Region
Źródło: LS
Źródło: LS

Determinacja zwyciężyła

Siedleccy kolejarze z determinacją walczyli o swoje miejsca pracy. Nie pomogły rozmowy ani apele. Musieli sięgnąć po najbardziej radykalne formy protestu.

Kiedy siedmiu pracowników siedleckiego Zakładu Linii Kolejowych rozpoczęło strajk głodowy, chętnych do takiej formy protestu było znacznie więcej. Batalia toczyła się nie o większe gratyfikacje czy lepsze warunki pracy, ale o zapewnienie godnego życia. Bo jak odczytać plany likwidacji jednego z prężniejszych w kraju zakładów?

Głosy sprzeciwu

Ze strony zarządu Polskich Linii Kolejowych płynęły zapewnienia, że nikt nie pozostanie bez pracy. Te jednak nie były wiarygodne, bo po proponowanym wchłonięciu siedleckiego zakładu przez Białystok czy Lublin w praktyce oznaczało to właśnie utratę stanowisk. Alternatywą miały być miejsca pracy właśnie w Białymstoku albo nawet w Suwałkach. – Zarabiając 2,5 tys. zł, ponad połowę trzeba byłoby przeznaczyć na wynajęcie mieszkania. A co z utrzymaniem rodzin? – pytali rozżaleni kolejarze. – Większość z nas to kobiety, pozostaje nam jeszcze kilka lat do emerytury – mówiła Ewa Lipińska.

Tymczasem z Warszawy dotarły informacje o zerwaniu rozmów związkowców z zarządem spółki.

Iskierka nadziei

Kiedy wydawało się, że głodówka nie robi wrażenia na pracodawcach, do protestujących docierały kolejne informacje. – Będziemy dalej rozmawiać – mówił przez telefon Sylwester Czyżyk. Po wizycie u ministra powrócono do negocjacji z zarządem PLK. Przed północą najbardziej oczekiwana wiadomość wzbudziła entuzjazm protestujących. „Mamy porozumienie, możecie skończyć głodówkę” – słychać było w słuchawce.

Udało się osiągnąć cel. Związkowcy nie kryją radości. – Oczywiście, że jesteśmy zadowoleni – potwierdza Bogusław Olszewski. – Protest głodowy to ostatni akt najbardziej zdesperowanej formy strajku – dodaje.

Spokój przez rok

Według S. Czyżyka, który z ramienia siedleckich związkowców brał udział w negocjacjach, udało się osiągnąć porozumienie, które przez rok gwarantuje pracę dla 150 zagrożonych kolejarzy. – Mamy zapewnienia, że do końca przyszłego roku zakład nie zostanie zlikwidowany – mówi.

Jednak restrukturyzacja musi być przeprowadzona. Kolejnym sukcesem w rozmowach jest uzgodnienie składu zespołu, który ma pracować nad planem zmian w PLK.

Co będzie w 2011 r.? Czy pracodawca ograniczy liczbę zakładów? – Wierzymy, że przekonamy go, by takich prac już nie prowadził – twierdzi Czyżyk.

Kolejarze nie sami

Związkowcy prowadzący głodówkę czy biorący udział w negocjacjach z zarządem PLK mieli wsparcie w lokalnych samorządowcach i parlamentarzystach. Dziś można tylko przypuszczać, jakie byłyby efekty rozmów, gdyby nie listy do prezesa zarządu PLK od prezydenta Siedlec Wojciecha Kudelskiego i grupy posłów zaangażowanych w sprawę przez Krzysztofa Tchórzewskiego. Być może w Warszawie nikt ich nie czytał. A może stały się dowodem na to, że kolejarze nie są pozostawieni samym sobie.

Marcin Mazurek