Dbał o jasność i wyrazistość przekazu wiary
Minął rok od śmierci Benedykta XVI. Jak oceniano jego pontyfikat?
Zarówno kandydatura Josepha Ratzingera, jak i sam wybór go na papieża wzbudzały wiele emocji. Przydomek „pancerny kardynał” miał charakter z zamierzenia pejoratywny, choć w sposób zapewne nieświadomy oddawał niezłomność wiary i niezachwianą obronę prawd doktryny katolickiej. Po wyborze papież Benedykt XVI nie stracił nic z jasności rozeznania w zakresie wiary, ale zarazem dał się poznać jako człowiek niezwykle wrażliwy i subtelny.
Jego abdykacja była wielkim wstrząsem dla Kościoła i, mimo różnych prób jej wyjaśnienia, pozostaje – w moim przekonaniu – wciąż wielką tajemnicą.
Nie da się ukryć, że pojawiało się wiele głosów krytycznych, gdy padło Habemus papam. Dlaczego?
Po wyborze kardynała Ratzingera na Stolicę Piotrową obawiano się wspomnianej już twardej linii w zakresie doktryny katolickiej. Kardynał Ratzinger był przecież tym, który napisał krytyczną instrukcję na temat teologii wyzwolenia. A to znaczyło radykalne zerwanie z jakimikolwiek iluzjami na temat sojuszu katolicyzmu z marksizmem. Był także autorem instrukcji o wyzwaniach bioetycznych, w tym zwłaszcza o in vitro. Tą instrukcją nie pozostawił cienia wątpliwości, że sztuczna reprodukcja jest absolutnie niegodziwa z punktu widzenia moralnego – nie tylko ze względu na niszczenie nadliczbowych zarodków, ale ze względu na uprzedmiotowienie człowieka w chwili jego poczęcia, na prapierwotne odarcie go z jego godności. Określił bardzo wyraźnie granice dialogu religijnego poprzez deklarację „Dominus Iesus”, przypominając, że tylko Jezus jest Zbawicielem. I choćby już te fakty zdaniem tzw. progresistów były powodem do obaw. ...
JAG