Rozmaitości
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Chorzy z urojenia

Nozofobia może być reakcją na traumatyczne przeżycia, np. związane z nagłą śmiercią kogoś bliskiego. Z kolei na hipochondrię częściej chorują ludzie ze skłonnością do depresji.

„Mężczyzna nie choruje. Mężczyzna walczy o życie” - zdarza się żartować żonom i matkom. Opowieściami o tym, jak mężowie z byle przeziębienia potrafią zrobić stan przedzawałowy, można bawić gości przy stole. Gorzej, kiedy ze skłonnością do hipochondrii jednego z członków rodziny muszą radzić sobie w codzienności pozostali domownicy... Jest jednak i druga strona medalu: bagatelizowanie niepokojących objawów choroby. Mężczyźni często nie alarmują swoich bliskich o atakach duszności czy kołataniu serca w lęku przed tym, co ich czeka: nieodzownych kolejkach w przychodni czy wymuszonej okolicznościami zmianie stylu życia. - To prawda, że mężczyźni z reguły mniej troszczą się o swoje zdrowie - przyznaje Elżbieta Trawkowska-Bryłka. W opinii psycholog trudniej namówić ich na wizytę kontrolną u lekarza, ponieważ z zasady nie interesują się profilaktyką. - Poza tym twierdzą, że są zdrowi. I chociaż nie zawsze prowadzą odpowiedni tryb życia, to nie chcą się do tego przyznać - zauważa.

– Mąż miał biegunki. Znacznie schudł. Prosiłam, by umówił się na kolonoskopię. I codziennie słyszałam nowe wymówki: że nie ma zapisów, że bez znieczulenia nie da się wytrzymać badania; wreszcie – i to mnie rozłożyło – że żaden prawdziwy facet nie pozwoli się tak upokarzać – wspomina pani Jadwiga.

Psycholog potwierdza, że u większości pacjentów lampka alarmowa pojawia się dopiero wówczas, kiedy czują ból, którego nie da się zbagatelizować albo dopada ich choroba, której nie sposób już zaprzeczyć. W przypadku męża pani Jadwigi była to utrata przytomności. – Dopiero po czasie przyznał się, że od dawna miał krwawienia. 

 

Musi przełamać wiele barier

Dlaczego panowie mają zwyczaj omijania lekarzy szerokim łukiem? – Przyczyn należy szukać w męskiej psychice – tłumaczy E. Trawkowska-Bryłka. – Podjęcie decyzji o wizycie u specjalisty, np. urologa, seksuologa, psychiatry czy dentysty, dla mężczyzny jest ogromnym stresem – sugeruje. – Musi on przełamać wiele barier psychicznych: po pierwsze – uświadomić sobie samo istnienie problemu; po drugie – podjąć decyzję o konieczności leczenia; po trzecie – co wydaje się najtrudniejsze – pójść na wizytę i poinformować lekarza o swoim problemie. Nie bez znaczenia jest też lęk przed bólem związanym z leczeniem i zabiegami medycznymi oraz ostateczną diagnozą – podpowiada, dodając, iż to wszystko sprawia, że mężczyzna woli odwlekać wizytę u lekarza w nieskończoność, wmawiając sobie i innym, że… nic mu nie jest.

– Mąż cały czas powtarzał, że jeśli okaże się, że ma raka, to chce jak najszybciej umrzeć. Zbyt szybko się poddał – mówi pani Jadwiga. Nie ukrywa, że mimo pięciu lat, jakie minęły od jego śmierci, wciąż ma wyrzuty sumienia: – Może gdybym bardziej naciskała? Może gdybym lepiej go obserwowała, żyłby do dzisiaj?

