Co wyście zrobili z Janem Pawłem II?
Jeszcze parę lat temu Polacy udawali, że poza wadowickimi kremówkami, słowami z placu Wolności z 1979 r., przywołującymi obecność Ducha Świętego, coś pamiętają z wielkiego pontyfikatu. Dziś już – poza nielicznymi niestety inicjatywami, idącymi wbrew ogólnej tendencji – dali sobie spokój. Została garść emocji, trochę zniczy zapalanych dwa razy do roku pod papieskimi pomnikami, wiązka wyrwanych z kontekstu papieskich słów i coraz większa obojętność ludzi. Jednym z niewielu jaśniejszych światełek jest Fundacja Dzieła Nowego Tysiąclecia, nazywana żywym pomnikiem Jana Pawła II. Dla obecnych gimnazjalistów czy nawet licealistów osoba Papieża Polaka to już historia bardzo daleka. Odbierają go inaczej niż np. czterdziestolatkowie. Ot, jeden z wielu – z tą różnicą, że ciągle modlą się w kościołach o jego beatyfikację. Dlaczego? Na to pytanie już nastolatki zwykle nie znają odpowiedzi. Nie wiem, czy przez udział w turniejach piłki nożnej i siatkowej, koncertach, konkursach rysunkowych i recytatorskich, którymi naszpikowane są Dni Papieskie, będą w stanie znaleźć odpowiedź na pytanie, w jaki sposób pokonać duchowy szlak, wytyczony przez Jana Pawła II, wiodący od jego słów: „Nie lękajcie się” do „Nie lękajcie się być świętym!” Obawiam się, że będzie to trudne.
Zarzucamy dziennikarzom, że zinfantylizowali przesłanie papieskie, sprowadzając je do powtarzanych w kółko i do znudzenia paru wytartych sloganów. Dużo w tym racji. Ale czy tylko oni są winni? Kto z Państwa słyszał w ostatnim czasie w swoim kościele dobre kazanie, konferencję, katechezę, w których zostałoby w miarę kompletnie przypomniane i przeanalizowane nauczanie Jana Pawła II np. w kwestii sumienia, dekalogu, świętości, szacunku wobec życia? Raz czy dwa razy wystosowany w ciągu roku list episkopatu, zawierający parę ogólników, nie rozwiązuje problemu. Chcemy, by ogłoszono go świętym. Dlaczego? By był powodem do dumy dla narodu, któremu jego „autorytety” tłumaczą, jaki jest durny i skołtuniały, ponieważ uparcie trzyma się katolicyzmu, o którym już dawno wiadomo, że w kręgach „europejskich” jest obciachowy? Jakie są nasze motywacje? W których pokładach świadomości szukać woli Polaków potraktowania słów Jana Pawła II jako komentarza do Ewangelii w taki sposób, by wreszcie żyć nim na serio tym, co proponuje nam Jezus Chrystus?
Świętość wtedy ma moc pociągania do siebie, gdy nie jest pustym hasłem, ale staje się sposobem na życie – stylem życia! W różnego rodzaju rodzimych rankingach popularności „papież z dalekiego kraju” nadal zajmuje czołowe miejsce w rubryce pt. twój największy autorytet. To dobrze. Trzeba dbać, by tak było, ale zarazem nie wolno bać się ukazywać głębię osobowości tej postaci, sięgać po trudne treści papieskiego nauczania. Bogactwo jest nieprzebrane. Niedawno krakowskie Wydawnictwo M zakończyło edycję cyklu „Dzieła zebrane”, zawierającego kompletny zbiór nauczania Jana Pawła II. 16 tomów, pięknie wydane, oprawione w skórę ze złoconymi brzegami, po prawie tysiąc stron każdy, to nie tylko ozdoba każdej domowej biblioteczki. To praca domowa, która została nam zadana. Nam: księżom, episkopatowi, dziennikarzom, katechetom, nauczycielom. Na nic się nie przyda nadawanie Janowi Pawłowi II przyimków „Wielki” jeśli jego wzór, osobista świętość, mądrość życia i przenikliwość spojrzenia na rzeczywistość nie będzie dla każdego z nas inspiracją do życia, działania, przyczynkiem do głębszego rozumienia, na czym polega bycie uczniem Jezusa Chrystusa, zawierzenie swoich losów Bogu w takim stopniu, w jakim on to czynił. Postać Papieża z Polski nie może być jedynie pretekstem do sentymentalnych uniesień w tonacji „Barki”. Był – i jest – opatrznościowym mężem, którego Bóg na przełomie tysiącleci posłał światu w określonym celu. To powinno być przedmiotem naszej refleksji.
Szkoda, że podczas obchodów tegorocznych Dni Papieskich w wielu miejscach jej zabrakło.
Ks. Paweł Siedlanowski