Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Ciemność umysłów

Rozpoczęliśmy czas Wielkiego Postu. 40-dniowa pokuta czyniona w społeczności Kościoła być może dla wielu z nas jest kolejną już w życiu. Szlak wielkopostny kieruje przede wszystkim ku Świętom Wielkanocnym, w czasie których w znakach liturgicznych, ale nade wszystko w głębi serca i sumienia przeżywać będziemy nasze wyzwolenie dokonane dzięki i na mocy Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.

Lecz czas Wielkiego Postu nie jest czasem łatwym. Trudność bowiem polega nie tyle na planowaniu zajęć i czynności codziennych, dzięki czemu będziemy mogli wygospodarować odpowiednią ilość czasu na praktyki duchowne, ile raczej na sile naszego charakteru, która zmusi nas do postawienia sobie zasadniczych pytań o naszą kondycję chrześcijańską i siłę wiary. W gruncie rzeczy czas wielkopostny to czas poszukiwania prawdy o nas i o Bogu. Papież Leon XIII w jednej ze swoich encyklik zapisał zasadniczą chyba dla tego czasu zasadę: „Ludzie przez prawdę wyzwoleni, tylko prawdą zostaną utrzymani”.

I właśnie w momencie poznania prawdy rozbija się nasz szlak wielkopostny, powodując tylko emocjonalne lub cyniczne podejście do tego okresu w życiu Kościoła.

 

Słodko myśląc

Kwestia prawdy, jak nigdy chyba dotąd, stała się dla społeczności uczniów Chrystusa palącym problemem. Kilka tygodni temu przeczytałem zatrważający artykuł George Weigla pod znamiennym tytułem: „Człowiek bez pewności, Kościół bez ludzi”. Autor, analizując sytuację Kościoła w Europie, zwrócił uwagę na kilka wydarzeń, które pozostały całkowicie bez echa w społeczności uczniów Jezusa. Jednym z nich było zdarzenie w czasie Pasterki w kościele św. Rocha w Turynie, gdy proboszcz parafii zamiast Credo postanowił wraz z ludem zaśpiewać piosenkę z filmu: „Brat słońce, siostra księżyc”. Jednak nie przekroczenie norm liturgicznych, lecz uzasadnienie tego działania było najbardziej przerażającym. Otóż ks. Fredo Olivero oświadczył publicznie wobec wspólnoty wiernych, iż czyni tak, ponieważ narastające w nim od lat wątpliwości spowodowały, że nie wierzy on w to, co w wyznaniu wiary jest zawarte. Dlatego wybiera piosneczkę, która – jego zdaniem – jest przepełniona egzystencjalnymi i miłymi dla ludzkiego życia stwierdzeniami. Wydarzenie pozostało bez żadnej reakcji ze strony władz duchowych. Zasadniczy problem tkwi jednak nie w tym, że w gruncie rzeczy duchowny dokonał aktu publicznej apostazji (wszak każdy proboszcz, obejmując parafię, dokonuje aktu wyznania wiary wyrażającego się w słowach Credo), ile raczej w stwierdzeniu, że to, co wyznanie wiary zawiera, nijak ma się do życia człowieczego. Tymczasem Symbol wiary jest syntezą prawdy, która ujawniona została w dziele i nauczaniu Jezusa, a przekazana Kościołowi, by strzegł jej aż do ponownego przyjścia Pana. Innymi słowy: zachowanie owego księdza stanowi jawny sprzeciw wobec prawdy, oparty na subiektywnym emocjonalnym podejściu do Boga, świata i samego siebie. Woli on śpiewać sobie „Dolce sentire”, zamiast wejść swoim umysłem w głębię prawdy i na niej oprzeć swoje życie.

 

Czy słuszny gniew Kościoła?

Naszą polską rzeczywistość ostatnio (być może już tradycyjnie przed Wielkim Postem) naznaczyło pewne wydarzenie pogrzebowe. Otóż proboszcz jakiejś parafii odmówił udziału w ceremonii pogrzebowej młodego chłopaka, który zginął tragicznie. Uzasadnieniem dla niego było to, że ów chłopak „wypisał się” z udziału w lekcjach religii w szkole. Być może nie znamy wszystkich szczegółów zarówno wydarzeń przedpogrzebowych, jak i samych motywów aktu dokonanego przez tego chłopaka. Zapewne nie powinno dojść do wystąpienia proboszcza w czasie samych obrzędów pogrzebowych, chociażby dla zachowania zwykłego współczucia dla rodziny. Jest jednak prawdą, że w swojej strukturze czyn owego młodego człowieka zawierał wszelkie znamiona negacji przynajmniej potrzeby poznawania prawdy objawionej przez Chrystusa, a więc praktycznej apostazji. Nie jest to zdarzenie odosobnione, gdyż w wielu nawet „renomowanych” szkołach młodzi ludzie w ostatnim roku nader często rezygnują z uczęszczania na lekcje religii, motywując to nie względami wyznaniowymi, lecz praktyczną potrzebą zachowania kilku wolnych godzin w tygodniu. I tu właśnie pojawia się problem, ponieważ prawda wiary zostaje przeniesiona na poziom zwykłego praktycyzmu, rozdartego dylematem wyboru pomiędzy zieloną lub czerwoną sukienką. To nie wątpliwości intelektualne decydują o tym kroku, ale zwyczajny pragmatyzm i lichwiarskie kalkulacje. A to oznacza, iż w gruncie rzeczy przenieśliśmy akt wiary na poziom zwyczajnych doznań emocjonalnych. Dlatego dziwią mnie głosy ludzi Kościoła, którzy ochoczo potępiają owego proboszcza. Gdyby tylko chodziło o brak empatii, wówczas nie miałbym żadnych zastrzeżeń. Ale nie można „kanonizować” wcześniejszego aktu, którego dokonał ów młody człowiek. Jeden z hierarchów wspomniał, że nie można odmawiać modlitwy za żadnego zmarłego. Warto mu przypomnieć całkiem niedawne „święte oburzenie”, gdy we Włoszech odmówiono modlitwy pogrzebowej osobie związanej z dyktaturą Mussoliniego, tłumacząc, iż zachowania wcześniejszego życia stanowią o takim zachowaniu Kościoła względem zmarłego, mimo jego nawrócenia przed śmiercią. Życie bowiem człowieka to nie portal społecznościowy, w którym coś równie łatwo pojawia się i ginie.

 

Konsekwencje emocjonalności

George Weigel w swoim artykule przytacza jeszcze dwa zdarzenia z okresu bożonarodzeniowego, które dość dosadnie wskazują na konsekwencje odejścia od prawdy. Jednym z nich było odwołanie przez proboszcza z Genui (i ogłoszenie tego na łamach lewicowej gazety „La Stampa”) Mszy św. w Nowy Rok i w święto Trzech Króli, ponieważ jego zdaniem obchody świąt Bożego Narodzenia utrwalają kapitalistyczną i konsumpcyjną strukturę współczesnego społeczeństwa. Drugim wydarzeniem było już postawione bez ogródek w czasie kazania stwierdzenie anglikańskiego pastora, iż świat bez Chrystusa byłby światem lepszym. To są właśnie owe konsekwencje wydarcia prawdy z naszych umysłów. Może więc trzeba zapamiętać na początku Wielkiego Postu, że czyny pokutne mają otworzyć nasze wnętrze na światło wielkanocne, które winno rozjaśnić ciemności naszych serc i umysłów. Z akcentem postawionym na umysłach. Umysł bowiem może i winien kierować nas na ścieżki prawdy.

Ks. Jacek Świątek