Historia
PIXABAY.COM
PIXABAY.COM

Dachau, czyli piekło na ziemi

Wstawaliśmy wcześnie rano. W naszych izbach, za piecem, jeszcze przed budzeniem całego obozu, odprawialiśmy Msze Święte.

Ponieważ obowiązywało zaciemnienie, nikt o tym nie wiedział. W przesyłanych od 1943 r. paczkach przemycano nam wino i hostię, często w wydrążonym bochenku chleba. Nigdy w czasie rewizji nie odkryto tych hostii. Przypadek? - wspominał ks. Leon Stępniak, najdłużej żyjący kapłan ocalały z Dachau. 29 kwietnia minęła 80 rocznica wyzwolenia przez armię amerykańską niemieckiego obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie hitlerowcy zamordowali ponad 800 polskich księży. Byli poddawani eksterminacji przez wyniszczającą pracę.

Umierali z powodu chorób, głodu, w wyniku egzekucji oraz eksperymentów medycznych. Miejsce to stało się golgotą polskich duchownych, w tym kapłanów pochodzących z diecezji siedleckiej.

 

Kapłańska golgota

Pierwszy niemiecki obóz koncentracyjny założono na terenie byłej fabryki amunicji w oddalonym od Monachium o 15 km miasteczku Dachau już 22 marca 1933 r. Powstał na mocy rozkazu Heinricha Himmlera. Regulowały to zapisy zawarte w przyjętym 28 lutego 1933 r. rozporządzeniu „o ochronie narodu i państwa”. Do wybuchu II wojny światowej KL Dachau stanowił miejsce odosobnienia dla przeciwników reżimu nazistowskiego, m.in. komunistów i socjaldemokratów, ale także duchownych. Jak podkreśla Jan Kosiński w książce pt. „Niemieckie obozy koncentracyjne i ich filie”, KL Dachau pełnił przed wojną także funkcję „uczelni dla młodych esesmanów”, miejsca szkoleń personelu dla innych obozów.

W 1938 r., z uwagi na powiększającą się liczbę osadzonych, Niemcy zaczęli rozbudowę obozu. Od 1939 r. trafiały tam transporty z więźniami z opanowanych przez III Rzeszę krajów. Stopniowo obóz stawał się miejscem kaźni polskich elit. Osadzano w nim inteligencję i księży. Łącznie w KL Dachau uwięziono ponad 2,7 tys. duchownych, z czego aż 1,7 tys. stanowili Polacy, spośród których hitlerowcy zamordowali 868.

 

Piszcie i mówcie, co z nami tutaj robili…

– Na terenach wcielonych do III Rzeszy, nazywanych przez Niemców Warthegau, chciano całkowicie wyeliminować polskie duchowieństwo. Kościół katolicki był dla nazistów wrogiem. Pamiętali jeszcze z czasów zaboru pruskiego, że to Kościół przeszkodził im zgermanizować Polaków – zaznacza historyk dr Anna Jagodzińska. Wśród przetrzymywanych w Dachau był jej stryj – ks. Leon Stępniak. – Do końca życia, a zmarł w 2013 r. w wieku 100 lat, będąc świadkiem niemieckich zbrodni, realizował testament tych księży, którzy, umierając w Dachau, mówili: „Wy, którzy wyjdziecie stąd żywi, piszcie i mówcie o tym, co oni z nami tutaj robili”. Wśród byłych więźniów nazywany był kustoszem pamięci. To on poprosił, bym zajęła się archiwizacją dokumentów związanych z dziejami osadzonych kapłanów – opowiada. – Wielokrotnie pytano mnie, czy zajmując się martyrologią polskich duchownych z KL Dachau, nie jest mi ciężko. Odpowiadam: nie. W tym, co się tam działo, widzę przede wszystkim miłość i dobro w obliczu namacalnego okrucieństwa i zła. Ktoś powiedział, że w KL Dachau nie było Boga. Nie, On tam był w obozowym pasiaku – mówi stanowczo dr Jagodzińska.

