Rozmaitości
Źródło: MORGUEFILE
Źródło: MORGUEFILE

Czas pokaże

O pogodzie, zjawiskach atmosferycznych i zagrożeniach, jakie niosą, a także globalnym ociepleniu mówi prof. Zbigniew Szwejkowski, kierownik katedry meteorologii i klimatologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.

Co przeciętny Polak wie o meteorologii? Biorąc pod uwagę utyskiwania na wpływ pogody na nasze samopoczucie, to chyba bardzo dużo…

Mniemanie o dużej wiedzy meteorologicznej Polaków jest dość powszechne. Ma to swoje uzasadnienie, ponieważ im dłużej żyjemy, tym zbieramy coraz obfitszy bagaż doświadczeń życiowych, w tym również z zakresu przebiegu pogody. Niektórzy nawet z jej obserwacji uczynili swą pasję i stąd cechuje ich naprawdę duży ładunek wiedzy praktycznej na ten temat. W efekcie nie tylko sądzą, iż posiadają wielką mądrość, którą mogą pochwalić się w otoczeniu, ale starają się z minami znawców prognozować pogodę na bliższy i dalszy okres, czasem notując sukcesy. W większości przypadków mamy bowiem do czynienia z nic nieznaczącymi ogólnikami. Nie jest to dziwne ani naganne, ja osobiście chylę czoła i namawiam ludzi do tego typu aktywności.

Wiedzę z zakresu meteorologii młodzież pozyskuje w szkole podstawowej i czasem średniej. Wiadomo jednak, iż nie ma takiego przedmiotu, a tylko podaje się pewne treści –  na ogół na geografii. Stąd rozumienie takich pojęć jak temperatura średnia dobowa, wilgotność względna, ciśnienie atmosferyczne i inne jest bardzo słabe, o czym przekonuję się każdorazowo na pierwszych zajęciach ze studentami. A wiedza meteorologiczna – oparta na właściwym pojmowaniu terminów, a zwłaszcza rozumieniu procesów – jest jednak potrzebna każdemu. Myślę tu o sprawach zagrożeń, jakie czyhają na nas ze strony zjawisk atmosferycznych. Dzięki temu możliwe byłoby w minimalnym zakresie racjonalne, instynktowne przewidywanie pojawienia się groźnych stanów pogodowych oraz właściwe zachowanie przed, w trakcie i po ich wystąpieniu.

Jak zmienia się klimat w naszym kraju?

Przebieg pogody w ciągu ostatnich 30 lat w Polsce sypał niespodziankami. Srogie zimy przeplatały się z niezwykle ciepłymi, podobnie było w okresie lata. Susze meteorologiczne występowały seriami lat, a po nich następowały okresy bardzo wilgotne. Coraz częściej także notowano gwałtowne zjawiska pogodowe, takie jak trąby powietrzne, burze gradowe, silne wiatry i najbardziej dokuczliwe rozległe powodzie. Należy pamiętać, że klimat to przeciętny przebieg pogody  na danym terenie w dłuższym czasie. Nie da się statystycznie udowodnić na podstawie ostatniego trzydziestolecia, że klimat w Polsce zmienia się jednoznacznie, chociaż z obserwacji serii kilku lat można odnieść takie wrażenie. Niebawem sytuacja się pewnie zmieni, zwłaszcza jeżeli proces globalnych zmian wejdzie w nową fazę, po chwilowym zatrzymaniu się pewnych tendencji w pierwszej dekadzie tego millenium.

Czy te zmiany mają wpływ na nas – ludzi i nasze codzienne życie?

