Ciągle jestem w drodze
„Rysownik, który stanie się panem swojej umiejętności, ma w rękach skarb nieoszacowany” - miał podobno powiedzieć Michał Anioł. Rysunek to chleb powszedni artystki mieszkającej od dziesięciu lat w Hańsku. R. Mozołowska, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, uprawia rzeźbę, rysunek i malarstwo. Głównym tematem jej twórczości są portrety. Zwykle maluje mieszkańców swojej miejscowości, regionu. - Cokolwiek twórca dostanie „do ręki”, musi sobie z tym poradzić - żartuje artystka, zaznaczając, iż każda z technik, jakie stosuje, stwarza wyjątkowe możliwości. - Przyroda prosi się o kolor, twarz starszej osoby - o mocną kreskę, dzieci lubią być rysowane pastelowymi kredkami, dla drobnych form dobry jest delikatny kolor.
Ale ołówek pozostaje podstawą – mówi R. Mozołowska.
Artystka rysuje z natury, pracując z modelem. Pozują jej osoby z najbliższego otoczenia – rodzina, przyjaciele. Ostatnio tworzy portrety na podstawie zdjęć. – To oznaka współczesności. Nie jest to jednak dobre rozwiązanie. Twórca nie ma kontaktu z osobą, nie może jej spojrzeć w oczy. Tymczasem im więcej wiemy o modelu, tym większa szansa na wykonanie precyzyjnej pracy – tłumaczy, przyznając, iż portret to najciekawszy dla niej temat, dlatego dąży do jak najlepszych ujęć. Myśli też o sportretowaniu własnej twarzy, ale na razie pozostaje to w sferze niespełnionych marzeń twórczych.
Twórcze spotkania
Zrealizowane przedsięwzięcia, z których jest dumna, to wyeksponowanie jej rzeźb obok m.in. dzieł prof. Stanisława Baja na wystawie „Poleski splin – portrety zapomnianego świata”. Wystawa prezentowała dawną kulturę ludową Polesia. Przy realizacji tego projektu była okazja do wymiany doświadczeń z innymi twórcami i doskonalenia własnego warsztatu.
Artystka wyznaje, że pochodzącego z Dołhobród prof. Baja pytała o technikę jego prac. – Portrety profesora sprawiają wrażenie pośpiesznie wykonanych, są na pozór niedbałe. Tymczasem autor powiedział mi, że są ekspresyjne i bardzo oszczędne w środkach, a „pośpieszne” z tego względu, że ludzie na wsi są zapracowani i ciągle mu uciekają, nie mogą usiedzieć spokojnie przy pozowaniu – opowiada.
Kontakt z twórcami, którzy dzielą się radami i pokazują wypracowane przez siebie techniki, jest możliwy także podczas plenerów organizowanych np. przez Stowarzyszenie Twórców Kultury Nadbużańskiej, do którego artystka należy, odkąd zamieszkała w powiecie włodawskim. W trakcie kilku lat, kiedy jest członkiem tej organizacji, miała szansę spotkać się z malarzami i rzeźbiarzami przyjeżdżającymi nie tylko z kraju, ale i zza wschodniej granicy. – Na plenerach we Włodawie, Woli Uhruskiej czy Świerżu na Lubelszczyźnie bywają świetni twórcy, np. z Ukrainy i Białorusi, którzy wiedzą, jak traktować drewno i nie szczędzą rad – podkreśla Mozołowska. – Jeden z nich tłumaczył mi, jak wyprawić korę brzozową pod ikonę i pokazał swoją pracę, nad którą spędził trzy lata. To naprawdę robi wrażenie – zapewnia.
Sama najlepiej czuje się w ołówku i glinie, ale każde doświadczenie twórcze jest dla niej cenne. – Zdarza mi się ilustrować książki, np. publikację dr. Marka Bema „Od Augusta do Augusta”, dużo wykonuję prac graficznych, portretów, jest trochę malowania, ale najmniej rzeźby, nad czym ubolewam – stwierdza.
