Kultura
Źródło: EL
Źródło: EL

Dobre spektakle się nie starzeją

Zakończył się drugi turnus warsztatów Studia Artystycznego Metro działającego przy Teatrze Buffo w Warszawie. W Powiatowym Ośrodku Sportu w Miętnem blisko setka dzieci i młodzieży uczestniczyła w zajęciach, wokalnych, tanecznych, aktorskich i akrobatycznych.

Osobna grupa wyłoniona w castingu przygotowywała się do musicalu „Piotruś Pan”. Minęło już 13 lat od premiery przedstawienia, do którego skomponował Pan muzykę. Jak Pan wspomina to wydarzenie artystyczne?

Janusz Stokłosa: Było to tak bardzo dawno temu, że nie pamiętam wszystkiego. Wystawienie musicalu „Piotruś Pan” wymaga dużej przestrzeni i to jest zawsze dużym problemem. Być może przedstawienie, które udało nam się przygotować podczas warsztatów w Miętnem, spróbujemy zmieścić u nas, na małej scence Teatru Buffo. Co do mojej muzyki, to nieskromnie powiem, że nie wiem, czy dzisiaj udałoby mi się taką napisać. Ona po prostu się nie zestarzała.

Dlaczego po latach wraca pan do realizacji spektaklu w nowej obsadzie?

Janusz Józefowicz: W Warszawie nie można pójść z dziećmi do teatru na tego rodzaju przedstawienie. Odczułem to na własnej skórze. Mam małą córeczkę Kalinkę. Stad pomysł, aby przywołać Jeremiego Przyborę, autora libretta i ten spektakl. Problemem jest miejsce, bo ta inscenizacja, którą pamiętamy wymagała przestrzeni scenicznej. No cóż, czas leci, a dobre przedstawienia się nie starzeją.

Co utwierdziło Pana w tym przedsięwzięciu?

J.J.: Spotkałem kiedyś pewnego pana, który powiedział: „Panie Januszu, zrobił pan krzywdę mojemu dziecku”. Zapytałem, co się stało. A on: „13 lat temu zabrałem swojego syna na „Piotrusia Pana”. To był pierwszy spektakl, który zobaczył. Potem chodziliśmy na inne przedstawienia, ale on był nimi rozczarowany”. To mnie utwierdziło w przekonaniu, że ten tytuł trzeba było przywołać.

W przygotowanym spektaklu wystąpiło kolejne pokolenie młodych artystów. Proszę o nich opowiedzieć.

J.S: To drugie, a nawet trzecie pokolenie. Wszyscy podeszli do tego projektu z podobnym entuzjazmem. Podczas krótkiej rozmowy z jedną z młodych adeptek sztuki wokalnej, ktoś rzucił: „Ten pan skomponował muzykę do tego spektaklu”. Odpowiedziałem „Nie bierzmy pod uwagę tego przy naszej pracy, przy poszukiwaniu właściwego warsztatu. Przecież każdy by mógł napisać taką muzykę albo przyjść i powiedzieć, że ona mu się nie podoba”. Popatrzyła na mnie i odrzekła: „Dlaczego miałaby się nie podobać? Przecież ona jest bardzo piękna”. Było to dla mnie fantastycznym komplementem i utwierdziło w przekonaniu, że należy to robić. Mam nadzieje, że pan Jeremi Przybora patrząc z góry, trzyma za nas kciuki, abyśmy przywrócili to piękne przedstawienie.

Czy jest różnica pomiędzy młodzieżą sprzed 13 lat a dzisiejszą?

J.S: Świadomość muzyczno-artystyczna dzisiejszych dzieci i młodzieży jest nieporównywalnie większa od tej sprzed lat. Są lepiej przygotowani do kariery artystycznej. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Nie wiem, ile tu jest złej roboty rodziców, czy jakiejś presji, a ile w nich jest samej potrzeby. Życie i scena to zweryfikują. Ale ich dyscyplina w pracy i chęć robienia postępu, korygowania własnych niedostatków jest imponująca.


Podczas dwóch turnusów młodzi uczestnicy uczyli się śpiewu, tańca i aktorstwa. Warsztaty prowadzili Janusz Józefowicz (dyrektor artystyczny Teatru Buffo), Janusz Stokłosa (pianista, kompozytor), Natasza Urbańska oraz aktor Adam Fidusiewicz.

KO