
Chlewni mówią: nie!
Ponadto, że przyczyni się do niszczenia dróg oraz spadku wartości nieruchomości. Jeden z tamtejszych hodowców zaplanował budowę nowoczesnej fermy trzody chlewnej na ok. 14 tys. sztuk świń. Przedstawił już obszerny raport oddziaływania na środowisko, jakie może stwarzać tego typu działalność gospodarcza. Musi też uzyskać decyzję środowiskową, którą wydaje wójt. Będzie ona poprzedzona konsultacjami z mieszkańcami, a także opinią sanepidu, Wód Polskich i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Protest i obawy
Z raportu oddziaływania na środowisko wynika, że obiekty powstaną przy użyciu najnowszych technologii mających zminimalizować uciążliwość zapachową fermy. Nie przekonuje to jednak mieszkańców, którzy wyrazili swoje obawy podczas zorganizowanego w urzędzie gminy spotkania z inwestorem. W połowie grudnia rozpoczęli też zbiórkę podpisów przeciwko budowie chlewni. Przez pierwsze dwa dni ponad 70 osób wyraziło swój sprzeciw. – Chodziłem do sąsiadów osobiście, ale ze względu na obowiązki zawodowe i rodzinne nie do wszystkich mogłem dotrzeć. Dlatego ogłosiłem w mediach społecznościowych, że zapraszam pod wskazany adres w Hańsku tych, którzy chcą podpisać petycję. I ludzie zaczęli do mnie przychodzić, argumentując, że inwestycja będzie problemem – mówi Michał Samojluk, inicjator akcji, dodając, iż pisma w tej sprawie wysłał do wójta, wojewody i marszałka województwa lubelskiego, RDOŚ i sanepidu. – Jeśli podpisy niezadowolonych mieszkańców nie wystarczą, pomyślę o kolejnych krokach. Na pewno nie będę organizował protestów w formie blokowania dróg czy innych akcji utrudniających życie i funkcjonowanie ludziom. Stawiam na dialog – podkreśla.
Teren, na którym ma powstać chlewnia, znajduje się zaledwie 130 m od działki Anety Daciuk. Kobieta obawia się o zdrowie swoje i rodziny, wylicza szkody, jakie spowoduje prowadzenie takiej działalności gospodarczej dla środowiska. – Tutaj jest pięknie, wokół lasy i łąki, cieszymy się widokami. Ta inwestycja zniszczy naturę, odczuwalny będzie odór i hałas. Z powodu dużego zużycia wody niezbędnej do funkcjonowania chlewni może zabraknąć jej w naszych studniach głębinowych. Z gnojowicy do środowiska przedostaną się bakterie, powodując skażenie wód powierzchniowych i gruntowych, co będzie miało negatywny wpływ także na zdrowie ludzi – zauważa.
Rozwiać wątpliwości
Mieszkańcy wskazują też na nieścisłości zawarte w przedstawionym przez inwestora raporcie. – Widzimy sporo uchybień, m.in. chodzi o technologię budowy. Mechaniczno-grawitacyjna wymiana powietrza bez zastosowania nowoczesnych filtrów nic tu nie da. Niejasne jest też prowadzenie samej hodowli: nie wiemy, czy w Hańsku będą tuczniki czy małe prosięta wywożone do odchowu do drugiej obory w Sawinie prowadzonej przez tego samego przedsiębiorcę? Aby rozwiać te wątpliwości, będziemy zwracali się do wójta o rzeczowe przedstawienie wszystkich zagrożeń związanych z inwestycją – mówi M. Samojluk.
Padła również propozycja, by wójt wynajął firmę audytorską, która zbadałaby, czy założenia wskazane przez inwestora w jego raporcie są prawidłowe. – Mógłby powstać kontrraport pokazujący skutki oddziaływania chlewni na środowisko. Sądzimy, że ze względu na bliskie położenie od zabudowań odczuwalne będą smród, hałas, a do tego pojawią się problemy związane z gromadzeniem odpadów. Jestem rolnikiem z wykształcenia i wiem, że gleba szóstej klasy, jaka dominuje na tych terenach, nie przyjmie takiej ilości obornika. Chodzi nam o prawdę, obiektywizm, wskazanie za i przeciw tej inwestycji – mówi Marek Kopieniak, były wójt tej gminy. Twierdzi, że w raporcie jest sporo niejasności, które trzeba wyjaśnić. – Pełniąc obowiązki wójta, wydałem temu przedsiębiorcy w 2019 r. pozytywną decyzję środowiskową odnośnie zezwolenia na hodowlę ok. 2 tys. krów mięsnych. Jest ona nadal ważna, mimo że inwestor wycofał się. Jeżeli teraz rozpocznie chów trzody chlewnej na działce przylegającej do tej, gdzie są krowy, powinien postarać się o oddzielną decyzję środowiskową – zauważa M. Kopieniak.
Korzyści raczej mizerne
Jednym z plusów takiej działalności gospodarczej jest utworzenie ok. 30 miejsc pracy, o czym zapewniał inwestor podczas spotkania z mieszkańcami. – Młodzi z Hańska i okolic raczej nie przyjdą pracować do chlewni, głównie ze względu na smród. Już rozmawiałem o tym ze znajomymi. Może jedynie Ukraińcy podjęliby się takiego zajęcia – zauważa M. Samojluk. Przyznaje, że teren się wyludnia, potrzebne są miejsca pracy, ale budowa chlewni spowoduje, iż jeszcze więcej mieszkańców wyjedzie z Hańska, a działki stracą na wartości. Tego typu działalność nie przyniesie samorządowi korzyści, ponieważ gospodarstwo zarejestrowane jest w gminie Sawin. – To tam będą szły podatki. Budynki rolne, na których stoi ferma, także zwolnione są z podatku, gdyż jest to szósta klasa ziemi. Korzyści mizerne w porównaniu z degradacją środowiska i narażeniem zdrowia ludzkiego – podsumowuje pan Michał.
Nie zlekceważy głosu ludzi
Wójt gminy Hańsk zapewnia, że nie zlekceważy głosu ludzi i podejmie odpowiednie kroki, m.in. zaplanował wyjazd do jednego z funkcjonujących tego typu obiektów znajdujących się na terenie kraju. – Zdajemy sobie sprawę, że budowa chlewni może wiązać się z różnymi uciążliwościami, takimi jak hałas, zapachy czy zwiększony ruch drogowy. Naszym priorytetem jest zapewnienie równowagi pomiędzy rozwojem gospodarczym a ochroną środowiska. Dlatego też przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji przeprowadzimy dokładną analizę wpływu tej inwestycji na lokalną społeczność oraz środowisko – zaznacza Alan Starski.
Joanna Szubstarska