Region
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Co ze spalarnią odpadów?

Budowa instalacji dopełni obieg zamknięty, bo odpady, które nie pójdą do recyklingu, trafią jako wsad do kotła do tworzenia energii - przekonywał do budowy spalarni prezydent miasta. Radni zarzucali Andrzejowi Sitnikowi brak informacji i konsultacji, a także wyliczali skutki uboczne planowanego przedsięwzięcia.

Punkt dotyczący informacji na temat budowy instalacji termicznego przekształcania odpadów komunalnych wprowadzono do porządku obrad wrześniowej sesji rady miasta na wniosek radnych. Prezydent A. Sitnik po raz kolejny zapewnił, że planowana inwestycja będzie nowoczesna i bezpieczna dla zdrowia mieszkańców, a przede wszystkim umożliwi częściowe uniezależnienie się miasta od niepewnych dostaw węgla i gazu. Poinformował, że realizacja przedsięwzięcia jest obecnie na etapie czekania na podpisanie umowy z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej o dofinansowanie. - Od tego czasu będziemy mieć rok na rozpoczęcie budowy - powiedział A. Sitnik. Koszt budowy spalarni to ok. 159 mln zł, z czego 129 mln zł to koszty kwalifikowane.

Kwota dofinansowania z NFOŚiGW to 64 mln zł, tyle samo wyniesie pożyczka. – Spłata rozpocznie się pół roku po uruchomieniu instalacji – poinformował prezydent. – Nie znam argumentów merytorycznych, żeby ta instalacja nie powstała. Nikt nie przedstawił mi alternatywnego sposobu pozyskania ciepła. A śmieci są i będą. To jedyny rodzaj wsadu, za który nie będziemy musieli płacić – tłumaczył A. Sitnik.

Szczegóły planowanej inwestycji przedstawiła prezes Przedsiębiorstwa Energetycznego. Podkreśliła, aby nie mówić o „spalarni odpadów” tylko o „instalacji termicznego przekształcania odpadów”, ponieważ produktem ma być energia cieplna. – Instalacja powstanie w oparciu o sprawdzoną technologię, będzie to optymalny odzysk energii – tłumaczyła Marzena Komar. Umowny termin rozpoczęcia budowy to listopad 2023 r., a zakończenie – grudzień 2026 r.

 

O nas bez nas

Podczas dyskusji zarzucano prezydentowi, że w tak ważnej sprawie nie konsultuje się z radnymi, a spotkania z mieszkańcami rozpoczęto już po podjęciu działań związanych z realizacją inwestycji.

– Szkoda, że do tej pory nie posiadam materiałów źródłowych. Nie mam wiedzy, którą mógłbym dzielić się z mieszkańcami – zauważył Mariusz Dobijański. – Czy jest sens, abyśmy oczekiwali dokumentów od prezydenta, skoro wszystko jest poza radą miasta? Rada nie musi dać prezydentowi żadnej zgody. Dała ją rada nadzorcza Przedsiębiorstwa Energetycznego – zwrócił uwagę radny.

W odpowiedzi prezydent przypomniał, że pierwsze informacje o planach budowy radni otrzymali na styczniowej sesji rady miasta. – Obiecałem, że jak będą kolejne działania, zostaną państwo o nich informowani, i jesteście. Przygotowujemy się do podpisania umowy – stwierdził A. Sitnik.

– Nie interesuje pana zdanie mieszkańców ani radnych – zwróciła uwagę Marlena Puzia. – Spalarnie to droga do katastrofy klimatycznej oraz degradacji środowiska. Unia Europejska już odchodzi od tego typu inwestycji. Nie jest prawdą, że spalarnie nie emitują dwutlenku węgla. Emitują i być może będziemy musieli płacić za to duże pieniądze. Od 1997 r. USA nie wybudowały żadnej spalarni. Zróbmy skok myślowy i nie powtarzajmy działań, które się nie sprawdziły – przekonywała radna.

A. Sitnik, odpowiadając na zarzuty, stwierdził: – Dopiero po podpisaniu umowy przez PE rozpoczyna się proces budowy spalarni i teraz jest czas na merytoryczną rozmowę. Mówi pani o skoku, ale jaka jest alternatywa, aby zapewnić mieszkańcom ciepło i ciepłą wodę w inny sposób? Budowa instalacji dopełni obieg zamknięty, bo odpady, które nie pójdą do recyklingu, trafią jako wsad do kotła do tworzenia energii.

– Ignorowanie radnych i mieszkańców to najgorsze, co można w tej chwili robić – stwierdziła Iwona Orzełowska. – Kiedy przenikająca do społeczeństwa wiedza nie jest precyzyjna, pełna, rzetelna, daje pole do popisu różnym siłom, które próbują odzyskać władze lub ją zdobyć – podkreśliła.

 

Skutki uboczne?

Do spotkań prezydenta z mieszkańcami w sprawie spalarni odniósł się Janusz Cabaj. – Byłem na jednym z nich. Mieszkańcy nie zostali przekonani do budowy. Zadawali pytania, ale panowie z Politechniki Warszawskiej udzielali wymijających odpowiedzi – opisywał. – Nie mówi się, że samochody ciężarowe będą jeździły przez miasto z odpadami. Spadną wartości działek i mieszkań w okolicy – wyliczał J. Cabaj.

Z kolei Robert Chojecki zwrócił uwagę na nieprawidłowości, do jakich miało dochodzić w innych tego typu instalacjach. – Nie ma zeroemisyjnych spalarni. Holandia miała kiedyś najnowocześniejszą spalarnię. Po kilku latach w sąsiednich kurnikach odnaleziono ślady furanów i dioksyn w skorupkach jaj. Czy Białystok już uporał się z pozwami? Z krakowskiej spalarni odpady trafiły do stawu rekreacyjnego w Będzinie – poinformował wiceprzewodniczący rady miasta. Zwrócił uwagę na fakt, że żużel i inne pyły, jakie powstaną w wyniku spalania odpadów, trzeba będzie zneutralizować i wywieźć. Przypomniał, iż według analiz zleconych przez poprzedniego prezesa PE budowa instalacji nie miała uzasadnienia finansowego ani rozwojowego dla firmy.

Prezydent bronił się, mówiąc, że w NFOŚiGW pracują fachowcy i nie dopuściliby do zbudowania spalarni zagrażającej życiu i zdrowiu mieszkańców.

Kilkugodzinną wymianę argumentów „za” i przeciw zakończono dopiero po wniosku formalnym, a prezydent obiecał zwołać nadzwyczajną sesję rady miasta poświęconą wyłącznie budowie spalarni.

HAH