Dlaczego nam nie wyszło?
Przy pewnym wysiłku zapewne dałoby się policzyć, ile małżeństw (konkordatowych i cywilnych) zostało w minionym roku zawartych w naszym regionie. Nie o matematyczne rachunki jednak chodzi, raczej o ogrom ludzkich tragedii kryjących się za liczbami. Jeśli doliczyć do tego pary żyjące w związkach nieformalnych, obraz destrukcji instytucji rodziny staje się jeszcze bardzie tragiczny.
A przecież Podlasie, wschodnie Mazowsze uchodzi w Polsce za region, gdzie żyją ludzie pobożni, przywiązani do wiary i tradycji, kościoły są wypełnione, w katechezie szkolnej uczestniczy grubo ponad 90% młodych ludzi. Dlaczego zatem to „nie działa”? Gdzie jest popełniany błąd?
Okrutne liczby
Najpierw statystyka. Jest okrutna i bezduszna, ale dajmy jej przemówić. W 2014 r. na 181 tys. zawartych związków rozstało się 66 tys. par. Oznacza to, że wskaźnik rozwodów (czyli ich proporcja w stosunku do nowo zawartych małżeństw) wyniósł 36,4%. Współczynnik ten z roku na rok rośnie. Jeszcze dekadę temu wynosił 25% w 2010 r. przekroczył 26,6% (61,3 tys. rozwodów na 230 tys. małżeństw) (źródło: http://www.rozwodpoczekaj.org.pl/statystyki). Są w Polsce miejsca, gdzie sięga już 50% (Szczecin, Gorzów Wielkopolski, Legnica). Najbardziej trwałe są związki małżeńskie zawierane w województwach: podkarpackim, świętokrzyskim i lubelskim. Bardziej skłonni do definitywnego zakończenia małżeństwa są mieszańcy miast niż wsi. Wśród rozwodników 47,7% to rodziny bezdzietne, a 37,7% to rodziny z jednym dzieckiem. Najmniej rozwodów występuje w rodzinach wielodzietnych (0,8-2,9%). 58% rozwiedzionych w 2012 r. ...
Ks. Paweł Siedlanowski