 

Zachowali godność

Po przekroczeniu bram obozu, na których podobnie jak w Oświęcimiu napisano „Arbeit macht frei”, duchownym odbierano nazwisko, ubranie, przedmioty osobiste i prawo do ludzkiego traktowania. Jednak, co podkreśla dr Jagodzińska, w środku tego piekła, jakim było życie w KL Dachau, kapłani katoliccy zachowali ludzką godność.

Dzień w obozie rozpoczynał się bardzo wcześnie – latem o 4.00, a zimą o 5.00. Bez względu na pogodę praca trwała do 19.00. Duchownych zaprzęgano do wozów, bron przy uprawie roli, pługów przy usuwaniu śniegu, a także do wału ugniatającego drogę. Trzy razy dziennie roznosili też posiłki dla całego obozu, czemu towarzyszyły drwiny esesmanów: „Polskie klechy podają do stołu”. Kotły z jedzeniem ważyły nawet 80 kg, czyli dwa razy więcej niż przebywający w Dachau więzień. Kto nie dał rady udźwignąć potężnego garnka, był bity.

Kary były okrutne: chłosta – minimum 25 razów, tzw. słupek polegający na wiązaniu kapłanowi rąk, a następnie powieszeniu go na haku w taki sposób, aby nie dotykał stopami do ziemi. Powodowało to zerwanie ścięgien ramion, a w konsekwencji często niedowład lub utratę dłoni. Codziennością było również polewanie zimną wodą na kilkunastostopniowym mrozie, co prowadziło do wychłodzenia organizmu, a w rezultacie do śmierci, wkładanie gumowego węża do przełyku, a następnie odkręcanie wody – więzień poddany takiej torturze topił się bądź doznawał poważnych obrażeń narządów wewnętrznych. Strażnicy wyznaczali kary za najdrobniejsze przewinienia, m.in. za źle pościelone łóżko czy trzymanie rąk w kieszeniach.

Śmiercionośny był także głód. Na śniadanie osadzeni dostawali tylko czarną „kawę” z kawałkiem chleba, na obiad – zupę z kapusty lub brukwi, a na kolację – ziemniaki w łupinach albo kawałek chleba z margaryną, czasami z marmoladą. Niekiedy w niedzielę 2-3 gramy kiełbasy. W 1942 r. te głodowe racje zostały jeszcze bardziej okrojone. Z niedożywienia ludzie zapadali na przeróżne choroby. Głód był udręką do tego stopnia, że jedzono trawy, kwiaty, zgniłe warzywa, żaby, dżdżownice, jeże. Za zjedzenie marchwi lub ziemniaka w trakcie pracy w warzywniku lub na terenie obozu groziła surowa kara. Niektórzy byli tak opuchnięci z głodu, iż nie mogli się poruszać. Inni przerażająco wychudzeni – waga więźnia często nie przekraczała 40 kg.

W ludobójstwo zaangażowali się także niemieccy lekarze. W tzw. stacjach doświadczalnych polskim księżom wszczepiano malarię i ropowicę, poddawano eksperymentom z ciśnieniem i zamrażaniem. Jednym z nielicznych, którzy przeżyli te straszne praktyki, był późniejszy arcybiskup szczecińsko-kamieński Kazimierz Majdański.

 

Zamiast ornatu więzienny pasiak

– Kapłani nie mogli odprawiać Mszy św., odmawiać brewiarza, modlić się i mieć przy sobie jakiegokolwiek przedmiotu kultu religijnego. Zabroniono niesienia pomocy duchowej umierającym więźniom. Mimo tych zakazów duchowni zorganizowali na terenie obozu ukryte życie religijne. Za pośrednictwem pracujących w Monachium komand wyjazdowych postarali się o hostie, komunikanty i w więziennych pasiakach potajemnie odprawiali Msze św. – mówi dr Jagodzińska. Jej stryj ks. L. Stępniak tak to wspominał: „Wstawaliśmy wcześnie rano. W naszych izbach, za piecem, jeszcze przed budzeniem całego obozu, odprawialiśmy Msze Święte. Ponieważ obowiązywało zaciemnienie, nikt o tym nie wiedział. W przesyłanych od 1943 r. paczkach przemycano nam wino i hostię, często w wydrążonym bochenku chleba. Nigdy w czasie rewizji nie odkryto tych hostii. Przypadek?”.