 

Chorobliwy lęk przed chorobą

I podczas gdy jedni bagatelizują niepokojące symptomy, zdarzają się i tacy, którzy objawów raka doszukują się choćby w katarze. – Mój brat wykorzystał wszystkie możliwe limity na badania w przychodni. Wystarczy, że dowie się o chorobie kogoś z rodziny bądź znajomych, natychmiast konsultuje się z „doktorem Google” i każdą sytuację odnosi do siebie – opowiada Anna, siostra 62-latka. – Zawroty głowy i kłopoty z koncentracją pasowały mu do guza mózgu. Teraz doszukuje się u siebie objawów grypy. Całymi dniami czyta, jak zabezpieczyć się przed wirusem. Hipochondria do kwadratu – diagnozuje. – Choć do niego, jak się dowiedziałam, chyba bardziej nozofobia pasuje…

– Nozofobia to chorobliwy lęk przed zachorowaniem – tłumaczy psycholog, wyjawiając, iż jest ona rodzajem zaburzenia nerwicowego, w leczeniu którego stosuje się psychoterapię. – Lęk przed zachorowaniem bywa tak silny, że paraliżuje życie człowieka – zauważa. I wskazuje na często cechujące nozofobię objawy typowe dla nerwicy: bóle brzucha, biegunki, wymioty, stany podgorączkowe. – Chorzy wyszukują u siebie symptomy groźnych chorób, np. przy kaszlu podejrzewają, że to początek raka płuc, przy arytmii serca – zawał, biegunki wskazują na nowotwór jelita grubego. Tacy pacjenci, bardziej niż wizyty u lekarza, boją się samego zachorowania, więc często odwiedzają przychodnię zdrowia i robią sobie wiele niepotrzebnych badań – wyjaśnia.

 

Skoncentrowani na swoich lękach

Osoba cierpiąca na nozofobię żyje w lęku przed zachorowaniem. Tymczasem hipochondryk ma urojoną pewność, że zapadł na chorobę. – Hipochondria także jest zaburzeniem nerwicowym – mówi E. Trawkowska-Bryłka. – Hipochondrycy odczuwają objawy somatyczne sugerujące chorobę, mimo iż nie istnieją żadne organiczne lub czynnościowe podstawy uzasadniające występowanie takich problemów. Hipochondrycy są również przesadnie zaabsorbowani stanem swojego zdrowia, z tym że nie doszukują się w sobie – tak jak nozofobicy – nowych chorób, ale mają stałe, choć nieuzasadnione, przekonanie o istnieniu przynajmniej jednej poważnie postępującej – zaznacza.

Pytana o przyczyny powstawania tego typu nerwicowych zaburzeń psycholog potwierdza, iż są one złożone. – Nozofobia może być reakcją na traumatyczne przeżycia, np. związane z nagłą śmiercią kogoś bliskiego. Człowiek uświadamia sobie wówczas, jak ważna jest profilaktyka, a ponieważ nie potrafi właściwie przeżywać bólu po stracie najbliższej osoby, koncentruje się na sobie i swoich lękach. Z kolei na hipochondrię częściej chorują ludzie ze skłonnością do depresji. W obu tych przypadkach w leczeniu stosuje się psychoterapię, a przy bardzo silnym lęku – dodatkowo farmakoterapię – podsumowuje.


MOIM ZDANIEM

Elżbieta Trawkowska-Bryłka – psycholog

Każdy człowiek potrzebuje wsparcia najbliższych, dlatego w trudnych chwilach nie wolno nikogo zostawiać samego. Choroba jest oznaką słabości, dlatego zwłaszcza mężczyźni niechętnie proszą o pomoc, bo uważają, że powinni być silni i radzić sobie. Trzeba to uszanować i nie narzucać się ze swoim wsparciem. Dobrze jest jednak emocjonalnie wspierać mężów i ojców w walce: zachęcać do stosowania się do zaleceń lekarzy, zmiany stylu życia, dodawać wiary w to, że uda się pokonać chorobę. Kondycja psychiczna i wiara we własne możliwości mają duży wpływ na proces zdrowienia. Męską psychikę najbardziej rani krytyka, pretensje, że za mało się stara, czy wypominanie, że wcześniej mógł zadbać o zdrowie. Zamiast narzekać, lepiej chwalić – zauważać choćby najmniejsze sukcesy mężczyzny w walce z chorobą (np. zmianę diety, ograniczenie palenia) – i cierpliwie zachęcać go do dalszej pracy.

AW