Dom pełen miłości i sztuki
Tata miał wiele szczęścia, że spotkał mamę – mówi o rodzicach najstarsza córka, Dominika. – To ja miałam szczęście, że spotkałam Marka – wpada jej w słowa pani Zofia. – Staram się go nie tłamsić, ale wspierać – dodaje. – Zazdroszczę jej delikatności pędzla, swobody, precyzji, spontaniczności – mówi z uznaniem o jej malarstwie mąż.
Czy trzeba lepszej recepty na rodzinne szczęście?
W centrum zawsze były sztalugi
Pochodzą z Podlasia – Marek z Międzyrzeca, Zofia z Woli Chomejowej. Studiowali malarstwo, pracowali jako nauczyciele plastyki i oboje tworzą. – Była taka piękna, że dech zapierało, i nieważne było, w jakim stylu maluje – pan Marek wspomina swe młodzieńcze zauroczenie. W salonie na głównej ścianie wiszą dwa kobiece portrety – pani Zofii, jedne z wielu, które zadedykował żonie.
Pobrali się w 1973 r., mają troje dzieci. Dwoje młodszych – Kamila i Łukasz – poszli w ślady rodziców i też zajmują się sztukami plastycznymi. Najstarsza, Dominika, jest historykiem sztuki, muzealnikiem. „Niedaleko pada jabłko od jabłoni”. Choć w tym przypadku należałoby raczej powiedzieć – od sztalugi. Bo od początku sztalugi były w centrum życia rodzinnego. ...
Anna Wasak