Cui bono?
Ciekawość sprawia, że w miejscu „objawień” ciągle ktoś jest, ludzie modlą się, palą znicze. Próby tłumaczenia dziwności, nieadekwatności sytuacji, skonfrontowania jej z prostymi kryteriami pozwalającymi weryfikować tego typu wydarzenia spotykają się z niezadowoleniem. Większość osób pytanych o prawdziwość „cudu” wzrusza ramionami, zachowując daleko idący sceptycyzm, ale nie brakuje gorliwych obrońców. Sprawą zainteresowały się lokalne i krajowe media, oficjalne stanowisko kurii przedstawił rzecznik prasowy diecezji siedleckiej. Rzecz jasna, wydarzenie stało się też okazją do „beki” z rzekomego objawienia. „Wystawiam na licytację świeży, prawdziwy...
…i zapakowany w lokalną gazetę liść ze świętego drzewa w Parczewie, ul. Spółdzielcza. Liść jest świadkiem rzeczy przedziwnych. Jedyny w swoim rodzaju, ma wartość magiczną” – możemy przeczytać w internetowej ofercie.
Całość kwoty ze sprzedaży ma rzekomo zostać przekazana na rzecz stowarzyszenia wspierającego psychiatrię dziecięcą na Lubelszczyźnie. „TO NIE FEJK! Oferta jest autentyczna tak jak liść” – zapewnia sprzedający (za www.wprost.pl). Nie dam sobie ręki uciąć, że nie znajdzie się nabywca. I że w najbliższym czasie do „drzewa objawień” nie zaczną przybywać pielgrzymki z odległych zakątków Polski. Ciekawość to potężna siła! Dzięki niej dokonuje się postęp, ale też degradacja rozumu.
Zapewne „cud” zakończy się wraz z pierwszym mocniejszym deszczem, który zmyje z kory dębu rysy „postaci”. Nie ma jednak pewności, że gdzieś w krótkim czasie znów nie „objawi się” np. Matka Boża na elewacji budynku albo na niedomytej szybie. ...
Siedlanowski Ks. Paweł