Komentarze
Chocholi taniec

Chocholi taniec

No i proszę, wystarczyło kilka centymetrów śniegu, trochę wiatru i mrozu, by przez kilka dni „wolne media”, trzęsąc się z zimna, nie wrzeszczały o globalnym ociepleniu.

Do odtrąbienia zimy stulecia wprawdzie sporo brakowało. Ta bowiem miała miejsce przeszło 80 lat temu, kiedy w wielu miejscach okupowanej Polski termometry pokazały po 40ºC poniżej zera. Niepobity dotychczas rekord padł 11 stycznia 1940 r. w Siedlcach  i wyniósł -41ºC, co odnotowała obsługa niemieckiego polowego lotniska wojskowego usytuowanego na terenach tzw. siedleckich błoni.

W tym roku w kraju nad Wisłą aż tak trzaskającego mrozu, z jakim mieli do czynienia nasi dziadkowie i rodzice, raczej nie należy się spodziewać, chociaż… W prognozach – zwłaszcza tych politycznych – widać nadciągające ochłodzenie wywołane gwałtownym osłabnięciem zalegającego od lat nad krajem frontu neutralnego, omawianego szczegółowo przez znawców tematu na kartach podręczników w rozdziałach zatytułowanych: „Wy nie ruszacie naszych, my nie ruszamy waszych”. Pytanie, czy owo „coś”, co wisi w powietrzu, zapowiada faktycznie jakieś zmiany, czy jest jedynie kolejną propagandową sztuczką traktującą nas, wyborców, niczym polityczne mięso tudzież plastikową pałeczkę przekazywaną w trwającej od lat sztafecie władza – opozycja, opozycja – władza.

Dla osób nieprzyspawanych do żadnej z partii politycznych to, co się obecnie dzieje, nie jest niczym innym, jak kolejną odsłoną POPiSowej wojny. I nie jest to konflikt pomiędzy partiami, którym na sercu leży dobro rodaków. To nawalanka w politycznej mafii, w której zakłamani hipokryci walczą o stanowiska i frukta, jakie owe synekury przynoszą. Przy czym PO odgrywa rolę europejskich postępowców, a PiS stara się przywdziewać szaty konserwatywnych patriotów. Ci, którzy obecnie cieszą się z przywracania „praworządności” i „ducha prawa”, mogą się jednak niebawem rozczarować, podobnie jak miało to miejsce wśród tych, co przez ostatnie lata „wstawali z kolan” i obiecali „nie oddać nawet guzika”.

Dziś panoszące się w kraju agentury nie muszą robić dosłownie nic, by rozwalić państwo od środka. Ekipy Kaczyńskiego i Tuska są całkowicie samowystarczalne w doprowadzaniu Polski do ruiny. Dożyliśmy czasów, w których mamy coś na kształt dwóch równoległych państw z dwoma równoległymi systemami sądowymi. Tylko patrzeć, jak powstanie drugi parlament, a niezadowoleni z obecnego prezydenta przez aklamację wybiorą swoją głowę państwa.

Sytuacja jest o tyle zabawna (choć to bardzo złe słowo), że działania liderów obu bloków mają nas przekonać do tego, że powinniśmy – a wręcz musimy – opowiedzieć się po którejś ze stron. Twarde elektoraty są niezwykle pobudzone i wysyłają w przestrzeń publiczną masę skrajnych komunikatów, wylewając kubły pomyj na oponentów oraz osoby nieuczestniczące w tym sporze. Dla trzeźwego obserwatora z jednej strony wygląda to niezwykle groteskowo, z drugiej – niewiarygodnie i przerażająco, bowiem uczestniczymy w niekończącym się chocholim tańcu.

Leszek Sawicki