Cyniczna gra
Od paru lat, po świąteczno-noworocznej flaucie, rozpoczyna się rytualna dyskusja na temat Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Burzliwa wymiana zdań przebiega według dobrze znanego schematu. Po jednej stronie znajduje się grupa fanatycznych zwolenników wystrojonego w czerwone spodnie dyrygenta orkiestry, po drugiej - jego zagorzałych krytyków. Jest jeszcze trzecia grupa głosząca neutralne hasło: „Jak ktoś chce, niech daje, jak nie chce, niech nie daje”. Ta postawa nie ma jednak większego znaczenia przy nakręceniu emocji nabijających kolejne rekordy WOŚP-u.
Burzliwa wymiana zdań przebiega według dobrze znanego schematu. Po jednej stronie znajduje się grupa fanatycznych zwolenników wystrojonego w czerwone spodnie dyrygenta orkiestry, po drugiej - jego zagorzałych krytyków. Jest jeszcze trzecia grupa głosząca neutralne hasło: „Jak ktoś chce, niech daje, jak nie chce, niech nie daje”. Ta postawa nie ma jednak większego znaczenia przy nakręceniu emocji nabijających kolejne rekordy WOŚP-u.
Siadając do pisania tego tekstu, uświadomiłem sobie, iż jestem na tyle już starym człowiekiem, że pamiętam założoną w schyłkowej komunie i firmowaną przez Jerzego Owsiaka organizację happeningową Towarzystwo Przyjaźni Chińskich Ręczników. Pamiętam płynące z głośników radiowych głupkowate: „uwolnić słonia” czy charakterystyczne: „3.. 2.. 1.. 0.. Start!”.
Cel firmowanego przez Jerzego Owsiaka towarzystwa był jasny. ...
Leszek Sawicki