Cud dnia siódmego
O. J. Manjackal nie jest zwykłym misjonarzem. Na każdych rekolekcjach, także w Polsce, opowiada historię swojego życia, w którym pojawiła się poważna choroba, długi pobyt w szpitalu i cudowne uzdrowienie ciała i ducha. Ale to nie wszystko...
„Po raz pierwszy ujrzałem Pana idącego w pełnym świetle w moim kierunku. Jego twarz jaśniała. Jego białe szaty się świeciły. Był otoczony przez anioły – wspomina w swoim świadectwie o. James, dodając, że to sam Jezus nakazał mu zrezygnować z pracy w seminarium i rozpocząć głoszenie Ewangelii w świecie. Podczas pierwszej Mszy św., jaką odprawił po uzdrowieniu i odbyciu spowiedzi z całego życia, otrzymał moc Ducha Świętego, za sprawą którego zaczął widzieć imiona ludzi obecnych na Eucharystii i ich choroby.
Od tamtego czasu minęło blisko 40 lat. O. James jeździ po świecie i głosi Ewangelię milionom ludzi. Kilkakrotnie odwiedził też Polskę, za każdym razem przyciągając tłumy. – Nie jestem uzdrowicielem. To nie ja uzdrawiam, ale Jezus – zastrzega na początku każdego spotkania o. Manjackal, by nikt nie miał wątpliwości, że moc, która przez niego przepływa, jest Duchem Jezusa, który żyje tu i teraz. Z kolei o sobie misjonarz mówi skromnie: „Nie ma we mnie nic niezwykłego, by można było nazwać mnie nadzwyczajnym charyzmatykiem. Jak każdy kapłan mam charyzmat kapłaństwa, ale staram się wykorzystywać go dla innych”.
Ale czego będzie nauczał?
Jednak początki nie były łatwe. Po święceniach nikt nie spodziewał się, że o. James stanie się znanym na całym świecie kaznodzieją. ...
Jolanta Krasnowska