Historia
Dni carskiego terroru w Siedlcach

Dni carskiego terroru w Siedlcach

W 1906 r. Siedlce zamieszkałe w 64% przez Żydów stały się silnym ośrodkiem ruchu rewolucyjnego. Na terenie miasta działały: Powszechny Żydowski Związek Robotniczy Rosji, Żydowska Partia Bund ze swą zbrojną bojówką, terrorystyczna Grupa Anarchistów-Komunistów „Internacjonał” oraz partia Syjoniści Socjaliści.

W opisywanym roku te grupy terrorystyczne dokonały na terenie guberni siedleckiej kilkudziesięciu akcji zbrojnej. Niezależnie od nich w mieście działała bojówka PPS, która spektakularnie ukarała śmiercią kilku wyróżniających się Rosjan polakożerców. 10 czerwca członek OBPPS Marcin Jurczak dokonał zamachu na prezydenta miasta Siedlce Mirowicza.

Mimo że prezydent szedł w obstawie naczelnika kancelarii gubernatora i urzędnika policji, został ciężko ranny i zmarł następnego dnia w szpitalu. 21 sierpnia bojowiec PPS Józef Wasilewski ps. Wróbel w biały dzień dokonał zamachu na wyróżniającego się szczególnym okrucieństwem policmajstra kpt. Golcewa, który zmarł w szpitalu. Zamachy dokonane były z wielką precyzją, pomimo że garnizon rosyjski w Siedlcach liczył ponad 5 tys. żołnierzy. Niespodziewanie chwilę po zamachu organizacja żydowska Bund rozpoczęła strzelaninę. Strzelano z domów przy ul. Alejowej i Ogrodowej; zabito sześć osób i cztery raniono. Władze carskie natychmiast przystąpiły do rewizji w tych domach. Aresztowano i osadzono w więzieniu 182 osoby.

Akcja Bundu nie była planowana i zsynchronizowana z akcją PPS, ale nasunęła władzom rosyjskim myśl, że jest to dzieło żydowskie. Od tej chwili zaczęto po stronie rosyjskiej przygotowywać operację wojskowo-policyjną, która miała na celu poróżnić Polaków i Żydów i zwrócić ich przeciw sobie. 6 września kolportowano w Siedlcach odezwę podpisaną przez Towarzystwo Zreformowanego Obrządku im. Św. Mikołaja. W odezwie tej cytowano za Protokołami Mędrców Syjonu rzekomo tajną mowę głównego rabina narodu żydowskiego: „Od 19 stuleci walczymy przeciwko krzyżowi i nasz naród nie zrezygnuje z tego. Jesteśmy rozprzestrzenieni we wszystkich częściach świata dlatego, by opanować cały świat. Nasza władza wzmacnia się z dnia na dzień. Do naszej dyspozycji jest obecnie złoty cielec, którego kapłan Aaron stworzył na pustyni i to jest prawdziwy Bóg w naszym czasie. Tylko wtedy, gdy będziemy jedynymi właścicielami złota, przejmiemy panowanie”.

7 września w Siedlcach ogłoszono stan wyjątkowy [i tu historycy siedleccy zaczynają się różnić w datach]. Władzę w mieście objął specjalnie sprowadzony z Warszawy do Siedlec ppłk „Ochrany” Tichonowski. Od samego rana przeciągały ulicami Siedlec kolejne oddziały żołnierzy. Usunięto z miasta niepewny pułk ostrołęcki, a wprowadzono zaprawiony w pogromach pułk libawski. Urzędnicy carscy opuścili miasto. Otoczone wojskiem Siedlce podzielono na rejony, za które odpowiadali dobrani oficerowie. Przerwano łączność telegraficzną i nikogo nie wypuszczano z miasta ani nie wpuszczano. Po ukazaniu się umówionego znaku rozległy się pojedyncze wystrzały oddane przez prowokatorów z domów żydowskich. Żołnierze rosyjskiego odpowiedzieli ogniem. Strzelano do okien, wyważano drzwi, bito i mordowano Żydów, rabowano mienie. W nocy kierujący pogromem ppłk Tichonowski wezwał przedstawicieli gminy żydowskiej i zażądał od nich ultymatywnie wydania tych, którzy strzelali do żołnierzy. Rabin odpowiedział, że nic nie wie o takich. W związku z sugestią delegacji żydowskiej, że rewolucjonistami są Polacy, do gmachu żandarmerii wezwano przedstawicieli społeczności polskiej i ponowiono ultimatum. Polacy spełnić tego nie mogli, bo nie oni zaczęli strzelaninę.

8 września tymczasowy generał-gubernator siedlecki Engelke kazał zamknąć wszystkie bramy i sprowadził dwa nowe pułki. Zachował się raport jednego z podoficerów do generał- gubernatora: „(…) Nasz rotmistrz Zatczew wróciwszy z zarządu policji rozkazał mi podpalić jakikolwiek budynek (…), że jest to rozkaz dowódcy Ochrany ppłka Tichonowskiego, wobec czego nie należy rozumować, budynek trzeba podpalić ukradkiem, aby usunąć od siebie podejrzenia i stworzyć pozór, że podpalaczami byli rewolucjoniści”.

Tego dnia wobec ogromu zbrodni dziejącej się na ulicach do Engelkego udała się delegacja Żydów z żądaniem zaprzestania mordów i rabunków. W odpowiedzi oskarżono ich o szpiegostwo i aresztowano. Żydowski pamiętnikarz Bekker zanotował:, „Na komisariacie policji (…) całe piętro było zalane krwią z ran zadanych szablami i karabinami (…). W więzieniu znajdowało się 1100 ludzi którym nie dano pożywienia”. Według Bekkera gdy jedna część żołnierzy zajęta była poszukiwaniem broni, druga zajmowała się biciem i grabieżą: „(…). Na czele żołnierzy i strażaków rosyjskich szła policja, która pokazywała żydowskie sklepy, ponieważ rzekomo w polskich oknach były wystawione święte obrazy (…). Strażacy wyłamywali drzwi i zabierali wszystko, czasem sklep polewali naftą i podpalali. Żołnierze tak dużo nagrabili, że nie mogli unieść i sprowadzano wozy”.

Według historyka P. Maksymiuka na wyniesionych z domów meblach biesiadowali pijani żołnierze, racząc się zrabowanymi trunkami. Ponieważ żydowscy rzeźnicy nie pracowali, dla żołnierzy sprowadzono żywe świnie, które na ulicach sami zabijali i przyrządzali.

9 września generał-gubernator Engelke wezwał telegraficznie 195 pp i 48 pułk artylerii. Ostrzeliwano tego dnia z armat budynki użyteczności publicznej: kościół katolicki, synagogę, szkołę polską, gmach PKZ, szpital żydowski. Zburzono wiele budynków, ograbiono i zniszczono 40 sklepów i dziesięć kramów żydowskich. Bilansem pogromu było ok. 100 zabitych i tyleż samo rannych. Oficjalne dokumenty rosyjskie podały liczbę 26 zabitych, 76 rannych i 500 aresztowanych. Władzom rosyjskim nie udało się popchnąć Polaków do udziału w pogromie. Nawet nieprzychylny Polakom Bekker zapisał: „Postrzelony starzec dopełzł do bramy jakiegoś domu, gdzie wciągnęli go do wewnątrz. Tam obmyli mu rany, pomogli i nieszczęsny ocalał”.

Józef Geresz