Czego Bóg nie złączył…
Sobotni zimowy wieczór, lokal w centrum miasta. W tłumie Sebastian zauważa sympatyczną blondynkę. – Siedziała przy stoliku z moją znajomą. Podszedłem do nich – wspomina. Tak poznał Agatę, absolwentkę marketingu i zarządzania z Garwolina. Chociaż tego dnia wymienili się telefonami, Sebastian po raz pierwszy zadzwonił do niej dopiero po tygodniu. Potem byli już nierozłączni. – Wspólne weekendy, spotkania, wypady za miasto – wylicza. On mieszkał i pracował w jednym z marketów budowlanych w Warszawie, ona odwiedzała go w soboty i niedziele.
Po roku znajomości okazało się, że Agata jest w ciąży. Dla Sebastiana oczywistym było, że powinni się teraz pobrać. Innego zdania byli jego rodzice. – Najbardziej niezadowolony był ojciec. Po prostu nie akceptował Agaty. Przekonywał, że powinniśmy najpierw zamieszkać razem, a co najwyżej wziąć ślub cywilny – stwierdza. Sebastian jednak postawił na swoim. Ślub odbył się w kościele, a Agata wystąpiła w białej sukni z lekko już zaokrąglonym brzuszkiem. Na ceremonii zabrakło jednak ojca Sebastiana. Po ślubie ich kontakty ograniczały się do kilku telefonów w miesiącu.
Klimat ocieplił się, kiedy na świecie pojawił się Kajetan. Sebastian zamieszkał z żoną i dzieckiem w Garwolinie, i codziennie dojeżdżał do stolicy. – To był pierwszy wnuk moich rodziców. Oszaleli na jego punkcie. A tata był najbardziej dumny, kiedy słyszał od znajomych, że mały jest do niego podobny – mówi Sebastian. Z pomocą rodziców nie było również problemu, kiedy Agata, po urlopie macierzyńskim, wróciła do pracy. – Wszystko było zorganizowane jak w zegarku. ...
Kinga Ochnio