 

Cud wyzwolenia

29 kwietnia 1945 r., o 17.25, obóz został zdobyty przez niewielki oddział żołnierzy amerykańskich. Na ich powitanie wybiegli wszyscy, którzy mogli się poruszać. Amerykanie byli przerażeni tym, co zobaczyli. Przed krematorium piętrzyły się stosy trupów. W przepełnionych barakach żywi spali obok umarłych. „Dachau 1933-1945 pozostanie na zawsze jako jeden z najstraszliwszych w historii symboli barbarzyństwa. Oddziały nasze zastały tam widoki tak straszne, że aż nie do uwierzenia, okrucieństwa tak ogromne, że aż niepojęte dla normalnego umysłu. Dachau i śmierć są synonimami” – powiedział po odbiciu obozu William W. Quinn, oficer U.S. Army.

Tego samego dnia wśród więźniów rozeszła się wieść, iż 14 kwietnia 1945 r. H. Himmler wydał rozkaz zniszczenia całego KL Dachau wraz z osadzonymi. Miało się to stać… 29 kwietnia 1945 r., o 21.00. – Kapłani uznali, że cudem uniknęli śmierci. Ci, którzy przeżyli, 22 kwietnia 1945 r. złożyli ślubowanie, iż co roku 29 kwietnia będą pielgrzymować do sanktuarium św. Józefa w Kaliszu w podzięce za wybawienie – mówi A. Jagodzińska.

 

Święta pamięć

W 1972 r. na ścianie kaplicy Śmiertelnego Lęku Pana Jezusa znajdującej się na terenie KL Dachau byli więźniowie umieścili tablicę pamiątkową, na której widnieje napis: „Tu, w Dachau, co trzeci zamęczony był Polakiem. Co drugi z więzionych tu Księży Polskich złożył ofiarę życia. Ich Świętą pamięć czczą Księża Polscy – Współwięźniowie”.

Jan Paweł II w 50 rocznicę wyzwolenia obozu powiedział: „Łączę się w modlitwie z księżmi, byłymi więźniami obozu koncentracyjnego w Dachau. Żadne słowo nie zdoła wyrazić pełni cierpienia, poniżenia, bólu fizycznego i duchowej udręki, jakie stały się Waszym udziałem. W czasie ucisku i poniżenia, w miejscu rozszalałego zła, pozostaliście niezłomni i wierni. W otchłani okrucieństwa i nienawiści, tam, gdzie postanowiono zniszczyć biologicznie człowieka i podeptać jego godność, trwaliście mężnie i heroicznie, jak zwiastunowie nowej cywilizacji, opartej na prawdzie, dobru, szacunku do życia i sprawiedliwości”.

Kapłani z diecezji siedleckiej, którzy zginęli w Dachau:

– ks. Jan Bakiera, rezydent w par. Ostrów Lub., zginął 25 marca1942 r.;

– ks. Franciszek Bogucki, adm. par. Przegaliny, zginął 24 września1941 r.;

– ks. Franciszek Drelowiec, wikariusz par. Radzyń Podl., zginął 4 maja 1942 r.;

– ks. Walenty Jankowski, proboszcz par. Łomazy, zginął 7 października1942 r.;

– ks. Leon Kalinowski, proboszcz par. Ostrów Lub., zginął 21 czerwca 1942 r.;

– ks. Stefan Kozak, wikariusz par. Komarówka Podl., zginął 17 czerwca 1942 r.;

– ks. Adolf Kryński, proboszcz par. Ortel Książęcy, kapelan WP, kpt. rez., zginął 14 listopada 1942 r.;

– ks. Stanisław Leśniowski, prefekt szkół w Białej Podlaskiej, zginął 14 listopada 1942 r.;

– ks. Antoni Pacewski, proboszcz par. św. Józefa w Międzyrzecu Podl., zginął 18 maja 1942 r.;

– ks. Stefan Ścibiorek, proboszcz par. św. Anny w Białej Podl., zginął 23 sierpnia 1942 r.;

– ks. Karol Wajszczuk, proboszcz par. Drelów, zginął 28 maja 1942 r.;

– ks. Feliks Walkiewicz, wikariusz par. Narodzenia NMP w Białej Podl., zginął 9 września 1942 r.

DY