Diabeł nie ma wakacji
Leniwość czasu letniej spiekoty (wszak niedawno słupki termometrów sięgały powyżej 30ºC) czyni nas bardziej wylewnymi, gdyż spoczywający na plaży obok lub też siedzący na ławeczce w parku rodak poszukuje możliwości wymiany poglądów czy też po prostu rozmowy. Doświadczyłem tego całkiem niedawno, gdy - przebywając w jednej z polskich miejscowości wypoczynkowych - zasiadłem sobie na ławeczce parkowej, by dokonać przeglądu codziennej prasy. Mam taki zwyczaj utrwalony przez lata licealne i studenckie. Zainteresował się moimi poczynaniami pewien miły staruszek siedzący na ławeczce obok. W czasie swojej przemowy obsobaczył całą Zjednoczoną Prawicę, jej rząd i prezydenta elekta. Co więcej, okazało się, że sam prezydent USA, Donald Trump, jest skończonym idiotą. Gdy po dziesięciu minutach wpadł na pomysł złapania oddechu, zadałem mu pytanie o jakiś konkret będący podstawą jego przekonań. W odpowiedzi uzyskałem tylko drwinę, żebym sobie lepiej trochę poczytał, gdyż dla inteligentnych jest to całkowicie jasne.
Pozostałem więc tylko z hasłowym, znaczonym nagłówkami prasowymi, paskami z telewizji informacyjnych czy też nie najwyższych lotów komentarzami na forach internetowych, sposobem oceny rzeczywistości. Wielu z nas zadaje sobie pytanie, skąd w naszej rzeczywistości społecznej tyle złości i nienawiści? Cóż, jest tylko jedna odpowiedź: z głupoty podszytej pychą.
Zadowolenie jaskiniowca
Grecki filozof Platon w swoim dialogu „Państwo” użył pewnej metafory do opisania sposobu poznawania rzeczy przez ludzi. To metafora jaskini. Rozpoczyna się ona wizją siedzących w grocie osobników homo sapiens, którzy zadowoleni są oglądaniem cieni rzeczy na ścianie. Zaleca wyciągnięcie ich z tego stanu i ukazanie świata prawdziwego. Zadanie to jednak jest związane z cierpieniem i trudem, dlatego niewielu temu się poddaje, a ostatecznie przez swoich pobratymców uważani są za idiotów. Coś podobnego dzieje się dzisiaj. Brak rzetelnego wykształcenia, którym jest nie zbiorek informacji na jakiś temat, lecz poszukiwanie prawdy, powoduje, że do czynienia mamy z osobami bliższymi urzędnikom rodem z Austro-Węgier, aniżeli z awangardą oświaty i postępu. Istotnym dla tego pierwszego było zadufanie we własną pozycję społeczną, a każdy osąd przez niego wydany nosił znamiona prawdy objawionej. On po prostu nie musiał udowadniać swoich tez, gdyż jego pozycja stanowiła najwyższe uzasadnienie. Postawa „bo ja mam rację…” stanowi doskonałe odzwierciedlenie takowego człowieka. Wystarczy przejść się przez dzisiejsze urzędy maści wszelakiej, by z nią się zderzyć. Ale jest ona obecna także w naszych dyskusjach: kto nie jest z nami, jest przeciwko nam. To zadufanie rodzi zbrodnię i wykluczenie.
Z góry na dół i w poprzek
Postawa taka dotyczy nie tylko prostych ludzi, ale również naszych notabli. Ostatnio jeden z tzw. senatorów niezależnych oświadczył był, że rezygnuje z udziału w zaprzysiężeniu nowego prezydenta, ponieważ jego zdaniem wygrał on nielegalne wybory, a dodatkowo wielokrotnie łamał konstytucję. Każde z tych zdań nie miało najmniejszego elementu uzasadnienia. Bo jak uznać wybory za nielegalne, skoro zostały przeprowadzone zgodnie z ustawą uchwaloną przez parlament, który musiał to uczynić, ponieważ właśnie opozycja wpadła na pomysł nieprzeprowadzania ich w pierwotnie wyznaczonym terminie. Co więcej, zastosowano w nich rozwiązania dotychczas niestosowane, by zadośćuczynić konieczności dostępności do głosowania wszystkim, którzy tego chcieli. Podobnie i z łamaniem konstytucji przez prezydenta. Jedynym elementem, na który powołują się jego krytycy, jest nieprzyjęcie przysięgi przez sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy nadliczbowo (a więc niekonstytucyjnie) zostali wybrani przez poprzednio rządzących. Ale w tym przypadku mamy do czynienia z naprawą stanu konstytucyjnego, a nie z łamaniem ustawy zasadniczej. Ale tego nie wskazuje ów senator. Jemu wystarcza własne stwierdzenie bez jakiegokolwiek uzasadnienia tych poglądów. I takim sposobem także i większość naszych rodaków myśli. Nie istnieje przymus uzasadnienia swoich poglądów. Wystarczy popatrzeć chociażby na wszelkie działania tzw. ruchów ekologicznych. Ostatnio czytałem o problemie wydobywającego się spod arktycznych lodów ton metanu, który zagraża systemowi ekologicznemu ziemi. Tylko nikt nie zadaje sobie pytań o przyczynę takiego stanu rzeczy. A przecież wystarczy zastanowić się nad interesami np. Rosji w wydobyciu tego gazu i nad podejmowaniem prób dokonania tego. To nie działalność człowieka i brak segregacji śmieci, ale interesy jednego kraju powodują stan zagrożenia. Tylko jak marksista może sądzić marksistę.
Kto jest śpiochem
W tytule ująłem w krótkiej formie działanie złego ducha. On nie śpi. Każda sposobność ujarzmienia człowieka jest dla niego gratką. Jeśli człowiek nie używa rozumu, a więc nie stara się poddać swoich poglądów weryfikacji, czego dowodem jest uzasadnienie własnych poglądów, wówczas zły duch ma szansę do działania. Głupota jest bramą dla Złego, który na naszej ziemi ustanawiać będzie swoje królestwo. Tylko rozum może nas uratować. Ale gdzież go dzisiaj szukać?
Ks. Jacek Świątek