Komentarze
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Chaos jak epitafium

Zwykły zjadacz chleba powszedniego może wobec przyspieszających wydarzeń w Polsce odnieść wrażenie kompletnego chaosu. Co prawda Lec twierdził, iż chaos jest ładem zniszczonym stworzeniem świata, jednakże dla zdroworozsądkowo myślącego człowieka chaos jest synonimem bezładu i niemożności ustalenia jakiegokolwiek kryterium prawdy i porządku.

Być może dlatego, że nie umiemy lub nie chcemy dostrzec prostej zasady, iż to, co jest dawane jako strawa dla ogółu, jest zazwyczaj tylko popłuczyną tego, co rzeczywiście rządzi życiem społecznym, a co jest niedostępne dla oczu ogółu.

Jeśli do tego doda się rozprzestrzenioną niebotycznie w obecnym społeczeństwie niepamięć, wówczas już można mieć pewność, iż to, co nazywamy społeczeństwem obywatelskim, jest po prostu zwykłą masą powolną skazaną na sterowanie odgórne. I to niezależnie od tego, kto trzyma sznurki kierujące marionetkami. Kiedy słyszę hasła obrony demokracji liberalnej, mam nieodparte wrażenie, iż zasadniczym jej rysem jest możność gadania każdej głupoty i duractwo niepodlegające nawet logicznemu kwestionowaniu. Problem jednak w tym, iż wszyscy, którzy zachwycają się tą drogą, nie zauważają bliskości takiej organizacji życia społecznego ze strukturą szpitala psychiatrycznego, w którym jednak, mimo pozorów dowolności wygłaszania tez i posiadania poglądów, władza tkwi w rękach sanitariuszy i lekarzy.

Strajk obywatelski

Dzisiejsza opozycja względem władzy rzuciła ideę strajku obywatelskiego, który miałby odbyć się w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego przez juntę Wojciecha Jaruzelskiego. Przy czym ów strajk miałby polegać nie tyle na zatrzymaniu produkcji czy przerwaniu pracy, lecz na manifestacjach po godzinach wyznaczających przebywanie w miejscu pracy. Ideę tę poparło wiele „autorytetów”, co stanowić miało o jej szlachetności i wspaniałości, a także o szeroki poparciu społecznym. Problem jednak w tym, iż stając w jednym szeregu z innymi, warto przynajmniej przyjrzeć się temu, skąd oni przybywają. Kwestia płk. Mazguły jest tylko odpryskiem innych, które przewijają się przez listę sygnatariuszy owego wydarzenia politycznego. Nie sposób pominąć chociażby Władysława Frasyniuka, który jeszcze niedawno, bo pięć, sześć lat temu, z podobną do dzisiejszej zajadłością atakował opozycję, chcącą organizować swoją manifestację właśnie w rocznicę 13 grudnia, zarzucając jej chęć zawłaszczania ogólnonarodowego dobra i pamięci. Nie przeszkadza to jednak mu dzisiaj wykorzystywać owego narodowego dziedzictwa dla własnych interesów partyjnych. Ale pośród sygnatariuszy apelu o wypowiedzenie posłuszeństwa władzy w dniu 13 grudnia 2016 r. znajduje się jeszcze i taki człowiek, a konkretnie Krzysztof Pieczyński, który twierdzi, iż jego ocena sytuacji dotarła do „najwyższych instancji duchowych wszechświata” i dzięki temu powiadomione one zostały o tym, co dzieje się na ziemi. No, tylko pozwolić, by duma rozpierała naszą polską pierś, bo to nie Gagarin zdobywał kosmos, ale jak zwykle Polak pierwszy był u stóp „najwyższych instancji duchowych wszechświata”. Co więcej, to dzięki niemu owe tajemne siły rządzące każdym skrawkiem rzeczywistości kosmicznej w ogóle mogły posiąść wiedzę o tym, co właśnie dzieje się na maleńkim skrawku ich władztwa i urobić sobie opinię o tym. Swoją drogą, to ciekawa triada popierających manifestacje 13 grudnia 2016 r.: człowiek chwalący krwawy terror stanu wojennego, człowiek wykorzystujący dla własnych interesów pamięć narodową i człowiek, który ma kontakt z wszechświatowymi siłami. Innymi słowy: na czele marszu pójdą współczesne i siermiężnie nasze odmiany Pawki Morozowa, Kalego i Rasputina. No miodzio!

Przytup

Polski chocholi taniec nie może jednak odbyć się bez przygrywki. Kilka dni wcześniej organizacja o nazwie „Obywatele dla Rzeczpospolitej” zapowiedziała kontrmanifestację dla organizowanych co miesiąc wspomnień ofiar katastrofy smoleńskiej pod Pałacem Prezydenckim. Jak można było dowiedzieć się z informacji prasowych, tego dnia w tym samym miejscu ma odbyć się jeszcze dziesięć innych demonstracji. Ogółem więc w tym samym miejscu i w tym samym czasie ma manifestować 12 podmiotów. Konia z rzędem temu, kto zapewni minimum bezpieczeństwa wszystkim uczestnikom. Wspomniana wyżej organizacja jest tą samą, która w czasie tegorocznego marszu niepodległości chciała zakłócić jego przebieg, ale skutecznie została dosłownie zakryta przez służby porządkowe marszu. A zatem gdzieś trzeba dać upust frustracji z powodu niezrealizowania planów listopadowych. Jest jednak coś jeszcze w tym działaniu. Nie jest to tylko chęć anarchizowania życia społecznego. Podstawą działań tej organizacji jest po prostu zakrzyczenie inaczej myślących niż oni. A to jest próbą „delegalizacji” innych ocen rzeczywistości, co ma znamiona po prostu dyktatury. Inni mają myśleć tak jak my, a jeśli inaczej – to wypad z baru. Ponieważ organizatorzy tej manifestacji określają siebie jako „przytup” przed manifestacją 13 grudnia, można odnieść wrażenie, że dzisiejsi „strajkujący obywatele” nieświadomie wspierają totalitarne plany, a w połączeniu z płk. Mazgułą stanowią współczesną wersję PRON-u, który (dla niezorientowanych współczesnych) był przybudówką „społeczną” junty Jaruzelskiego.

A na co spada zasłona milczenia?

Hasła manifestacji 13 grudnia są przeróżne. Wśród postulatów można znaleźć i sprzeciw wobec obecnego ustawodawstwa, i żądania całkowitego rozdziału Kościoła od państwa, i postulaty legalizacji aborcji wszędzie i zawsze, i odstąpienie od organizacji Obrony Terytorialnej. Brakuje tylko 100 milionów dla każdego i zdobywania księżyca przez Polaków. Pozorna bzdurność połączenia tychże postulatów w jedno jest jednak moim zdaniem zabiegiem dość sprytnym. Odciąga bowiem uwagę społeczeństwa od ważniejszych spraw. Czy np. wiemy dokładnie, co dzieje się w sejmowej komisji ds. afery Amber Gold? Otóż przesłuchania prokuratorów w tejże sprawie wykazały zupełną indolencję wymiaru sprawiedliwości i sitwowe działania powolne całkowicie podporządkowane sprawującym wówczas władzę. Zapominanie o kontynuowaniu śledztwa, dowolności w interpretowaniu prawa, pozwalanie na bezkarność ludzi kradnących innym ich dorobek życia etc. Jeśli przyjąć, że to, co działo się w Gdański, było tylko symptomem tego, co dotyka cały kraj, wówczas obraz Polski pod rządami poprzedniej ekipy jawi się jako horror. Tylko czy o tym powiedzą w telewizji?

Ks. Jacek Świątek