Emocje nie do wytrzymania
R. Mozołowska z zawodu jest rzeźbiarzem. W Hańsku stoi będący jej dziełem pomnik greckokatolickiego proboszcza Hańska i Cycowa, badacza życia pszczół, konstruktora pierwszego ula ramowego z całkowicie rozbieralnym gniazdem – ks. Jana Dolinowskiego. Jest autorką także znajdującego się w Dęblinie monumentu dowódcy Dywizjonu 303 gen. Witolda Urbanowicza.
Natomiast wykonana z gipsu ceramicznego kompozycja rzeźbiarska zatytułowana „Portret kobiety z dzieckiem” należy do cyklu „Poleszucy” i odwzorowuje cechy postaci grupy etnicznej, która zamieszkiwała Polesie, a dzisiaj żyje na terenach Polski, Białorusi i Ukrainy.
Do przeszłości regionu nawiązywała również wystawa autorska R. Mozołowskiej pt. „Sobibór. Escape” z 2015 r. Stanowi ją kolekcja inspirowanych sztuką teatralną amerykańskiego autora Richarda Rashkego „Dear Esther” grafik. Praca nad obrazami z powstania więźniów w Sobiborze, do którego doszło 14 października 1943 r., jedynego zakończonego sukcesem buntu Żydów przeciwko nazistom, wycisnęło na Mozołowskiej duże piętno. – Aby dobrze zrealizować zadanie, do którego zachęcił mnie etnograf i historyk dr M. Bem, dużo czytałam na temat Sobiboru i Holokaustu, korzystałam z materiałów Instytutu Pamięci Narodowej, oglądałam filmy. Artysta nie jest w stanie być chłodnym rejestratorem, dlatego w pracy twórczej towarzyszyły mi silne emocje, czasem nie do wytrzymania – wyznaje.
Wystawa gościła w centrach i muzeach, m.in. na Słowacji, w Holandii i Niemczech, a grafiki Mozołowskiej pojawiły się m.in. w holenderskiej edycji książki dr. M. Bema „Sobibor. Extermination Camp 1942-1943”. Z kolei na zamówienie duńskiej galerii na Sylcie powstała seria obrazów i grafik pokazujących tamtejszą przyrodę i architekturę.
Róża Zamoyska i św. Rajmund
Artystka proszona jest też o malowanie wizerunków osób znanych i szanowanych w lokalnej społeczności. Portret jej autorstwa przedstawiający przewodniczącą wojennego Polskiego Komitetu Opiekuńczego w Zwierzyńcu i opiekunkę dzieci uwięzionych w tamtejszym niemieckim obozie przesiedleńczym – Różę Zamoyską, żonę ostatniego ordynata Jana Zamoyskiego, można podziwiać w Różance.
Z kolei w dawnym pałacu Zamoyskich w Adampolu wykonała portrety z galerii przodków na podstawie starych rycin.
Do kościoła w rodzinnej miejscowości namalowała obraz olejny przedstawiający patrona tamtejszej parafii św. Rajmunda. – To wyimaginowany portret, ponieważ trudno odwzorować postać, która przyszła na świat w 1200 r. – zastrzega.
Obecnie R. Mozołowska pracuje nad obrazem Matki Bożej, który znajdzie miejsce w świątyni w Woli Uhruskiej.
Malarka i rzeźbiarka znana jest w okolicy z prowadzenia warsztatów artystycznych zarówno dla dzieci, młodzieży, jak i seniorów. Można ją spotkać na imprezach regionalnych, m.in. Festiwalu Trzech Kultur we Włodawie, gdzie prezentuje swoje prace – w ubiegłym roku nie brakowało chętnych do nabycia jej akwareli przedstawiających ptaki. – Maluję je aż do nasycenia twórczego apetytu. Powstają cykle, po czym przechodzę do kolejnej formy, zazwyczaj kontrastowej, już bez koloru – zaznacza. – Wciąż marzę o rzeźbieniu, miałam małą okazję powrotu do tego zajęcia przy realizacji statuetek na „(W)schody powiatu”. Ale tak naprawdę każde doświadczenie twórcze jest dla mnie ważne, bo ciągle jest w drodze – dodaje.
Joanna Szubstarska