Czar PRL
Na nic zdały się przekonywania, że przecież PZPR była partią komunistyczną. - A stalinizm, zbrodnie bezpieki? - drążył dalej dziennikarz? „No może i były…” - tłumaczyła się posłanka. Ale przecież później było już „nieco lepiej”. Problem w tym, że podobne zdanie zdaje się mieć całkiem niemała grupa Polaków. I nie myślę tylko o najmłodszym pokoleniu, dla którego historia współczesna to tabula rasa - czysta tablica, mówienie o przeszłości kojarzy się z nudnymi akademiami, zaś Jerzy Urban to dobroduszny, sympatyczny, trochę śmieszny dziadzio. Wywiad, jaki przeprowadziła z nim kilka dni temu córka Wojciecha Jaruzelskiego, bije rekordy oglądalności. A że na bohatera wyrósł apologeta morderców ks. Jerzego Popiełuszki? Że komuna, totalna obłuda, ordynarne kłamstwa... Aaaach, co tam! To tak dawno było. Resentymenty wobec PRL budzą się dziś powszechnie w starszym pokoleniu, pamiętającym przecież puste półki sklepowe, szaroburą rzeczywistość.
Ktoś wytłumaczył je bardzo prosto: „Wtedy byliśmy młodzi, piękni!” A któż nie tęskni do młodości durnej-jurnej? Któż nie wspomina z rozrzewnieniem czasu, kiedy sił było więcej, nonaironowe koszule stały się szczytem mody, bujna czupryna i „pekaesy” zdobiły lico. „Potrafiliśmy się cieszyć z drobiazgów, z wystanej w tygodniowej kolejce meblościanki, wianuszka papieru toaletowego, ćwierćkilogramowej paczuszki kawy arabiki, szynki spod laty, wczasów w Bułgarii i przydziału na wymarzone M3 lub malucha” – wspomina z rozrzewnieniem pani Maria.
Emocje mają to do siebie, że utrwalają wyjątkowo mocno wspomnienia, z upływem lat wypływają na wierzch kosztem pamięci i trzeźwości rozumu, który zdaje się zasypiać. ...
Ks. Paweł Siedlanowski