Aktualności
Cieśla od drewnianych serc

Cieśla od drewnianych serc

Kiedy Jezus rozpoczął swoją publiczną działalność, szły za Nim tłumy. Ludzie chcieli Go słuchać i przyjmować u siebie. Podążali za Nim krok w krok.

Wiele osób pragnęło Go zobaczyć, dotknąć, porozmawiać czy wręcz pozostać z Nim na dłużej. Wyłamał się tylko Nazaret. Z Ewangelii możemy domyślić się, że do mieszkańców rodzinnego miasteczka Jezusa docierały wieści o Nim. Kiedy patrzyli, jak u nich naucza, otrzymali potwierdzenie, że pogłoski, które o Nim krążyły, są prawdziwe. Niestety, nie dali się porwać. Dla nich pozostał zwykłym cieślą, choć inni nazywali Go Nauczycielem, Mistrzem i Mesjaszem. Zdawali się mówić: znamy Cię, wiemy Kim jesteś i skąd pochodzisz. Nie pozwolili się zapalić. Zatrzasnęli przed Jezusem swoje serca, zignorowali Go. Nie wykorzystali szansy. Popatrzyli, posłuchali, nawet się zadziwili, a potem odrzucili. A przecież powinni być dumni i szczęśliwi, że do nich przyszedł, że o nich pamiętał. Nie! Nie rozścielili przed Nim czerwonego dywanu, nie nadali tytułu honorowego obywatela Nazaretu, nie ugościli, nie poprosili, by odwiedził ich jeszcze raz. Jezus nawet nie starał się przekonać ich do siebie, nie upominał, nie napraszał się. Poszedł dalej. Zobaczyli tylko Jego plecy.

Nazaret to moje i twoje życie. Jezus często do nas zagląda, bo jesteśmy Jego własnością i dziedzictwem. Przychodzi, by dać nam swoją obecność, aby z nami być. Chce nas uzdrawiać i uwalniać, pragnie objawiać nam siebie. On chce się z nami spotykać. Doświadczyłeś Go kiedykolwiek? Jak wspominasz swoje osobiste spotkania z Jezusem? Jak Go potraktowałeś, gdy chciał do ciebie przyjść w słowie Bożym, w Eucharystii, w sakramentach, w drugim człowieku? Jezus oczekuje żywej relacji, a nie suchego wypełniania przepisów. Mieszkańcy Nazaretu widzieli w Jezusie tylko cieślę. My, jaśnie oświeceni, żyjący w XXI w., patrzymy na Chrystusa jak na fikcyjną postać, bohatera dawnych opowieści albo kogoś, kto odbiera przyjemność życia. Ktoś powiedział mi ostatnio: „Bóg jest mi niepotrzebny”. Odpowiedziałam: „To raczej ty nie jesteś potrzebny Bogu do szczęścia”. Wieczorem tego samego dnia usiadłam do słowa Bożego. W komentarzu przeczytałam: „Jezus cię potrzebuje”. On chce wejść nawet do podłego Nazaretu naszych dusz. Jemu na nas naprawdę zależy. Pozwól, aby cie dotknął, ukształtował i wygładził. Wszak jest specjalistą od każdego drewna. On z każdego klocka umie zrobić coś pięknego i pożytecznego. W swoje dzieła potrafi tchnąć życie. Uwierz tylko!

Agnieszka Wawryniuk