Czego szukacie w martwej kości?
Kult pamiątek po świętych jest tak samo stary, jak chrześcijaństwo. Rozwinął się, gdy pierwsi wyznawcy Chrystusa zaczęli gromadzić się przy grobach męczenników, by odprawić tam Eucharystię. W 326 r. cesarzowa św. Helena, matka Konstantyna, udała się do Ziemi Świętej w poszukiwaniu relikwii Chrystusa.
W opuszczonej cysternie w pobliżu Golgoty znalazła trzy krzyże. Jeden z nich miał zostać zidentyfikowany jako ten, na którym umarł Jezus. W jaki sposób? Według przekazów biskup Jerozolimy Makary nakazał podać kolejno każdy z trzech krzyży pewnej ciężko chorej kobiecie. Gdy dotknęła pierwszego – nic się nie stało. Podobnie przy drugim. Jednak kiedy jej palce spoczęły na trzecim, nastąpiła niezwykła przemiana: odzyskała siły i została cudownie uzdrowiona. Św. Helena podzieliła krzyż Chrystusa na trzy części, aby ofiarować je głównym ówczesnym ośrodkom chrześcijaństwa: Jerozolimie, Rzymowi i Konstantynopolowi. Z czasem powstało jeszcze więcej fragmentów, aby każda znaczniejsza świątynia w Europie mogła mieć bodaj małą cząstkę tej relikwii. Dzisiaj – jak przekonują sceptycy – w posiadaniu parafii na całym świecie jest tyle świętych drzazg, że można by było z nich złożyć nie trzy, ale 30 krzyży. Kościół odpiera te zarzuty, podając, że tych autoryzowanych wystarczyłoby na jedną trzecią krzyża.
Prawie jak w średniowieczu
W średniowieczu kult relikwii całkowicie wymknął się spod kontroli. Gdyby liczyć kości i szczątki świętych, którymi handlowano, okazałoby się, że św. Paweł ma 4 m wzrostu, cztery ręce i dwie głowy, a św. Jan cztery nogi. Najlepiej atmosferę tych czasów oddaje Sienkiewicz, przedstawiając w „Krzyżakach” postać kupca Sanderusa, który specjalizował się w obrocie odpustami i relikwiami. ...
Jolanta Krasnowska