Delacje i donacje
Do donosicielstwa usiłowano wprzęgnąć wszystkie stany i warstwy społeczne. Potwierdzeniem powodzenia tych działań jest choćby donos z 1833 r., na podstawie którego władze policyjne, szukając broni, godła i znaków w kolorze narodowym, dokonały rewizji w cerkwi unickiej w Kornicy.
Patriotyczni ziemianie również nie czuli się bezpieczni. Ilustruje to przygoda, jaka spotkała byłego posła podlaskiego Prota Lelewela. Zapisał on: „18 stycznia 1835 r., wieczorną późną porą, wszedł poważny oficer od huzarów w stopniu majora, pełniący tymczasowo funkcję żandarma w Mińsku Mazowieckim. Pan rotmistrz oświadczył, że przybył z rozkazem zrobienia rewizji w papierach moich. Zapytałem, o jakich mowa, że może bez rewizji się obędzie – mogę je wydać. Gdy mi powiedział, że ma rozkaz wzięcia listów, które od braci odbieram, odrzekłem, że żadnych nie odebrałem. Przystąpił więc do przeglądu w biurku, a gdy napotkał znak mój Legii Honorowej, rzekł: „A teraz mogę zawierzyć słowu honorowemu”. Rewizji zaprzestał i pan rotmistrz Hasfeld zasiadł z nami do herbaty, a ja mu dodałem słowa: „Gdybym miał papier godny nagany, czy bym go tak nieoględnie trzymał, mając pod bokiem w Stanisławowie Żyda, który każdy krok mój szpieguje?”. Po czym rotmistrz zabrawszy swoich Kozaków, na noc popędził do Mińska. Ale nie na tym koniec: szpieg Żyd oskarżył Hasfelda, że niedbale robił rewizję. Hasfeld został wezwany powtórnie na śledztwo ze świadków, których wskazał szpieg. Śledztwo wykazało, że szpieg upoił zaufanego gajowego Mataka Franciszka, który miał słyszeć o tym od niańki starej Tomaszowej, która mu w oczy kłam zadała, co poprzeć zniewolona przysięgą, którą przy ołtarzu w Poświętnem wykonała. Pan rotmistrz nie chcąc narażać się, odbył śledztwo w domu włościanina i odmówił wstępu do dworu. Wkrótce rotmistrza w Mińsku zabrakło”. Na marginesie można dodać, że chodziło o rzekome listy od braci, którzy byli na emigracji, a szczególnie o korespondencję od Joachima Lelewela.
Starano się też unicestwić staropolskie prawo gościnności. Każdy wędrowiec i podróżny okazywał się podejrzany. Władze policyjne w liście do prezesa komisji wojewódzkiej w Siedlcach donosiły: „(…) przed południem zjawił się nieznajomy człowiek na gruntach wsi Żelków o milę od Siedlec i zbliżywszy się do pastucha dworskiego przemówił do niego: „Co tu w waszej Polsce słychać, jak daleko do Warszawy i Siedlec”. Pastuch chciał go schwytać, ale mu uciekł do lasu Dąbrówki-Niwki”. Prezes komisji wojewódzkiej dostał polecenie schwytania tego osobnika, gdyby zjawił się ponownie.
Władze za wszelką cenę dążyły do wzmocnienia elementu rosyjskiego. Celowi temu miały służyć tzw. donacje. Były to polskie majątki ziemskie, dawne królewszczyzny, a obecnie dobra Skarbu Państwa rozdane przez cara Mikołaja I. Stały się one formą wynagradzania wyższych urzędników i wojskowych, przeważnie generałów, za zasługi w tłumieniu powstania. W tym celu hojnie wykorzystywano nie tylko ziemię z dóbr skarbowych, ale też majątki skonfiskowane osobom uznanym za przestępców politycznych. Dla przykładu: folwark Kornica k. Łosic w 1832 r. został nadany jako darowizna generałowi carskiemu Stefanowi Poleszce w nagrodę za udział w szturmie na Warszawę i zdobyciu jej. Nadanie miało charakter majoratu, czyli mogło być w całości dziedziczone przez jego rodzinę. Dobra Kąkolewnica w powiecie radzyńskim – decyzją władz z października 1835 r. – otrzymał gen. mjr Teodor Paniutyn. Majątek liczył 3088 morgów oraz 249 prętów i przynosiły 1500 rubli dochodu. Generałowi przyznano poza tym dobra Ulan liczące 507 morgów. Dobra Prawda w pow. łukowskim decyzją władz z października 1835 r. otrzymał gen. lejt. E. Gołowin. Tłumił on powstanie dekabrystów, był komendantem Warny w Bułgarii, w 1831 r. walczył pod Mińskiem i Międzyrzecem, następnie został gubernatorem Warszawy i dyrektorem komisji rządowej spraw wewnętrznych i duchownych. Dobra Prawda liczyły 6370 morgów. Otrzymał on również dobra Lipniak i Jemielnik o powierzchni 587 morgów. Radcy stanu Janowicz dostały się znaczne obszary dóbr Zbuczyn (1017 morgów i 298 prętów). Na mocy ukazu z 28 marca 1836 r. dobra Trzebieszów w powiecie łukowskim otrzymał gen. mjr Burmeister. Liczyły one 1650 morgów i 143 pręty. Dobra Wiśniew – decyzją władz z 13 stycznia 1836 r. – przekazane zostały gen. Mikołajowi Korffowi, gubernatorowi woj. podlaskiego. Przynosiły one 10 tys. rubli czystego zysku. Gen. Korff skrupulatnie zabiegał o powiększenie majątku. Zwrócił się z prośbą do władz administracyjnych, by nie liczono dochodu z nowo wybudowanej gorzelni i podupadłego młyna Myrcha. Spełniono wszystkie jego prośby jako tego, który chlubił się, iż tłumił powstanie pod Wilnem. „Chwałę” generała usiłował zdeprecjonować poeta L. Kamiński spod Węgrowa w krążącym w odpisach wierszu: „Pamiętasz [żołnierzu – J.G.] chwilę żałosnej różnicy/Gdy nam los żywcem w grób Ojczyznę wtłoczył/ A do zhańbionej Jagiełłów stolicy Pychą nadęty nieprzyjaciel wkroczył”.
Gwoli ścisłości można dodać, że gubernator siedlecki czuł zawsze respekt przed byłym oficerem powstańczym, właścicielem Tuchowicza, A. Hemplem, który dzielnie szarżował pod Wilnem, walcząc o to miasto w 1831 r. Dobra Kijowiec w powiecie bialskim, decyzją z 1836 r., otrzymał gen. mjr Simiszyn. Ich obszar wynosił 2056 morgów i 214 prętów.
Józef Geresz