Opinie
Źródło: G
Źródło: G

Do małej Mekki

Spotkania z żyjącymi Tatarami to - zdaniem Łukasza Radosława Wędy - najskuteczniejszy sposób utrwalenia w pamięci potomnych religijnego i kulturowego dziedzictwa odchodzącej grupy etnicznej. - Świadomość buduje tolerancję wobec mniejszości - podkreśla znawca tematyki i wskazuje młode pokolenie jako realizatorów tatarskiej spuścizny.

W połowie lat 60 XIX w. tereny, które po II wojnie światowej były województwem bialskopodlaskim, zamieszkiwało ok. 300 Tatarów. Później ich liczba zmalała… Do ilu? – Trudno powiedzieć – zaznacza, wyjawiając, że liczenie ograniczało się zazwyczaj do znanych rodów. – W świetle innych źródeł w XX-leciu międzywojennym w Studziance żyło już tylko siedem rodzin tatarskich. A pod koniec 2006 r. zmarł ostatni mieszkający w niej świadek przeszłości – urodzona w Petersburgu w 1920 r. Helena Bandzarewicz.

Słyną z otwartości

– „Jak szłam do kościoła, nieraz słyszałam: O, Tatarka, Tatarka! Palcami wytykali i mnie, i dzieci. Ale żeby prześladować, to nie” – zastrzegała w opowieściach pani Helena. Przywoływała też wojenne wspomnienie, kiedy to przejeżdżający przez wieś żołnierz niemieckiego wywiadu spytał stojącą przy drodze kobietę, czy w miejscowości są Żydzi. Odpowiedziała, że tylko Tatarzy, a on na to, że „im Tatarów nie trzeba”. Po przybyciu na Podlasie pani Helena poślubiła Tatara. Po jego śmierci powtórnie wyszła za mąż i przeszła na katolicyzm. Córka i wnuki odziedziczyli po niej charakterystyczne rysy: wydłużone policzki i ciemniejszą karnację – wyjaśnia Łukasz R. Węda. – Tatarką była też matka nieżyjącego już Stefana Remesza. Liczne pamiątki i zdjęcia przechowuje jego syn – dopowiada z uwagą, że wielu innych wyjechało… Pozostali nie zawierali związków w obrębie tatarskiej wspólnoty. ...

WA

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł