Chodzi o wiarę
Bywa że wiele razy; albo nawet zostawiamy tłumaczenia i sięgamy do tekstu oryginalnego: greckiego, hebrajskiego lub aramejskiego. Zastanawiając się, co autor natchniony miał na myśli, skupiamy się bardziej na tym, CO, a mniej na tym, JAK to zostało zapisane. Okazuje się, że we właściwym odczytaniu tekstu biblijnego zarówno treść, jak i forma mają znaczenie. Dobrym tego przykładem jest Ewangelia IV Niedzieli Wielkiego Postu w roku A.
Św. Jan opowiada nam o cudownym uzdrowieniu przez Jezusa człowieka ślepego od urodzenia. Zaskakiwać może to, że samo uzdrowienie opisane jest zaledwie w dwóch zdaniach, a Ewangelia, którą słyszymy, liczy aż 41 wersetów! Widzimy, jak na scenie zmieniają się kolejni bohaterowie: Jezus, ślepiec, uczniowie, faryzeusze, a także rodzice uzdrowionego. Ewangelia wydaje się być tak długa, że czytelnik może w końcu stracić orientację, kto z kim rozmawia. Uważna lektura pozwala dostrzec budowę koncentryczną tego tekstu i to, że Jezus obecny jedynie w pierwszych siedmiu wersetach i, analogicznie, w siedmiu ostatnich. Dalej, w wersetach 8-17, widzimy uzdrowionegoa także jego sąsiadów i faryzeuszów. Tę samą sytuację znajdujemy w wersetach 24-34. W centralnej części, tj. w wersetach 18-23, i tylko tutaj (!), występują rodzice uzdrowionego ślepca. To oni wydają się być głównymi bohaterami tego rozdziału. Reprezentują chrześcijan pierwotnej wspólnoty Kościoła końca I w. – okresu prześladowań, czyli czasów, kiedy Jan pisze Ewangelię. Oni wiedzą, kto uzdrowił ich syna, wierzą w Jezusa, ale boją się do tego przyznać i publicznie wyznać swoją wiarę. Czy współcześnie wielu katolików nie jest do nich podobnych?
Ks. Mariusz Świder