Kościół
WIKIMEDIACOMMONS
WIKIMEDIACOMMONS

Dłonie, których warto się trzymać

Stare polskie przysłowie głosi: Szkaplerz noś, na różańcu proś! O ile z różańcem zazwyczaj jesteśmy związani od dziecka, to do szkaplerza często musimy dojrzewać. Niewielu przyjmuje go pod wpływem chwili. Większość czyni to bardzo świadomie, po dłuższej refleksji oraz modlitwie.

Przeżywamy Rok Jubileuszowy, który mija pod hasłem nadziei. - Myślę, że tych, którzy do nas przybywają, by przyjąć karmelitański szkaplerz, warto nazwać pielgrzymami nadziei - dzieli się refleksją o. Mariusz Płuciennik, karmelita posługujący w sanktuarium MB Patronki Żołnierzy Września w Woli Gułowskiej.

– Tym mianem śmiało można by określić także św. Szymona Stocka, od którego wszystko się zaczęło. On też odbył swoistą pielgrzymkę i otrzymał od Maryi znak nadziei. Szymon był generałem naszego zakonu, żył w XIII w. Pewnego dnia wyruszył z Ziemi Świętej do Europy, by tam szukać nowego miejsca dla swoich współbraci, którzy nazwali siebie braćmi NMP z Góry Karmel. Jego pielgrzymka miała nie tylko wymiar fizyczny, nie chodziło w niej jedynie o pokonanie tysięcy kilometrów – zaczyna opowieść o. Mariusz. Karmelitów z Ziemi Świętej wygnały wojny i prześladowania. – Szymon dotarł do Anglii, ale natrafił na nowe kłopoty. Okazało się, że Europa jest „nasycona” klasztorami i zgromadzeniami, także tymi nowo powstałymi, czyli franciszkanami i dominikanami. Do karmelitów odnoszono się mało przychylnie. Inne wspólnoty zakonne zaczęły poddawać krytyce ich regułę, a także słać pisma do Stolicy Apostolskiej z wnioskiem o ich likwidację. Św. Szymon zwracał się szczególnie do Maryi, by uratowała jego zakon. Spędził wiele nocy na modlitwie, aż jednej – z 15 na 16 lipca 1251 r. – doznał objawienia i otrzymał szkaplerz – opowiada o. M. Płuciennik.

 

Jeden za wszystkich

Szkaplerz jest owocem modlitwy św. ...

Agnieszka Wawryniuk

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł