
Dokuczał wiatr i mróz
Organizowane przez Parczewską Grupę Rowerową i Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych RP zawody były udane, mimo niesprzyjających warunków pogodowych - w ciągu dnia zaledwie 11-12ºC i lodowata noc. Przyjechali do Parczewa, gdzie znajdowała się linia startu, z różnych stron Polski, m.in. Warszawy, Poznania, Koszalina, Kielc, Trzebnicy, Rybnika i Żor. Do tegorocznego wyścigu na dwóch kołach zapisało się 268 uczestników, ale z powodu wyraźnego chłodu udział w zawodach wzięło ok. 250 osób, a część po drodze rezygnowała.
Kolarze mieli do pokonania dwie trasy – do wyboru: na 260 i 500 km. Dłuższa prowadziła przez Łęczną, Hrubieszów, Rejowiec, Siedliszcze, Włodawę, Sławatycze, Wisznice i Radzyń Podlaski. Krótsza wiodła początkowo tym samym śladem, co pierwsza, ale od Żółkiewki zawodnicy pojechali na Chorupnik i dalej w kierunku Fajsławic, Siedliszcza i Cycowa. Następnie obok kopalni węgla Bogdanka, przez Ostrów Lubelski powrócili do Parczewa, gdzie znajdowała się meta. Pierwsi zawodnicy, ci, którzy wybrali 500 km, wystartowali o 7.00 ze stadionu Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Parczewie. O 8.00 nastąpiło oficjalne otwarcie, którego dokonali: Włodzimierz Oberda – organizator zawodów, płk Robert Gawkowski z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych RP oraz dowódca startującej w rywalizacji 12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej gen. Szymon Koziatek.
Nowi zawodnicy na trasie
Niektórzy z zawodników po raz pierwszy pojawili się na linii startu. Wśród nich był Paweł Samorański z Milanowa, który jesienią 2024 r. uczestniczył w innych zawodach organizowanych przez W. Oberdę. – Jechałem w grawelowym maratonie rowerowym „Piękny Wschód – Rykowisko”. Aktualnie to mój drugi sezon kolarski, ale nie martwię się o swoją kondycję fizyczną, ponieważ od pięciu lat aktywnie biegam i pokonuję maratony. Dzięki temu, że pracuję fizycznie, pokonanie na dwóch kołach kilku, a nawet kilkunastu godzin, nie było nadmiernym wysiłkiem. Jedynie obawiałem się, że pojawią się bóle niektórych mięśni i pleców. Zastosowałem odpowiednie środki, czyli maści i przystosowaną na długą trasę bieliznę. Był to ciekawy rajd – mówi zawodnik, który pokonał 260 km.
Pierwszy raz w tych zawodach udział wziął Paweł Lucht z Gręzówki, który przejechał 500 km. – Przygotowywałem się praktycznie od trzech lat. Latem, dwa razy w tygodniu, wyjeżdżaliśmy ze zorganizowaną grupą kolarską, natomiast całą zimę jeżdżę w domu na tzw. trenerze interaktywnym. Jestem w ruchu niemal bez przerwy. Dbałość o kondycję fizyczną to priorytet, co może w przyszłości przynieść dobre wyniki sportowe – podkreśla pan Paweł, wskazując na korzyści prozdrowotne uprawiania tego sportu. – Nie należy jednak przesadzać z wymagającą jazdą na rowerze. Nawet krótszy, tj. 260-kilometrowy dystans na tym ultramaratonie, który może nie jest aż tak wymagający jak ten dłuższy, okazać się może dla amatora kolarstwa trudny. Przy większych prędkościach można przypłacić zdrowiem swój udział, dlatego należy podchodzić do zawodów w sposób umiarkowany – mówi M. Lucht, który był uczestnikiem m.in. Biegu Kolarskiego o Puchar Henryka Sienkiewicza. Zawodnik ceni jazdę w grupie. – Nawiązują się przyjaźnie, jest szansa na doskonalenia technik jazdy, a w razie nieprzewidzianych zdarzeń, np. przebicia opony czy problemów z łańcuchem, można liczyć na pomoc innych. Jest na pewno bezpieczniej, jazda z kilkoma osobami pokazuje zalety tego sportu – podkreśla.
Niesprzyjające warunki pogodowe
Trasę 500 km pokonał Marcin Szuścik z Siedlec, który z rowerem nie rozstaje się od dzieciństwa. – Od najmłodszych lat przejechanie dłuższego odcinka drogi sprawiało mi radość. Z czasem dowiadywałem się, że dystanse, jakie można pokonać, są naprawdę ogromne i są ludzie, którzy te trasy przejeżdżają. Pojawiło się marzenie, aby kiedyś wybrać się na taki maraton. Udział w takich zawodach sprawia mi dużą satysfakcję – to był główny powód mojego uczestnictwa w „Pięknym Wschodzie” – mówi zawodnik, który we wcześniejszym okresie swojego życia jeździł rowerem z kolarską grupą prowadzoną przez ojców oblatów.
Przygotowanie do 500-kilometrowego ultramaratonu godził z pracą zawodową wykonywaną systemem zdalnym. – To był plus, mogłem sobie pozwolić na krótsze jazdy w ciągu dnia, uzupełniane wieczorem. Raz w tygodniu wykonywałem trzygodzinny trening, przejeżdżając ok. 100 km. Na dłuższy nie mogłem sobie pozwolić z racji tego, że jestem ojcem dwójki dzieci, którym poświęcałem swoją uwagę. Do mety dojechałem szczęśliwie, chociaż doskwierał przejmujący chłód na trasie – mówi M. Szuścik.
Tegoroczny maraton był nie lada wyzwaniem – po 200 km jazdy czekała zawodników walka z wiatrem, co było dużym obciążeniem dla organizmu. Z tego powodu część z nich wycofa się z rywalizacji. Wieczorem wiatr ustał, ale temperatura nie była sprzyjająca, od północy do 5.00 rano w niedzielę było około 0ºC, a momentami -3ºC.
W chwili zamknięcia tego numeru „Echa” wyniki ultramaratonu nie były jeszcze znane. Poinformujemy o nich w kolejnym wydaniu.
Joanna Szubstarska