Komentarze
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Czy odlecą?

Po tej relacji nie spodziewałam się fajerwerków. Ot, żeby po prostu nie wchodzić sobie w drogę - każdemu z nas wystarczyłoby przestrzeni do życia. Chociaż wiele bliskich mi osób ostrzegało przed konsekwencjami mojej otwartości na nową znajomość, górę wzięło miękkie serce.

Właściwie kiedy się zorientowałam, że sprawy poszły za daleko, było już za późno na reakcję mieszczącą się w granicach prawa. Kilka tygodni temu na moim balkonie zagnieździł się gołąb. Na miejsce pobytu wybrał niewielką doniczkę. Wystarczyło, że nie było mnie kilka dni, by w tym czasie gołąb poczuł się na tyle swobodnie, żeby złożyć dwa jaja. Początkowo wydawało mi się, że ich wysiadywaniem zajmuje się tylko matka. Dla mnie wszystkie gołębie wyglądają podobnie: są po prostu szare. A w gnieździe zawsze był tylko jeden. Postanowiłam zasięgnąć wiedzy, czy to możliwe, żeby gołębica była samotną matką.

Okazało się, że jaja wysiaduje i matka, i ojciec. Mało tego, mają nawet swoje godziny. Stwierdzono, że samce z reguły siedzą na jajach od 10.00 do 16.00, samice zaś od 16.00 do 10.00 dnia następnego. Opiekowanie się w pojedynkę ma miejsce jedynie w przypadku, kiedy jedno z rodziców ginie. Nie słyszałam, żeby ktoś na moim osiedlu strzelał do gołębi, zaczęłam więc bacznie przyglądać się moim gościom. Faktycznie, okazało się, że pisklęta dorastają w pełnej rodzinie.

Rodzice różnili się w niewielkim stopniu umaszczeniem, za to dużo bardziej charakterem. Łączyło ich to, że oboje traktowali mnie jako potencjalne zagrożenie. Odmienna za to była ich reakcja. Matka – tak podejrzewam – na mój widok reagowała bojowo: zagarniała pisklęta pod siebie i stroszyła się. Natomiast ojciec – tak mniemam – kiedy tylko wyczuł moją obecność, odlatywał, zostawiając swoje potomstwo na pastwę losu. Młodzi rodzice różnili się także sposobem opieki. Gdy dyżur przy dzieciach miała matka, nie ruszała się z gniazda przez kilka godzin, nieustannie ogrzewając pisklaki swoim ciałem. Spędzanie czasu ojca z potomstwem wyglądało nieco inaczej. Pana gołębia szybko nudził bezpośredni kontakt z dziećmi i w ramach relaksu przechadzał się po balkonie lub siedział na barierce. Po tygodniu oboje przylatywali do piskląt już tylko na karmienie.

Z każdym dniem młode gołębie rosły i zmieniały swój wygląd, tym samym zwiększając aktywność i poszerzając swoje pole działania. Efekt? Skutki uboczne procesów fizjologicznych zaczęły pojawiać się na całym balkonie, a nie tylko w obszarze wyznaczonym do tego przez rozłożone gazety. Z mojej wielkiej sympatii do tych ptaków nie zostało już prawie nic. Aktualnie obserwuję ich postępy w nauce latania. Bardzo im kibicuję, jednocześnie zapoznając się ze skutecznymi sposobami odstraszania gołębi. Teraz już na pewno dopilnuję, aby nasze drogi więcej się nie przecięły.

Kinga Ochnio