Cud przemiany i miłości
To był pierwszy cud Jezusa. Zdawał się zapowiadać, że misja Nauczyciela z Nazaretu będzie przebiegać pod znakiem przemiany. Zamiana wody w wino była tylko początkiem niezwykłych dzieł dokonywanych przez Syna Bożego. Po wydarzeniach w Kanie Galilejskiej przyszedł czas na inne cuda: przemianę choroby w zdrowie, opętania w wolność, a śmierci w życie. Była też przemiana na Górze Tabor a wreszcie chleba w Ciało i wina w Krew. Moc wychodziła z Niego i przemieniała wszystko, czyniła dobro i rodziła radość. Zawsze zastanawia mnie, w którym momencie woda z kananejskich stągwi stała się winem. Św. Jan, który jako jedyny opisał owy cud, nie wspomina o tym, by Jezus modlił się nad przyniesioną przez sługi wodą albo by wyciągnął nad nią rękę. Z kolei Roman Brandstaetter w swoim dziele „Jezus z Nazaretu” opisuje ten moment wręcz mistycznie: „Tchnienie Jego wzniosło się ponad wody żywe i wzburzone i krążyło nad nimi, i ocieniało je swoim cieniem, a cień stawał się coraz cienistszy, ciemniejszy, nieomal czarnogranatowy, aż wreszcie w tę godzinę przeistoczenia całkowicie objął i ocienił wodę, która natychmiast przestała być wodą”.
W scenie z Kany zatrzymajmy się nad Jezusem ukrytym, który nie szuka rozgłosu, nie używa spektakularnych środków. Działa w ciszy. Nie narzuca się, nie oznajmia wszem i wobec, że oto teraz zaradzi problemowi nowożeńców. Jego obecność i ratunek są dyskretne. Sami zainteresowani dowiadują się o wszystkim dopiero po fakcie. Pomyśl dziś o swoim życiu i zastanów się, ile razy doświadczyłeś w nim Bożego wsparcia. Pan przyszedł, wspomógł i odszedł. Może nawet Mu nie podziękowałeś…
Obraz Chrystusa reagującego na ludzkie braki jest bardzo poruszający. W pokornej skardze Miriam jest mowa nie tylko o winie. Ona jest wpatrzona w naszą codzienność i ciągle powtarza Jezusowi: „Synu, nie mają już siły, zdrowia, radości i sensu życia, nadziei, pokoju… To jest nasza sprawa”.
Maryja i Jezus widzą miejsca, w których doświadczamy pustki, dostrzegają te przestrzenie, które wołają o interwencję z nieba. Ich obecność przynosi zaskakujące owoce. Dzieją się wielkie rzeczy.
W cieniu Chrystusa
Kana Galilejska to nasz świat. Wesele to nasze życie. Nasza dusza to panna młoda. Umiłowanym jest sam Jezus, a najważniejszym celem – zbawienie, czyli pełne zjednoczenie z Chrystusem. Piękno naszego wesela oddaje pewne poetyckie tłumaczenie Psalmu 23: „Stół swój dla mnie zastawiasz wobec mych lęków (…) i zamieszkam w sercu Umiłowanego po wszystkie dni”. Jezus zastawia stół obficie, jest hojny w obdarowywaniu, udziela zawsze w nadmiarze – zarówno swoich darów, jak i… samego siebie. On jest Tym, który zachowuje dobre wino do końca, Jego miłość nie traci na sile i mocy. Zawsze jest jednakowo głęboka, przenikająca i miłosierna. O ile my możemy i potrafimy znudzić się Chrystusem, o tyle On nigdy się nami nie nuży ani nie zniechęca. Zawsze kocha na wyrost, ponad miarę i bez miary.
Pozwól dziś, by Jego cień padł na kamienną stągiew twojej duszy. Poproś, by ją oczyścił, a potem wypełnił wiarą, nadzieją i miłością, by przywrócił ci radość i sens życia, by zamienił w taniec twój żałoby lament, by uwolnił cię od narzekania i szemrania, od lęku i trwogi. Zatańcz z radości, bo twój Umiłowany jest blisko ciebie!
Módlmy się…
Maryjo, cicha i pokorna Służebnico Pańska, zapraszam cię na gody mojego życia. Bądź na nich obecna nie tyle jako gość, co najlepsza Matka. Wejrzyj łaskawie na moje braki. Spojrzyj na to, co blokuje we mnie radość i odbiera pokój serca, co sprawia, że przestaję się uśmiechać i cieszyć życiem. Powiedz o mnie Jezusowi. Spraw, by On swoją łaską i miłosierdziem ogarnął moje życie. Pomódl się za mnie, bym umiała i chciała uczynić wszystko, co powie mi Jezus. Pomódl się, by Jego słowo stało się ciałem także w moim życiu. Wstawiaj się za mną, bym także i ja doświadczyła przemieniającej łaski Chrystusa. Maryjo, czuła Opiekunko z winnej Kany, bądź moją Matką teraz i na wieki. Amen!
AWAW