Codzienność stanu wojennego. Pierwsze kontakty z organizacją czerwonych
Władze dążyły do nastawienia wrogo włościan wobec patriotycznych właścicieli i duchowieństwa. 22 lutego – wskutek donosu chłopów ze wsi Strych i przeprowadzeniu śledztwa – aresztowano w Maciejowicach ks. Józefa Burzyńskiego, oskarżając go, że rozwoził po wsiach rewolucyjne znaki i rzekomo głosił podburzające kazania. Nad maciejowickim proboszczem Paszkowskim roztoczono nadzór. Referent policyjny Pawliszczew donosił władzom, że proboszcz reformatów w Białej Podl. o. Krescenty Bielawski odprawił 27 lutego Mszę św. żałobną, a przyczyniając się przedtem do ucieczki ks. Suleja i ukrywając go w klasztorze, pozwolił na złamanie pieczęci nałożonej na drzwi mieszkania Suleja i rozbicie zamków oraz zgodził się na nieporządki w klasztorze. Głównie chodziło o to, że 27 lutego, w rocznicę tragicznych wydarzeń warszawskich, do kościoła reformackiego przybyło dużo ludzi i zamówiona przez obywatela Gierasimowicza zwyczajna Msza św. żałobna nabrała charakteru manifestacji. Ks. Bielawskiego objęto nadzorem policyjnym. 2 marca ks. Burzyńskiego wysłano z Brześcia na zesłanie do Wołogdy. 5 marca rozpoczęto śledztwo w sprawie burmistrza Wohynia Skalskiego, jego syna Wincentego i ławnika miejskiego, których oskarżono o rzekome podburzanie do zamieszek. 19 marca wyszło na jaw, że ks. Listowiec odprawił w Łukowie nabożeństwo bez uprzedzenia o tym naczelnika wojskowego. 26 marca wdrożono postępowanie karne przeciwko ks. Wierzbickiemu w Garwolinie za nieupoważnione zbieranie składek. 9 kwietnia zakończono śledztwo w Białej Podlaskiej odnośnie niedozwolonych śpiewów w dniu zadusznym ubiegłego roku. Ekspedytor pocztowy Jankowski został osadzony na rok pobytu w twierdzy w Bobrujsku, pisarz kontroli pocztowej Piotrowski na dwa miesiące w twierdzy w Dęblinie, a prowizor apteki Kostyliński „oddany w sołdaty” do służby w głąb Rosji. Duchowieństwo odważnie stawiało czoła. 18 kwietnia ks. Konstanty Chojecki z Białej Podl. poprowadził bez zezwolenia procesję wokół kościoła. Powtórzył to 25 kwietnia. Wieści o tym szybko dotarły do Warszawy i władze nakazały odesłać księdza do Zamościa, gdzie miało odbyć się śledztwo. Referent policyjny Pawliszczew donosił 8 maja, że mimo zakazu kobiety w Białej Podl. przystroiły krzyż na dziedzińcu kościelnym. Ostrzegał, iż 15 maja powrócił z zesłania z Bobrujska ks. Białobrzeski, który trafił tam za zamknięcie sprofanowanych kościołów warszawskich. Bił na alarm, że jego powrót był rodzajem triumfialnego wjazdu, gdyż mieszkańcy Białej Podl. wyprzęgli konie i sami wieźli ks. Białobrzeskiego w powozie za rogatki miasta drogą usłaną kwiatami. Następnie hucznie witano go w Siedlcach, gdzie sam wysiadł z powozu i z publicznością szedł pieszo do rogatek. W Kałuszynie mieszkańcy nie tylko zasypali go kwiatami, ale znów wyprzęgli konie i sami ciągnęli wóz przez miasteczko. Wielkie zaniepokojenie władz wywołało to, że 21 maja pojawiły się w Radzyniu Podl. plakaty przeciwko miejscowemu dowódcy wojskowemu, a 30 maja podrzucono tam w zapieczętowanych kopertach trzy egzemplarze rewolucyjnego apelu pn. „Co ma robić wojsko”. Został on najpierw przeczytany przez szeregowych, a dopiero potem przedstawiony dowódcy. 25 maja zdjęto ze ściany łukowskiej synagogi plakat zapraszający braci Izraelitów do jedności z Polakami. Na początku czerwca podoficerom kostromskiego pułku piechoty kwaterującego w Łukowie podrzucono znów dwa egzemplarze tej samej ulotki, co w Radzyniu. 18 czerwca w Kałuszynie znaleziono zakopaną skrzynię z bronią i nielegalnymi broszurami. Po jakimś czasie na Podlasie doszły wieści, że w Warszawie został aresztowany członek podziemnego komitetu Jan Frankowski, brat Leona, pochodzący z Podlasia. Na tajnym zjeździe obywateli pow. włodawskiego z kręgów Towarzystwa Rolniczego, którzy przedtem tworzyli zręby organizacji niepodległościowej, teraz chcąc się odłączyć od obozu białych, gdyż hamował ich inicjatywy, nie znając stanu rzeczywistego, kto stoi na czele ruchu rewolucyjnego i jakie są dążenia, wydelegowali do Warszawy swoich działaczy – J. Liniewskiego i B. Deskura – dla zbadania sprawy. Tak o tym napisał Józef Sewery Liniewski: „Wyjechaliśmy 02.07. przez Siedlce, a że kolei terespolskiej jeszcze nie było, mieliśmy zamiar z Siedlec ruszyć dalej kurierką. Przybywamy do Siedlec – kurierka zajęta – trzeba brać pocztę. Bierzemy pocztę. Kiedy już mamy wyjeżdżać, podchodzi oficer ruski i przedstawia się, że i on jedzie do Warszawy, czy byśmy go nie przyjęli do towarzystwa. Przedstawia się jako Nalewajko, por. kostromskiego pieszego pułku, że jedzie do biura gen. Lüdersa we własnym interesie…Jedziemy razem. Przy przeprzęgu w Miłosnej dowiadujemy się, że wczoraj przy teatrze strzelano do W. Ks. Konstantego. Przybywamy do Warszawy. Stajemy na uboczu, na Bednarskiej ulicy, w Smoleńskim Hotelu”. Deskur tak o tym wspomniał po latach: „Przyjechawszy rano 04.07.1862 r. do Warszawy, udałem się wprost pod wskazanym adresem do Hotelu Saskiego, gdzie mieszkał Chmieleński (gł. agitator str. Czerwonych J.G.)”. W hotelu tym miał Deskur znajomego zarządcę – Łubę, którego zapytano w sieni o Chmieleńskiego. Łuba dał tajemnicze znaki i, odwołując Deskura na bok, objaśnił mu, że policja od rana śledzi hotel, aby zgłaszających się do Chmieleńskiego aresztować. Delegaci szybko się wycofali. „Chyłkiem więc rejterujemy do kwatery, kolegi Nalewajki nie zastaliśmy. Pomimo policji, patrolów, przyjechał do nas jeden z konspiratorów B. Szwarce i przywiózł pakę różnych pism rewolucyjnych” – zanotował Liniewski. Część papierów napchano nieobecnemu Nalewajce w płaszcz i ruszono w drogę do domu. Deskur był z tej wizyty zadowolony i zapisał: „Powróciłem więc do województwa, wioząc odezwę, plan organizacji i rotę przysięgi”.
Józef Geresz