To akurat każdy sam może ocenić, chociaż na ogół – koncentrując się na sprawach własnych – nie dostrzegamy szerszej perspektywy. Dotychczas ujawnione procesy klimatyczne w życiu codziennym przeciętnego Polaka niewiele zmieniły, chyba, że jego życie zawodowe w dużym stopniu zależy od pogody. W naszym kraju najbardziej uwikłani w tym względzie są rolnicy, którzy rokrocznie zdają się na łaskę natury, absolutnie nieczułą na ich potrzeby i oczekiwania. Ostatnie lata w takim samym stopniu dawały rolnikom powody do zadowolenia, jak i były przyczyną ich kłopotów. Problemem jest też nasilająca się wraz z wiekiem oraz narastającym tempem życia meteoropatia, czyli nasza podatność na obciążenia pogodowe. To nie choroba, bo przeciętne warunki pogodowe nie wywołują chorób i nie niszczą organizmów. Stają się one jednak istotne i groźnie, gdy nasz organizm się zużywa w miarę starzenia, gdy jesteśmy chorzy na coś, czego objawy wzmagają się pod wpływem warunków atmosferycznych. Dotyczy to chorób krążenia, układu pokarmowego, nerwowego, zaś pogoda charakteryzuje się wysokimi temperaturami, wysoką wilgotnością powietrza, gwałtownymi zmianami ciśnienia atmosferycznego i silnymi wiatrami.

Zjawiska atmosferyczne, które ostatnio nasilają się w różnych regionach Polski, Europy – trąby powietrzne, powodzie – one były na tych terenach zawsze?

Można powiedzieć, że te zjawiska – być może – w tej chwili są częstsze, ale ta różnica mieści się w zakresie statystycznego błędu, a poza tym wcześniej mniej się o nich mówiło. Czyli nie ma możliwości udowodnienia, że coś takiego występuje w większej ilości niż dawniej. Być może już niedługo wyłoni się jednoznaczna tendencja. Należy dodać też, że sposób relacjonowania zjawisk pogodowych w mediach jest dość specyficzny, to znaczy każde groźne zjawisko jest niemal demonizowane, przez co łatwo widz, czytelnik odnosi wrażenie, że mamy do czynienia z czymś niezwykłym, a już z całą pewnością wynikłym ze współczesnych zmian klimatycznych. Tymczasem wiele takich zdarzeń zawdzięcza swoją „sławę” temu, że ludzie zwyczajnie je zlekceważyli lub działali nieudolnie podczas ich wystąpienia.

Czy klimat w Polsce zmienił się w ostatnich latach? Wciąż narzekamy, że podczas zimy pada dużo śniegu, a przecież kiedyś zimy były bardziej śnieżne i mroźne, tzw. zima stulecia była na przełomie 1978 i 1979 r. Może po prostu zapomnieliśmy, jak było?

Mieliśmy dwudziestolecie w latach 50 i 70, kiedy klimat był wyraźnie kontynentalny z zaznaczonymi porami roku, a szczególnie z dużym kontrastem lato-zima. Zimy w tamtym okresie były bardzo mroźne i śnieżne. Po 1970 r. pojawiły się zimy wcześniej nieznane, czyli łagodne. W okresie ostatnich 30 lat mieliśmy właśnie taką przeplatankę zim łagodnych i ostrych. W ogóle w okresie globalnych zmian klimatycznych mamy do czynienia z takim układem, gdzie występuje jedno i drugie: zwiastujące proces ocieplenia zimy łagodne, ale przeplatane co jakiś czas zimami mroźnymi.

Globalne ocieplenie to fakt czy mit? Wszystkim się wydaje, że skoro mowa o ociepleniu, to powinno być cieplej…

Mówimy o procesie globalnym, czyli w skali światowej, więc lokalnie to może być różnie odczytywane i oceniane. Na przykład z naszej perspektywy mamy do czynienia z procesem, który nie jest specjalnie czytelny. Niby coś widać, niby możemy cokolwiek z tych ogólnych trendów zanotować u siebie, ale nie mamy jakiegoś narzędzia naukowego, które by mówiło, że na podstawie naszych doświadczeń coś się dzieje. Tymczasem proces odbywa się w skali globalnej i tutaj nie ma już wątpliwości – wszystkie zjawiska, które składają się na zmianę klimatu, to są fakty, potwierdzone również przez pomiary. Chociaż i tutaj możemy mieć wątpliwości, bo temperaturę precyzyjnie mierzy się dopiero od połowy ubiegłego stulecia.

