Sport
Chcę grać do czterdziestki

Chcę grać do czterdziestki

Cezary Demianiuk, wychowanek siedleckiej Pogoni, skrzydłowy, który zaliczył epizod w ekstraklasowym klubie, opowiada o obecnej sytuacji Pogoni w II lidze i swojej karierze.

Chciałem zagrać w ekstraklasie. Niestety nie dostałem szansy, mimo bycia w drużynie z tej klasy rozgrywkowej - Piaście Gliwice. Kariera potoczyła się trochę inaczej, niż bym tego oczekiwał, ale mam wiele awansów z Pogonią Siedlce. Jedynego, którego nie mam, to z I ligi do ekstraklasy. Jeszcze trochę lat grania jest przede mną. Więc mam nadzieję, że to nie ostatni mój awans, fajnie byłoby wrócić do I ligi. Wtedy mógłbym wpisać w CV dwa awanse do I ligi z moim macierzystym klubem - Pogonią.

Zwycięstwo z rezerwami Lecha Poznań było pierwszą ligową wygraną od meczu z Motorem Lublin w sierpniu. Czy to zwiastun lepszych wyników?

Myślę, że tak. Do tej pory strzelaliśmy bramki, ale nie udawało się wygrywać. W tym meczu, mimo że pierwsi straciliśmy gola, udało nam się zwyciężyć. Zdawaliśmy sobie sprawę z wagi tego spotkania i robiliśmy wszystko, aby wygrać. Jesteśmy więc bardzo zadowoleni z wyniku. 

 

W tym sezonie, jak strzelasz bramkę, to Pogoń wygrywa…

Bardzo mnie to cieszy. W tym sezonie więcej, co prawda, mam asyst niż bramek, ale najważniejsza jest wygrana zespołu, w dodatku w takim spotkaniu, jak z rezerwami Lecha, o którym można powiedzieć, że to mecz za sześć punktów. Następne mecze również będą bardzo ważne, zważywszy na naszą sytuację w ligowej tabeli, gdzie jesteśmy w pobliżu strefy spadkowej.

 

Ten sezon, jak na razie, nie układa się do końca po waszej myśli. Gdzie leży przyczyna?

Ciężko powiedzieć. W niektórych meczach brakowało nam szczęścia w kluczowych momentach. Obecna sytuacja w tabeli ani nie jest zła, ani też nie jest dobra. Wygrana z rezerwami Lecha dała nam trochę powietrza. Skupiamy się na najbliższych meczach i staramy się robić to najlepiej, jak to możliwe. 

 

Ostatnio coraz częstsze są spotkania rozgrywane w środku tygodnia w porach niekorzystnych dla kibiców, czyli w środku dnia, np. w środę o 13.00…

Nie lubię tego. Co prawda graliśmy z rezerwami Lecha o tej porze, ale ma to inny wymiar, gdyż rezerwy zawsze będą w cieniu pierwszej drużyny i nie cieszą się dużym zainteresowaniem. Warto również dodać, że stadion we Wronkach, gdzie grają rezerwy mistrza Polski, jest remontowany i spotkania z tego względu odbywają się bez udziału publiczności. Jednak nasz mecz Pucharu Polski z pierwszoligowym Chrobrym Głogów, który będzie transmitowany przez telewizję Polsat Sport, zaplanowany na czwartek 20 października, został przeniesiony z 17.30 na 14.30. Liczyłem na porę popołudniową, gdy kibice nie będą już w pracy czy szkole. W tej sytuacji wielu chętnych nie zobaczy tego meczu. Wielka szkoda.

 

W tym sezonie ze względu na mistrzostwa świata przerwa zimowa w rozgrywkach jest znacznie dłuższa. To lepiej czy gorzej dla Pogoni?

Sytuacja jest taka sama dla wszystkich, osobiście chciałbym grać jak najdłużej. Kończymy rundę na początku listopada meczem z Polonią w Warszawie, a wrócimy do gry dopiero pod koniec lutego. Nie mamy na to wpływu i musimy się dostosować. Okres ten jest bardzo długi i wiele może się zmienić.

 

Zbliżasz się do trzydziestki. Jak się czujesz i jakie cele stawiasz sobie na nowe dziesięciolecie?

Obecnie fizycznie czuję się najlepiej w swojej karierze. Liczę, że będzie coraz lepiej. Założyłem sobie za cel granie do czterdziestki na jak najwyższym poziomie. Dlatego przykładam dużo uwagi do regeneracji oraz zdrowego stylu życia, by mieć odpowiednie paliwo.

 

Jaki cele sportowe stoją przed Tobą, a jakie już udało Ci się zrealizować?

Chciałem zagrać w ekstraklasie. Niestety nie dostałem szansy, mimo bycia w drużynie z tej klasy rozgrywkowej – Piaście Gliwice. Kariera potoczyła się trochę inaczej, niż bym tego oczekiwał, ale mam wiele awansów z Pogonią Siedlce. Jedynego, którego nie mam, to z I ligi do ekstraklasy. Jeszcze trochę lat grania jest przede mną. Więc mam nadzieję, że to nie ostatni mój awans, fajnie byłoby wrócić do I ligi. Wtedy mógłbym wpisać w CV dwa awanse do I ligi z moim macierzystym klubem – Pogonią.

 

Który awans był dla Ciebie szczególny?

Oczywiście awans do I ligi. Piękne chwile. Wówczas kilka tysięcy kibiców przychodziło na nasz stadion. Teraz tak to nie wygląda. Wiadomo, wynik buduje, dlatego musimy wrócić na odpowiedni tor.

 

Wielu piłkarzy po zakończeniu kariery nie może rozstać się z piłką, zostają trenerami, menedżerami czy sędziami. Jak Ty się na to zapatrujesz?

Nie mówię nie. Dla mnie to daleka perspektywa, ale liczę, że jeszcze wiele lat gry przede mną. W dalszym czasie chciałbym zostać przy piłce nożnej, ale nie wiem jeszcze, w jakiej roli, czas pokaże. Na pewno w ciągu swojej kariery zebrałem już niemałe doświadczenie, lecz człowiek uczy się całe życie.

 

Jesteś zawsze bardzo zaangażowany na boisku, za co cenią Cię kibice. Kogo próbujesz naśladować w swojej grze, jaki jest Twój piłkarski wzór?

Na pewno chciałbym grać jak najlepiej w swoim stylu, ale zawsze lubiłem brazylijskiego gracza Ronaldo. Był napastnikiem, który lubił się pościgać, pokiwać, zejść w boczny sektor, co sam często robię. Ostatnio grałem w ataku, ale nie jest to moja nominalna pozycja. Mimo to lubię się ścigać i kiwać, co raz wyjdzie, a raz nie. Nie uda się dwa razy, a za trzecim wyjdzie i po tej akcji strzelimy bramkę, więc trzeba próbować. Lubię grać ofensywnie. Nienawidzę grać do tyłu, czasem mnie to gubi, ale w trudnych sytuacjach wolę zagrywać wzdłuż murawy. Do tyłu tylko w ostateczności. 

 

Dziękuję za rozmowę.

Not. Adrian Artych