Komentarze
Czekając na cud

Czekając na cud

Szok! Ponad połowa Polaków (57%) deklaruje, że piłka nożna ich nie zajmuje, w tym aż dwie piąte (40%) w ogóle się nią nie interesuje - wynika z sondażu CBOS przeprowadzonego z okazji Euro 2012, rozpoczynającego się 8 czerwca w Polsce i na Ukrainie.

Przeciwnego zdania jest 43% badanych, z czego 29% ankietowanych twierdzi, że trochę się interesuje piłką nożną, a 14%, że bardzo interesuje się piłką nożną.

Badanie zwróciło moją uwagę, ponieważ od tygodni czołówki gazet i serwisów są okupowane przez informacje dotyczące piłkarskich rozgrywek. Nagle przestało się mówić o oszczędnościach, konieczności cięć budżetowych. Miliardy popłynęły na budowę stadionów, lotnisk, dworców i autostrad. Jakby świat się nagle zatrzymał, zamarł w oczekiwaniu! Słuchając tego wszystkiego, odnosiło się czasem wrażenie, że Polacy nie mówią, nie marzą o niczym innym, jak tylko o futbolowych igrzyskach! Ba, są gotowi jeszcze mocniej zacisnąć pasa, aby tylko wielkie narodowe święto wypadło jak najlepiej. Nawet mogą poudawać, że w ogóle nie interesuje ich, co się będzie działo (i ile będzie kosztować) utrzymanie owych wielkich budowli, gdy kibice rozjadą się do domów, za ile miesięcy budowane naprędce i byle jak autostrady zaczną pękać i czy będzie ich stać, aby po nich jeździć. Nieśmiałe wyliczenia, że być może trzeba będzie sporo dołożyć do interesu, przyjmują jako dobry żart. No bo przecież ma to być skok cywilizacyjny Polski! I mamy zarobić miliony! Któż mógłby obok tak wiekopomnego wydarzenia przejść obojętnie?

A to skucha…

Zdecydowanej większości Polaków, jak się okazuje, Euro 2012 nie interesuje w ogóle albo zajmuje ich w bardzo nikłym stopniu. Nie dają się ponieść futbolowej euforii z przyczyn bardzo prozaicznych: troska o przetrwanie, godny byt są dla nich ważniejsze. Ciężko jest komuś, kto codziennie idzie do pracy (o ile ją ma!) z drżeniem, iż może się dowiedzieć, że za tydzień już jej miał nie będzie, uwierzyć, iż najważniejsze, co go spotka w najbliższym czasie, to rozgrywki piłkarskie. I że przez to ma odpuścić państwu polskiemu ignorancję, emerytalne eksperymenty, horrendalny dług publiczny, arogancję i niekompetencję w wielu dziedzinach życia – tylko dlatego, że cała para poszła w mistrzostwa. Alibi niestety za parę tygodni się skończy. Kto posprząta po igrzyskach i zajmie się troską o chleb powszedni?…

Jestem przekonany, że Tuskowi piarowcy już mocno się głowią nad tym, co mówić, jakich środków perswazji użyć, aby odpowiednio wprowadzić nas w erę pofutbolową. Pół biedy, gdyby nasi wygrali albo choć doszli do ćwierćfinału. Raczej marne są na to szanse. Brutalnie zgaszone nadzieje nie mogą się „przykleić” do Pierwszego Piłkarza RP – to pierwsza zasada PR. Problemy mają się trzymać z daleka od miłościwie nam panujących, a jeśli uparcie przypominają o swoim istnieniu, tym gorzej dla nich. Najlepiej zepchnąć je w niebyt i poczarować rodaków bajką o „zielonej wyspie”. A jeśli się nie da? Co zostanie podrzucone na czołówki gazet w wakacyjnym „sezonie ogórkowym”? Kto skoncentruje na sobie negatywne emocje, wygenerowane przez kolejny, dojmujący deficyt cudów?

Być może czytając ten tekst, znacie już Państwo wyniki meczu inauguracyjnego. Może zdarzy się cud i nasi wygrali? Piłka jest okrągła, jak mówił niezapomniany Kazimierz Górski, i wszystko jest możliwe. Oby. Marzę o innym cudzie: że Polacy przestaną sobą gardzić i że nie będzie się im już robić wody z mózgu. Że poseł Niesiołowski zacznie regularnie przyjmować leki i nie będzie więcej poniewierał Bogu ducha winną kobietą, która zawiniła tylko tym, iż pokazała okiem kamery inny, „nieoficjalny” świat. Wreszcie, że sejm przestanie być kabaretem, a troska o zwyczajnego człowieka (hetero, męża jednej żony i na odwrót, nie kradnie i nie chodzi na parady równości, który uważa, że honor i zasady w życiu to ważna rzecz) stanie się najważniejsza.

Eeeee… Rozmarzyłem się.

Już chyba szybciej nasi piłkarze zdobędą puchar…

Ks. Paweł Siedlanowski