Kościół
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Chodź i zobacz!

Kościół ma problem. Kościół jest w kryzysie. Tezy powracają jak refren w publicznej dyskusji. Dla jednych stają się wezwaniem do większej modlitwy, wzmacniają świadectwo wiary i stanowią przyczynek do ponownego przemyślenia słów Chrystusa, że przecież „bramy piekielne go nie przemogą”. Inni się cieszą.

Co właściwie wyznajemy, gdy w czasie liturgii niedzielnej Mszy św. mówimy: „Wierzę w jeden, święty, powszechny, apostolski Kościół”. Afirmujemy pobożne życzenia? Głosimy kolejną utopię? Gołym okiem tej świętości w Kościele nie widać. Przynajmniej wtedy, gdy spoglądamy w swoje lustrzane odbicie. Jeden? Przez wieki tyle jego odłamów powstało, że chyba nikt już ich nie jest w stanie zliczyć. Poza tym wystarczy dziś niewielka grupa ludzi, by założyć sobie dowolny „kościół”. Apostolski? Przecież żadnego z grona Dwunastu dawno nie ma wśród nas, a bywa, że współczesny „personel naziemny” nawala. Powszechny? Z tym mamy też nie lada kłopot. Całkiem spora grupa ludzi twierdzi, że nie jest mu do niczego potrzebny. Faceboook, instagram… Ooo, to co innego! Podobnie jak dyskonty i galerie handlowe, których zamknięcie w niedziele dla niemałej liczby młodych rodzin stało się nie lada wyzwaniem! Poza tym - mówią katolicy - na świecie żyją miliony ludzi, którzy nie są ochrzczeni, którzy nawet nie słyszeli o Jezusie i Jego Ewangelii. Co z nimi? Jak to jest z Kościołem? Jest potrzebny czy nie? Jaką ma pełnić funkcję w społeczeństwie: wyznaczać kierunek egzystencji, pokazywać granice wolności określonej przez Pana Boga czy godzić się na bycie ornamentem codzienności? Głosić Chrystusa, który „przyszedł rzucić ogień na ziemię” (por. Łk 12, 49-53) czy wyznawać „filozofię zmokłego kapiszona”?

Kościół jest w permanentnym kryzysie od 2 tys. lat. To fakt. Więcej! Znalazł się w nim, zanim jeszcze w pełni zdążył się ukształtować. Gdy przyszedł na świat Jezus, Herod – choć nie wierzył, aby małe dziecko mogło zagrozić jego władzy – „na wszelki wypadek” wysłał żołnierzy, aby „zrobili porządek”. Józef musiał z rodziną uciekać do Egiptu. Potem było zagubienie Dwunastolatka w świątyni jerozolimskiej. Gdy Jezus rozpoczął publiczną misję, wiele razy próbowano Go „uciszyć”, ponieważ wypowiadał słowa godzące w obowiązujące religijne status quo. Nawet mieszkańcy rodzinnego Nazaretu chcieli strącić Go z wysokiej skały (por. Łk 4,21-30). Gdy tłumaczył, że Jego Ciało i Krew są „prawdziwym pokarmem” i „prawdziwym napojem”, wielu Jego uczniów – zgorszonych! – odeszło („Trudna jest mowa…”). Pozostała garstka. „Czyż i wy chcecie odejść?” – zapytał (por. J 6,60-69). ...

Ks. Paweł Siedlanowski

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł