Czas jest krótki…
Wszystko przemija i ma swój kres. Któż z nas nie uświadamiał sobie tego, chociażby stając kilkanaście dni temu nad grobami naszych bliskich i wspominając, jak jeszcze niedawno byli z nami w rodzinie, w pracy albo w sąsiedztwie. „Pantarhei”, czyli „wszystko się zmienia” – zauważał grecki filozof Heraklit z Efezu ponad 2,5 tys. lat temu. Również liturgia słowa ostatnich dni roku liturgicznego mocno akcentuje fakt przemijania i wprowadza nas w klimat refleksji nad kresem ludzkiego życia i ostatecznego rozliczenia przed Bogiem. Wspólnym mianownikiem dzisiejszych czytań jest tematyka dnia Sądu Ostatecznego związanego z powtórnym przyjściem Chrystusa na ziemię „z wielką mocą i chwałą”.
W Ewangelii dzisiejszej niedzieli Pan Jezus zapowiada dzień swojego przyjścia i odsłania rąbek tajemnicy końca czasów, opisując niespotykane zjawiska, które będą go poprzedzać: „po wielkim ucisku słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą spadać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte”. Wbrew oczekiwaniom niektórych Jezus nie podaje precyzyjnego terminu tego eschatologicznego wydarzenia. Za naszych czasów nie brakowało (i wciąż nie brakuje) śmiałków, którzy zapowiadali koniec świata na rok 2000, jeszcze inni optowali za rokiem 2012. Obydwie daty okazały się jednak nietrafione. Kiedy zatem nastąpi koniec czasów i wraz z nim zapowiadany Sąd Ostateczny? Jezus w dzisiejszej Ewangelii wyraźnie potwierdza, że tego nie wie nikt: „ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec”. Pan Jezus nie wskazuje żadnych dat ani precyzyjnych sygnałów ostrzegawczych, gdyż nie tyle chodzi Mu o szczegółowe informacje, co o właściwe przygotowanie nas na ten dzień. Jego zapowiedź jest przede wszystkim ostrzeżeniem i zaproszeniem do czuwania.
Jak zatem jako chrześcijanin powinienem się przygotować? Uczeń Jezusa ma być zawsze gotowy na przyjście Pana, ma czuwać i tak przeżywać każdy dzień, jakby to był jego ostatni dzień życia. Jezus proponuje, abyśmy żyli ze świadomością rychłego nadejścia czasów ostatecznych, trwając w łasce uświęcającej i mając nieustannie otwarte oczy. Sugeruje nam, abyśmy uczyli się od drzewa figowego. Podobnie jak rozpoznajemy początek wiosny po młodych liściach, powinniśmy uczyć się rozpoznawać zbliżający się koniec. Nie traćmy zatem czasu – już dziś uporządkujmy nasze życie. Zatroszczmy się zwłaszcza o relacje, w których brakuje miłości, bowiem z miłości będziemy sądzeni. Czas jest krótki! Zatem, jak zachęcał nas ks. Jana Twardowski: „śpieszmy się kochać ludzi”… I spieszmy się kochać Boga. Wtedy nie zmarnujemy naszego życia.
KS. MARIUSZ ŚWIDER