, żeby wybudować organy albo wyremontować istniejące. W miastach oferta kulturalna jest bogatsza. Jeśli ktoś wybiera koncert organowy, to na pewno kocha tę muzykę, może jej słuchać na okrągło i, niezależnie od stopnia trudności danego utworu, jest zawsze zachwycony brzmieniem organów i akustyką kościoła. Kościół - dodajmy - jest miejscem magicznym, jeśli chodzi o wrażenia słuchowe. Nie mówię tutaj o sprawie kultu, bo to kwestia bezdyskusyjna, ale nie da się porównać słuchania muzyki z płyty, w wygodnym fotelu w domu, ze słuchaniem muzyki na żywo - w kościele, gdzie nawet twarda ławka nie jest w stanie przeszkodzić w delektowaniu się dźwiękiem.