Istnieje kilka niezaprzeczalnych symptomów wskazujących, że jednak mamy do czynienia z globalnym ociepleniem. Na przykład to, co dzieje się w obszarze obydwu stref okołobiegunowych, gdzie w zastraszającym tempie zanika powłoka lodowa. Tu nie ma wątpliwości: ten proces jest widoczny i nie można go kwestionować. Temperatury w skali globalnej rosną, chociaż w skali lokalnej różnych przestrzeni geograficznych to niekoniecznie musi być widoczne. Krotko mówiąc, na podstawie nie zawsze czytelnych i jednoznacznych dowodów, klimatolodzy dopatrują się globalnych zmian, w tym głównie ocieplenia klimatu, przy czym w chwili obecnej jesteśmy na etapie wstępnym procesu, co oznacza, że te najbardziej niebezpieczne efekty ujawnić się mogą dopiero za kilkadziesiąt lat.

Czy coraz częstsze trąby powietrzne w Polsce, intensywne opady deszczu czy śniegu, mogą być efektem globalnego ocieplenia?

Potrzeba lat, by ustalić, czy intensywność i częstość tych zjawisk rzeczywiście wzrasta, czy też nie. A z tym mamy kłopoty, bo owszem w tej chwili wiemy dużo więcej na temat epizodów pogodowych, natomiast w przeszłości tylko niektóre kroniki meteorologiczne precyzyjnie to odnotowywały. Nawet z pozycji badaczy mamy pewien kłopot z ustaleniem, jak było dawniej w kontekście tego, co się dzieje dzisiaj.

Ale rzeczywiście w miarę ocieplenia, kiedy system energetyczny układu pogodowo-klimatycznego się wzmacnia, to konsekwencją na pewno będą te ekstremalne zjawiska. Jeżeli globalne ocieplenie będzie postępowało, to musimy się liczyć z konsekwencjami tego typu układów pogodowych, które będą nas zaskakiwać, a jednocześnie będą dla nas bardzo uciążliwe.

Coraz mniej mówi się z kolei o dziurze ozonowej. Czy problem zniknął?

Nie. To jest zjawisko, które ma bardzo specyficzny przebieg ponieważ dziura ozonowa to coś, co funkcjonuje na zasadzie pulsacji. Ozon jest produktem, którego poziom ustala się na zasadzie dwóch przeciwstawnych procesów: tworzenia i rozpadu. Bywa tak, że w którymś momencie ten rozpad przeważa nad produkcją i w związku z tym tego ozonu brakuje czy tworzy się niebezpieczna strefa obniżonej ilości. Rzeczywiście w momencie, kiedy świat dość intensywnie wykorzystywał pewne produkty gazowe (freony), zjawisko tworzenia się dziur ozonowych nasiliło się, zwłaszcza w okolicach podbiegunowych. Jednak kiedy ludzie doszli do porozumienia i zaprzestali wytwarzania niektórych niebezpiecznych związków, a ich emisja do atmosfery wyraźnie się zmniejszyła, problem przestał być tak alarmujący.

O dziury ozonowe nie niepokoimy się tak, jak to było w przeszłości, bo częściowo zjawisko złagodniało, ale z drugiej strony proces ten będzie się toczył i nie wiadomo, kiedy znowu może być niebezpieczny.

Dlatego cały czas musimy sytuację monitorować i stosownie do tego działać. Na przykład w Polsce mamy serwowane przez IMGW informacje na temat indeksu ultrafioletu. Zwłaszcza w okresie letnim warto sprawdzić, jaka jest sytuacja i starać się nie narażać na działanie ultrafioletu w warunkach, kiedy ten indeks będzie na poziomie, który mógłby być niebezpieczny.

Dziękuję za rozmowę.

JAG