Człowiek wielkiego serca
Medal wręczył G. Zimnickiemu proboszcz parafii pw. Najświętszego Serca Jezusowego ks. kan. Dariusz Parafiniuk w asyście ks. Pawła Florowskiego, ks. Krzysztofa Zawadzkiego, Janusza Kloca i Stefana Jakubiuka - przedstawicieli rady parafialnej. G. Zimnicki urodził się w 1925 r. we Włodawie. Prowadził duże gospodarstwo rolne. Wraz z żoną Krystyną wspierał finansowo parafie katolickie, jak też szpitale i szkoły. Pomocy udzielał też Polakom na Wschodzie.
Potrzeba pomagania
W 1995 i 1996 zaangażował się w budowę kaplicy pw. bł. Honorata Koźmińskiego w Sobiborze Wsi na terenie parafii Orchówek prowadzonej przez ojców kapucynów. Przy jej wznoszeniu wykorzystano konstrukcję, okna, szalunek i część pokrycia dachowego kaplicy przeniesionej z Próchenek k. Łosic. Całe wnętrze i wystrój kaplicy trzeba było natomiast urządzić na nowo.
W liście do bp. Jana Mazura z 1996 r. G. Zimnicki zadeklarował, że wraz z żoną sfinansuje budowę kościoła dla włodawskiej parafii Najświętszego Serca Jezusowego powołanej w 1993 r. Przeznaczył na ten cel środki wypracowane przez 50 lat. Realizacji dzieła podjął się ówczesny proboszcz parafii i dziekan włodawski ks. kan. Józef Brzozowski. Rangę ofiarności włodawianina odnotowano w akcie erekcyjnym, który został umieszczony w kapsule i wmurowany w fundamenty świątyni. Napisano w nim: „Duże bezrobocie mieszkańców i słaba kondycja finansowa parafian nie rokowały nadziei na wybudowanie nowej świątyni. Tylko dzięki szczególnemu zaangażowaniu się pana Grzegorza Zimnickiego pochodzącego z Włodawy (…) ks. proboszcz, uzyskawszy pełne poparcie J.E. Ks. Biskupa ordynariusza Jana Wiktora Nowaka, mógł podjąć odważną decyzję budowy świątyni”.
Nowy kościół konsekrowany był 7 maja 2006 r.
Ciężko pracował, potrafił się dzielić
– Dużo w życiu pracowałem, ale szanowałem ludzi i pracę. Zawsze udawało mi się zachować pogodę ducha – opowiadał G. Zimnicki podczas wywiadu, który przeprowadzałam jesienią 2017 r. – Nie brakowało w moim życiu trudnych chwil. Ciężko było nie tylko w czasie wojny, np. gdy straszono mnie karą śmierci, ale też później, w latach 60, gdy miesiącami byłem przesłuchiwany, nawet osiem godzin dziennie – zaznaczał. Uzasadniając potrzebę pomagania, nawiązał do postaci swojej babci, wywiezionej do Charkowa. – Była to kobieta wierząca. Zawsze powtarzała: „Pamiętajcie, nas ratowali, ratujcie innych. Trzeba pomagać ludziom…” – wspominał. W ten sposób tłumaczył, dlaczego ze wsparciem spieszył Siostrom Karmelitankom Bosym z Charkowa, jak też innym dziełom Kościoła katolickiego, jak budowy i remonty budynków sakralnych.
Do dzisiaj w archiwum rodzinnym przetrwały listy z wyrazami wdzięczności, m.in. podziękowanie od diecezji żytomierskiej na Ukrainie, której Grzegorz i Tadeusz Zimniccy przekazali mąkę. Została ona przeznaczona „na wypiekanie komunikantów i opłatków – jako że jest najwyższej jakości”- czytamy w liście. „Przyszedł nam Pan z ogromną pomocą w 1996 r., przeznaczając dla nas 4.000 dolarów na zakup pieców gazowych w naszym klasztorze. Był to dla nas znak Bożej Opatrzności, Bożego Miłosierdzia… To była naprawdę ogromna pomoc dla nas. Piece pracują, jest nam w zimie ciepło. Bóg zapłać!” – napisały siostry karmelitanki.
Przez wiele lat przed ważnymi świętami G. Zimnicki kupował i osobiście rozwoził kwiaty do kościołów św. Agnieszki w Lublinie, Najświętszego Serca Jezusowego i św. Ludwika we Włodawie, św. Jana Jałmużnika w Orchówku, bł. Honorata Koźmińskiego w Sobiborze.
Joanna Szubstarska