Cukier krzepi... Ale i powoduje choroby. Tymczasem zjadamy go
kilkadziesiąt kilogramów rocznie. Ma to zmienić tzw. cukrowy
podatek. Od kwietnia dodatkowa opłata zostanie nałożona na napoje
z dodatkiem „substancji o właściwościach słodzących”, czyli w
skrócie: na słodkie napoje gazowane, nektary i soki.
Za każdy litr dosładzanego napoju producenci zapłacą dodatkowo
50 gr.
To inicjatywa ministerstwa zdrowia, które chce w ten sposób
walczyć z plagą otyłości. A dane jej dotyczące są zatrważające.
Podobno sześciu na dziesięciu dorosłych rodaków ma nadwagę, a co
czwarty cierpi na otyłość.
Niepokojące statystyki dotyczą także polskich dzieci, które są jednymi z najszybciej tyjących w Europie. Według danych Instytutu Żywności i Żywienia problem nadmiernej masy ciała dotyczy co piątego ucznia. Narodowy Fundusz Zdrowia podkreśla, że to właśnie nadmierne spożycie węglowodanów jest najważniejszą przyczyną otyłości w Polsce. Co najsmutniejsze, wzrost liczby osób z nadwagą pociąga za sobą zwiększenie zachorowań na cukrzycę, na którą obecnie cierpi prawie 3 mln Polaków.
Rządem kierują szlachetne intencje: chce, żebyśmy byli zdrowsi. Tylko czy na pewno nowy podatek wpłynie na osiągnięcie oczekiwanego skutku, czyli ograniczy spożycie słodkich napojów? Jak nietrudno się domyśleć, koszt nowych obostrzeń producenci przerzucą na klientów. Założenie jest więc takie: podatek spowoduje, że słodzone napoje będą droższe, więc konsumenci mniej chętnie będą po nie sięgać. I wszyscy będziemy żyć długo i szczęśliwie. Rząd spodziewa się, iż dzięki słodkiemu podatkowi do budżetu wpłynie 3 mld zł rocznie. A spora część tej kwoty zasili kasę NFZ. I to się chwali. Chcesz narażać na szwank swoje zdrowie, dorzuć się na swoje leczenie w przyszłości. Czy jednak wprowadzenie cukrowej opłaty, a co za tym idzie – wzrost cen, nakłoni do większego spożycia wody czy innych napojów niesłodzonych? Niekoniecznie. Przykład? Podnoszenie akcyzy na wyroby tytoniowe, jak wiadomo, ma raczej nieduży wpływ na najbardziej zatwardziałych palaczy.
A może warto poszukać innego rozwiązania, które spowodowałoby zmianę naszych nawyków żywieniowych. Zamiast wprowadzać nowy podatek, zdjąć go produktów oznaczonych plakietką „zdrowa żywność”. Konsumenci częściej wybierają jedzenie napakowane chemią niż ze znaczkiem „eko”, bo to pierwsze jest po prostu tańsze. Albo inny sposób – wymóc na producentach słodzonych napojów konieczność umieszczania na opakowaniach zdjęcia raka jelita grubego z napisem: „spożywanie cukru zabija”. Czy po prostu wprowadzić prawne uregulowania nakazujące zmniejszenie ilości cukru w napojach…
Polskie społeczeństwo zapewne będzie wtedy zdrowsze, co chociaż na chwilę pozwoli odetchnąć i tak już przeciążonej służbie zdrowia.