Rozmaitości
Źródło: ARCH.
Źródło: ARCH.

Czosnek z kontrabandy

Na rynek wprowadzono 460 ton nielegalnego czosnku, przemyconego do polski z Chin. Straty budżetu szacuje się na ponad 4 mln zł. 43 osoby usłyszały zarzuty w śledztwie dotyczącym przemytu. Przewidywane są kolejne aresztowania.

– Śledztwo doprowadziło do ujawnienia zorganizowanej grupy przestępczej o charakterze zbrojnym, która w związku z procederem nielegalnego sprowadzania czosnku z Chin dokonywała przestępstw o charakterze gospodarczym, rozbojów, wymuszeń rozbójniczych oraz przestępstw związanych z korumpowaniem funkcjonariuszy celnych, w tym także funkcjonariuszy urzędów celnych innych państw – poinformowała Polską Agencję Prasową prok. Krystyna Gołąbek, rzeczniczka prasowa siedleckiej prokuratury.

Pod cebulą

W 2010 r. na trop nielegalnego przemytu wpadli policjanci z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą komendy wojewódzkiej w Lublinie. Zatrzymano wówczas cztery osoby. Sprawę przejęli mazowieccy policjanci. Latem 2011 r. zatrzymano kolejne osoby – wśród podejrzanych znaleźli się wtedy m.in. właściciele dwóch firm, które zajmowały się przemytem. Jak wówczas informowano, jedna z firm oficjalnie sprowadzała do Polski cebulę. W rzeczywistości w kontenerach znajdowała się i cebula, i czosnek. Druga firma zamawiała większe ilości czosnku niż to wynikało z dokumentacji celnej. Funkcjonariusze wyliczyli, że w ten sposób do Polski przemycono lub próbowano przemycić w sumie ponad 700 ton warzywa, z czego ponad 460 ton – poprzez różne firmy – wprowadzono do obrotu. Straty budżetu, jak szacowano, mogły przekroczyć nawet 4 mln zł.

Śmierdząca sprawa

– Krąg podejrzanych nie został jeszcze zamknięty, bowiem część wątków śledztwa nadal jest wyjaśniana. 18 osób było lub nadal przebywa w areszcie – zaznaczyła K. Gołąbek. Dodała, że sprawa jest bardzo obszerna, a materiał dowodowy liczy obecnie ponad 200 tomów.

Sprowadzanie czosnku spoza Unii Europejskiej jest ściśle reglamentowane i wymaga specjalnych pozwoleń. Opłaty celne za przywóz czosnku są także znacznie wyższe niż np. za cebulę.


3 PYTANIA

Ryszard Brodziak – zastępca wójta Maciejowice

Mówi się, że gmina Maciejowice to zagłębie, jeśli chodzi o produkcję czosnku…

Myślę, że zagłębie to za duże słowo. Rolnicy rzeczywiście sadzą to warzywo – na potrzeby własne, trochę również z myślą o sprzedaży – podobnie jak ogórki, kapusta czy fasola – ale nie są to wielkie ilości. Na pewno nie ma w gminie Maciejowice kilkuhektarowych pól obsadzonych czosnkiem.

Czy czosnek sprowadzany z Chin może utrudnić sprzedaż rolnikom, którzy wyhodowali to warzywo w swoich ogrodach?

Na pewno. Towar, który pojawia się na rynku i jest dostępny za mniejsze pieniądze zawsze powoduje, że zmniejsza się atrakcyjność tego droższego, nawet jeśli wiadomo, że w parze z ceną idzie jakość.

A jest Pan w stanie zagwarantować wysoką jakość tego, co rośnie na polach w okolicy Maciejowic?

Przyznaję szczerze: w życiu nie zjadłem nawet ząbka czosnku, bo nie cierpię tego smaku… Nie mogę się więc wypowiadać w tych kwestiach. Natomiast mogę przyklasnąć temu, co o polskim rolnictwie mówi w Brukseli nasz minister rolnictwa, a mianowicie, że zdrowa jest produkcja ekologiczna, której podstawą jest nawóz naturalny. Cienki portfel naszego rolnika uniemożliwia kupowanie nawozów sztucznych, w związku z tym to, co pochodzi z naszych pól, na pewno jest dobre.

KL